2

357 45 5
                                    

  Od samego rana próbowałam się dodzwonić do Chena, ale ten nie odbierał. Zaczęłam się denerwować, bo ostatni raz rozmawiałam z nim przed jego wylotem z Chin. Pisał mi, że już leci i że podróż zajmie mu trzy lub cztery godziny. Bałam się, że coś się mogło przytrafić. Chodziłam po lotnisku i starałam się uspokoić, gdy nagle dostałam wiadomość od tego kreatyna, w której oznajmił, że właśnie wylądowali. Od razu zaczęłam się rozglądać. Minęło kilka minut i w wyjściu zobaczyłam Chena. Podeszłam do niego szybszym krokiem.
- Już myślałam, że coś się stało- powiedziałam i przytuliłam go.
Chłopak objął mnie w talii i podniósł do góry, po czym obrócił się dwa razy.
- Od razu coś się stało. Trochę się spóźnił, bo była mgła. Najważniejsze, że już jestem i zaraz padnę- powiedział, łapiąc mnie za rękę.

Trochę nam zajęło, wydostanie się z lotniska, ale po paru minutach byliśmy już w samochodzie. W mieszkaniu byliśmy przed godziną siódmą, dlatego, gdy tylko weszliśmy do środka, to poszliśmy spać.

Obudził mnie mój telefon, który pełnił też rolę budzika. Wyłączyłam alarm i spojrzałam na Chena. Uwielbiałam budzić się obok niego i patrzeć, jak słodko śpi, odwrócony do mnie tyłem. Przysunęłam się do niego i przytuliłam.
- Zaraz wstanę- powiedział przez sen.
- Śpij, ja idę do pracy- szepnęłam i wstałam z łóżka.
Dzisiaj nie jadłam śniadania, tylko od razu wyszłam z mieszkania prosto do pracy. Mieszkałam w samym centrum miasta, więc wszędzie chodziłam pieszo. Czekając na zielone światło, myślałam o słowach mamy. Starałam się ją zrozumieć, ale dla niej powinno się liczyć tylko moje szczęście. Zdenerwowałam się. Im bardziej starałam się ja usprawiedliwić, tym bardziej nie chciałam jej znać. Nagle moje oczy zaczęły mnie szczypać. Uroki wiosny dla alergików. Przechodziłam przez pasy, trąc oczy, gdy nagle usłyszałam pisk opon.
- Jak chodzisz?!- krzyknęła kobieta, prowadząca samochód, który zatrzymał się kilka centymetrów ode mnie.
Przeszłam na drugą stronę. W uszach mi dzwoniło, serce biło jak szalone, a moje pole widzenia robiło się coraz bardziej zamazane. Usiadłam na ławce i zamknęłam oczy, biorąc wdechy i wydechy. Po kilku chwilach wszystko wróciło do normy. Nie miałam pojęcia, co się właściwie stało. Zawsze dziwnie reagowałam na stres, ale to było bardzo dziwne. Weszłam do mojego budynku pracy i przywitałam się z moją ekipą. Zajęłam swoje miejsce przy mikrofonowe, zdążyłam wziąć łyka wody i zaczęłam swoją audycję.

Po skończonej pracy zadzwoniłam do Chena, aby zabrał mnie do domu. Nie musiałam na niego długo czekać.

- Hej- powiedziałam, wsiadając.

- Hej- odpowiedział i cmoknął mnie na powitanie- Jak było w pracy?

- Całkiem znośnie.

Postanowiłam, że nie będę go martwic i zachowam w tajemnicy to, co się dzisiaj stało.

- Mam dla ciebie jedną dobrą i dwie złe wiadomości. Od której zacząć?- zapytał, ruszając.

- Od dobrej.

- Zrobiłem obiad, mianowicie zapiekankę- powiedział z uśmiechem.

- O nie, co się stało? Kiedy gotujesz, to nie wiem czego się spodziewać- powiedziałam poważnym tonem.

- Pierwsza zła wiadomość jest taka, że zapiekanka się spaliła, a druga, że dzisiaj wieczorem moi rodzice nas odwiedzą.

- Że co?- zapytałam, jednocześnie mając zawał- Jest — spojrzałam na telefon- Prawie siedemnasta! Jedź do sklepu, przecież muszę coś przygotować- powiedziałam, łapiąc się za głowę.

- Spokojnie, mamy jeszcze sporo czasu. Pomogę ci, więc pójdzie szybciej.

- Nie, nie, nie. Ty lepiej niczego nie dotykaj.

- Wątpisz w mój talent kulinarny?- zapytał z uśmiechem.

- Kochanie, chyba ty sam w niego wątpisz- zaśmiałam się- Skoro przyjadą na wieczór, to zrobię jakiś ciasto. To wystarczy, prawda? Nie... może zrobię jeszcze kurczaka? Co twoja mama lubi jeść?

- Nie wiem- uśmiechnął się chłopak- Ciasto będzie w porządku.

- Tak sądzisz?

- Tak- powiedział, łapiąc mnie za dłoń, po czym ją pocałował.

Szybko zrobiliśmy zakupy i wróciliśmy do domu, gdzie od razu zabrałam się za pieczenie. Chen miał za zadanie posprzątać tak, żeby jego matka nie miała się do czego przyczepić.

- Za jakieś dwadzieścia minut będzie dobry- powiedziałam zadowolona, idąc do sypialni- Denerwuję się- powiedziałam i zaczęłam szukać jakiś ładnych ubrań w szafie.

- Czemu się denerwujesz?- krzyknął.

- Jak to czemu? Ty moich rodziców już poznałeś, a ja twoich nie. Mogę się założyć, że mają mnie za ladacznicę, która zabiera im kochanego synka.

- Nie przesadzasz trochę?- zapytał, wchodząc do pokoju.

- Ja nie wiem... Chcę po prostu dobrze wypaść- powiedziałam, przebierając się w czarną spódniczkę i niebieską koszulę.

- Wypadniesz świetnie- powiedział Chen, podchodząc do mnie.

- Ty też mógłbyś się ubrać w ładniejszą koszulę- zauważyłam.

- Nie, ja się nie przebieram.

- Przebierasz!- powiedziałam i zaczęłam odpinać guziki.

- Yora- powiedział i złapał mnie za nadgarstki- Ja się nie przebieram!

- Dobra!

Chłopak przyciągnął mnie do siebie, objął w talii i pocałował.

- Mamy jeszcze dobrą godzinę- powiedział, odgarniając kosmyk włosów z mojej twarzy.

- Nawet o tym nie myśl- powiedziałam i udałam się do kuchni, w celu sprawdzenia ciasta.

Wyjęłam blachę z pieca i postawiłam na blacie, po czym zaczęłam kroić placek na małe kawałki.

- Ja pierdziele, ale ze mnie geniusz- powiedziałam zadowolona- Widzisz to?- zapytałam, kiedy Chen przytulił mnie od tyłu, a jego głowa znalazła się na moim barku- Otwórz buzię- powiedziałam, podając mu kawałek na spróbowanie- Zajebisty? Zajebisty.

- Gorący- powiedział i odsunął się na chwilę, aby sprawdzić coś w telefonie- Rodzice już parkują- oznajmił i podszedł do okna.

- Idziesz po nich?- zapytałam, kładąc ciasto na środku stołu.

- Dadzą sobie radę.

Zapadła cisza.

- Chen, może jednak ja pojadę do koleżanki czy coś i twoich rodziców poznam kiedy indziej?- powiedziałam.

- Nie ma mowy- powiedział i podszedł do mnie- W końcu muszą cię poznać.

Objęłam go w pasie i przytuliłam. Chwilę później rozległ się dzwonek do drzwi.

- Idę- pocałował mnie w czoło i podszedł do drzwi, po czym wpuścił do środka swoich rodziców.

-Chen!- krzyknął jego tata i przytulił go na wejściu, podobnie, jak mama.

Ja stałam przy stole cała w nerwach. Odruchowo wytarłam lekko spocone dłonie o koszule, na wypadek, gdybym musiała podać dłoń.
- Dobry wieczór- powiedziałam z uśmiechem do kobiety.
- Dobry wieczór-odpowiedziała oschle- Zapewne to ty jesteś Yora...
- Tak, zgadza się -odpowiedziałam, nerwowo zerkając na Chena, który dyskutował, o czym ze swoim ojcem w korytarzu- Bardzo się cieszę, że panią poznałam.
- Nie wątpię- wtrąciła i zaczęła się rozglądać. Moje serce prawie wyskoczyło i sama zaczęłam przyglądać się mieszaniu, aby być pewną, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik.
- Tato, poznaj Yorę- powiedział Chen i podszedł do mnie razem z tatą.
- Dobry wieczór- uśmiechnęłam się i wyciągnęłam do niego dłoń.
- Daj spokój- powiedział i zrobił coś, czego się nie spodziewałam. On mnie przytulił- Jesteśmy prawie jak rodzina. Niech ci się przyjadę- mężczyzna odsunął się i zmierzył mnie wzrokiem- A więc to ty jesteś panią serca mojego syna- uśmiechnął się serdeczne, wywołując u mnie tę samą czynność.
- Z tym tytułem jeszcze bym poczekała- powiedziała mama Chena- Czy mogę poprosić o herbatę?
- Oczywiście- powiedziałam i udałam się do kuchni, a po chwili wróciłam do gości.
- Może usiądziemy?- zaproponowałam.
Wszyscy z chęcią zajęli miejsca przy kwadratowym stole. Ja i Chen po jednej stronie, a państwo Kim po drugiej.
- Yora- zaczęła kobieta- opowiedz nam coś o sobie.
- Co konkretnie chce pani wiedzieć?- zapytałam przestraszona.
- W jakim zawodzie pracujesz?- zapytała, a ja zauważyłam na jej twarzy kamienny spokój.
- Yora jest prezenterką radiową- powiedział dumnie Chen, kładąc rękę na oparciu mojego krzesła.
- Rozumiem.
- To bardzo ciekawy zawód- odezwał się ojciec- Powiedz, od której mogę cię słuchać w radiu?
- Od dwunastej do szesnastej, proszę pana- odpowiedziałam, na co ten się uśmiechnął.
- Spójrz skarbie -powiedział lekko wzruszony- nasz synek w końcu jakąś znalazł. Widać, że jesteście szczęśliwi- kiedy to powiedział, Chen splótł nasze dłonie- A teraz mówcie, jak na spowiedzi, uprawialiście seks?

W tamtym momencie kompletnie mnie zatkało. Nie wiedziałam co powiedzieć. Spojrzałam się na Chena.
- Tato...
- Co tato? Pytam o normalne sprawy.
- Jinhong, o co ty pytasz? Przecież wiadomo, że nie sypiają ze sobą- powiedziała kobieta.
- Czasy się zmieniają. Teraz młodzi wszystko sprawdzają, żeby po ślubie szoku nie doznać.
- Weź, ty się palnij w łeb- wtrąciła- Chen nie jest taki głupi, żeby uprawiać seks przed ślubem.
- A nawet jeśli, to co wam do tego?- zapytał szczerze zdziwiony Chen- Przecież to moja prywatna sprawa.
- Dziecko, ty mnie nie denerwuj. Ledwo wmówiłam sąsiadom, że nie mieszkasz z dziewczyną, nie mając ślubu. Jeśli będziesz miał teraz dziecko, to co? Pomyślałeś trochę o swojej matce? Przecież co ludzie powiedzą?
- A co cię to obchodzi? Powinnaś się cieszyć, że znalazłem kobietę swojego życia- powiedział, a ja wstałam, aby zrobić herbatę.
- Kochanie, nie możesz zakładać, że to właśnie ona nią będzie!
- Koniec! Skarbie, uspokój się, a ty Chen nie pyskuj! - powiedział Pan Kim.
Po chwili podałam talerzyki oraz kubki z herbatą, po czym zajęłam miejsce obok Chena, który, gdy tylko usiadłam, pocałował mnie w dłoń i nie puszczał jej do końca wizyty.
- Yora, muszę przyznać, że jesteś miłą osobą, ale kompletnie nie pasujesz do mojego syna. Chen to tylko zauroczenie, nie obiecujcie sobie, nie wiadomo czego- oznajmiła kobieta.
- Mamo, skończysz już?- powiedział zdenerwowany Chen.
- Synku, ja chcę dla ciebie jak najlepiej. Wiesz, że zrobię wszystko, co będzie konieczne.
- Doprawdy? Więc możesz wracać do domu- powiedział spokojnym tonem- mam nadzieję, że kiedyś się pogodzisz z moim wyborem.
Kobieta obrażona wstała od stołu i poszła do korytarza.
- Za pięć minut w samochodzie-krzyknęła do męża i trzasnęła drzwiami.
- Ona się wcale nie zmieniła- powiedział lekko załamany.
- Wszystko będzie dobrze- powiedziałam, przytulając do siebie chłopaka.
-Spróbuję z nią porozmawiać-powiedział tata Chena- tymczasem żyjcie sobie spokojnie i cieszcie się sobą. Miło było cię poznać Yora.
- Wzajemnie- odpowiedziałam.
Po chwili zostałam sama w mieszkaniu, ponieważ Chen poszedł odprowadzić rodzica do samochodu.

Zmęczona całą wizytą, udałam się do sypialni i rzuciłam się na łóżko. Nie rozumiem. Czemu nasze matki są przeciwne? Ojcowie nie mają problemu z naszym związkiem. Leżałam na łóżku, gdy nagle obok mnie pojawił się Chen.
- W końcu jesteśmy sami- powiedział z zadowoleniem w głosie i położył rękę na moim biodrze.
- Mam już tego wszystkiego dosyć- oznajmiłam, wtulając się w jego tors.
- Nie było tak źle- odpowiedział- Wiesz, chciałbym zobaczyć reakcję naszych rodzicielek, kiedy dowiedziałyby się, że jesteś w ciąży- zaśmiał się- To by był koszmar.
- Nasze dzieci będą miały tylko dziadków. Babci nie będzie- uśmiechnęłam się smutno.
- Po co naszym dzieciom dziadkowie, skoro będą mieli takich fajnych rodziców?- zażartował.
Spojrzałam na niego i zapytałam:
- Chciałbyś mieć dzieci?
- Kiedyś na pewno, ale przed nimi chciałbym zobaczyć z tobą cały świat. Chciałbym już zawsze być przy tobie i chronić cię przed wszystkim. Moja mama uważa, że nie powinienem myśleć o tobie w taki sposób, jak o kobiecie mojego życia, ale gdy tak powiedziała, to jeszcze bardziej utwierdziła mnie w tym, że tak jest- powiedział, głaszcząc mnie po głowie.

- To było słodkie- powiedziałam, całując go w usta.
Chłopak złapał mnie za rękę i umiejscowił na swoim policzku, a sam zrobił to samo, pogłębiając pocałunek.

Kolejne powody, za które go kochałam. Chen jest delikatny, czuły i dzięki niemu czułam się bezpiecznie. Jestem pod wrażeniem jego postawy i tego, co powiedział swojej matce. Dał mi do zrozumienia, jak bardzo mnie kocha.

Despite Adversity |Chen EXO fanfiction|✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz