4

284 43 8
                                    

Kolejny dzień rano. Obudziłam się wcześnie i dalej nie mogłam się przyzwyczaić do pierścionka na moim palcu. Przeglądałam mu się uważnie, a potem spojrzałam na Chena. Uśmiech pojawił mi się na twarzy. Chłopak jeszcze spał. Oczywiście był odwrócony do mnie plecami, więc zrobiłam to co zawsze, kiedy się obudziłam i przytuliłam się do niego.
- Zaraz wstanę- wymamrotał.
- Nie musisz- powiedziałam i chciałam wstać, ale Chen złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie, po czym objął i mocno przytulił- Mogę już iść?- zapytałam.
- Nie- powiedział i cmoknął mnie w czoło- Teraz możesz.
Udałam się do kuchni i wyciągnęłam wszystkie rzeczy potrzebne do zrobienia śniadania. Kroiłam na plasterki pomidora, gdy moje oczy znowu zaczęły szaleć. Obraz stał się niewyraźny, a ja zaczęłam się denerwować.
- Spokojnie...- powiedziałam, biorąc wdech i wydech.
Po kilku minutach wszystko wróciło do normy. Kontynuowałam robienie śniadania. Po chwili w kuchni pojawił się Chen. Czułam się trochę tak, jakbym została przyłapana na gorącym uczynku. Nie mogłam się uspokoić, a obecność narzeczonego w niczym nie pomagała.
Chen ubrał się, tak jak ja, w dresy. Podszedł do mnie od tylu i pocałował w policzek, po czym usiadł przy blacie i przyglądał się temu, co robiłam.
- Co się tak gapisz?- zapytałam rozbawiona. Chłopak wyglądał na zafascynowanego.
- Myślę sobie- powiedział opierając się jedną ręką o blat- Jak myślisz, kiedy będzie można  powiedzieć rodzicom o naszych zaręczynach?
- Nigdy- wtrąciłam- Musimy w ogóle im coś mówić?
- Wypadałoby...
- Niby tak... ale będziesz razem ze mną mówił o tym mojej mamie.
- Oczywiście. Co powiesz na to, żeby zaprosić ich dzisiaj?- zaproponował.
- Im szybciej, tym lepiej. To najpierw twoi, a potem moi?
- Nie, zaprosimy ich w tym samym czasie.
- Oszalałeś? Przecież jak nasze matki się spotkają, to będzie koniec! Mieszkaniu pewnie też się oberwie.
- Bez przesady... pomogę ci posprzątać- zażartował.

Po śniadaniu udałam się do sklepu. Chen został w domu, aby dokończyć tłumaczenie jakiegoś kolejnego kontraktu, więc postanowiłam się przejść. Idąc chodnikiem, zastanawiałam się nad pójściem do okulisty. Martwiłam się tym, co się ostatnio dzieje z moimi oczami.

Po zrobieniu zakupów, poszłam do przychodni i udało mi się umówić na wizytę. Były dwie opcje: przyjść za tydzień prywatnie lub czekać dwa miesiące... przez dwa miesiące, to ja mogę się zabić!
Kiedy byłam w połowie drogi do domu, wyszedł po mnie Chen i pomógł mi nieść zakupy.

Nadszedł wieczór. Zgodnie z naszymi plamami, zaprosiliśmy rodziców na tę samą godzinę. Trochę się denerwowałam, ale Chen cały czas mnie pocieszał i mówił, że wszystko będzie dobrze, więc starałam się do tego podejść "na luzie". W końcu to tylko zaręczyny... 
Kiedy wszystko było przygotowane, pod blokiem pojawił się pierwszy samochód. Po chwili w mieszkaniu pojawili się rodzice Chena. Oczywiście przywitaliśmy się z nimi. Ja, jak zawsze, sztywno, a Chen i jego ojciec znowu śmieszkowali przy drzwiach. Nie musiałam długo czekać na kolejną dawkę emocji, kiedy przyjechali moi rodzice. Chen zaprosił ich do stołu i przyszedł do mnie, do kuchni. Widział jak moje dłonie się trzęsą, więc pomógł mi wszystko przygotować i trochę mnie uspokoił. Zjedliśmy kolacje w ciszy. Nikt się nie odzywał, oprócz taty Chena, który zachwalał moją potrawę.

- Możemy się dowiedzieć jaki jest powód takiego spotkania?- zapytała z powagą na twarzy mama Chena.

- Właśnie, dlaczego jesteśmy tutaj wszyscy razem?- dopowiedziała moja mama.

Spojrzałam na Chena, który z lekkim uśmiechem, złapał mnie za dłoń.

- Postanowiliśmy, że zaprosimy was tu i razem dowiecie się o tym, że ja i Yora...- zerknął na mnie- Zaręczyliśmy się.

Obie matki przestały jeść, tylko patrzyły się na nas w wielkim szoku. 

- To wspaniale!- odezwał się ojciec Chena.

- Gratuluję- powiedział mój ojciec.

- Jakie gratuluję? Jakie wspaniale?- powiedziała moja matka.

- Czy wy już do reszty powariowaliście?- krzyknęła druga- Chen, masz w tej chwili zerwać zaręczyny!

- Yora, ty tak samo! Pakuj się, wracasz z nami do domu.

- Czy wy nie przesadzacie?- powiedział tata.

- Jak możecie od nich wymagać zerwania zaręczyn? 

- Wy się nie wtrącajcie! To mój syn i powinien się mnie słuchać.

- Kochanie, on już jest dorosły!

- Co nie zmienia faktu, że właśnie popełnił błąd swojego życia.

- Kiedy wy w końcu zrozumiecie, że jesteśmy szczęśliwi do cholery?! Wynoście się stąd... WSZYSCY!- krzyknął Chen.


Po tej miłej kolacji udałam się do sypialni i rzuciłam się na łóżko. Nie miałam już siły na te ciągłe kłótnie. 

- Boże, jacy oni są okropni- powiedziałam, kiedy Chen położył się obok mnie.

- Wiesz, rodziny się nie wybiera- powiedział i oparł się na łokciu- Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Tak czy siak będziemy razem i nieważne co oni sobie pomyślą.

Przytuliłam się do niego. Naprawdę jest kochany... podziwiam go za to, jak postąpił dzisiaj. Leżeliśmy tak przez dłuższą chwilę, gdy zadzwonił telefon chłopaka. Chen wyszedł z pokoju i po dobrych 30 minutach wrócił  zdenerwowany. 

- Co się stało?- zapytałam.

- Dzwonił szef.

- Nie mów, że kolejny wyjazd- powiedziałam.

- Nie, ale jutro muszę zastąpić jakiegoś kolesia, bo się rozchorował, więc wrócę późno.

- Ale wrócisz. Dobrze, że znowu nie wysyłają cię za granicę.

Chen znów położył się obok mnie i objął, po czym zasnęłam.




*******

Przepraszam, że dzisiaj taki krótki, ale troszeczkę zabrakło mi czasu :/ Mam nadzieję, że i tak się podobało ^^

Despite Adversity |Chen EXO fanfiction|✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz