-Ojcze! - Krzyczał nieprzerwanie Percy.
-Ojcze wytłumacz mi, wytłumacz mi to co się dzieje, nic nie rozumiem. - Jego głos odbijał się od ścian pustego pokoju. Po dłuższym namyśle jednak usiadł, a jego coraz dłuższe włosy opadły mu swobodnie na twarz zasłaniając jego zapłakane oczy. Percy sam nie wiedział, co tak naprawdę myśleć o całej sytuacji. Dopiero co stracił kogoś kogo kochał, a jego ojciec już mu wróży miłość życia. Ale kogo? Percy sam nie wiedział. Przez jego głowę przechodził różne myśli. Zoe? Lisa? Niemożliwością był przecież powrót Ann więc ją chłopak wykluczył na samym starcie. Nagle jednak w pokoju dało się usłyszeć stłumiony przez szloch szept.
-Co jeśli chodzi o nieg... NIE, to niemożliwe - przerwał gwałtownie machając przy tym zamaszyście rękami. Po chwili intuicyjnie spojrzał pod siebie, w przypływie emocji zrzucił ciemnoniebieską wazę, która z impetem rozbiła się na mahoniowej podłodze w taki sposób, że jej złożenie od nowa nie było już możliwe.
-Niech to szlag, nawet to muszę zjebać! - zaczął kląć soczyście. Jego ręce w tym czasie wybierały co większe kawałki rozbitego naczynia, aby je wyrzucić. Percy chciał jednak zrobić to możliwie szybko, bo wiedział, że dziś jest ważna noc w jego życiu, a on sam nadal nie był pewny, czy aby na pewno udać się w miejsce polecone przez swojego ojca.
Kawałki szkła zwinnie lawirowały pomiędzy palcami, aż do pewnego momentu.
-Kurwa! - Percy gwałtownie popatrzył na swoją rękę, z której spływała soczysta krew brudząc przy tym podłogę. Kiedy chłopak chciał szybko wytrzeć plamę przejechał ponownie ręką po szkle, tym razem jednak po tym najdrobniejszych kawałkach, które kolejno wbiły się w każdą część jego dłoni od opuszka po nadgarstek. Stan jego ręki można by porównać do sitka które nieprzerwanie przepuszcza lejącą się z kranu wodę. Percy jednak był silny, przeżył w swoim życiu już tyle, że szkło w ręce nie tyle co powodowało ból, a bardziej sprawiało, że stawał się on coraz bardziej zirytowany, co można było wywnioskować po jego twarzy, która czerwieniała z sekundy na sekundę. Sam nawet zapomniał, że może leczyć się wodą i nie zważając na ten fakt, poszedł do centrum medycznego._____________________________________________________________________________
Wstałem. To oznacza tyle że jest dobrze. Jednak mimo wszystko wolę poleżeć. Zastanawiam się. Nie odpuszczę mu. To zawsze jego wina. Nigdy nie było inaczej. On jest jedynym źródłem moich problemów. Cholerny Jackson. Czasem się zastanawiam, dlaczego nie potrafię dostrzec nikogo poza nim. Czuję się jakby udzielał mi się kretyński syndrom sztokholmski. Cierpię, ale nikomu się do tego nie przyznam. Działam wbrew sobie, bo nie potrafię działać przeciwko niemu.
Powoli dochodzę nawet do wniosku, że nie mam wrogów. Moim jedynym przeciwnikiem jest czas. Gdyby go zatrzymać, w konkretnej chwili, w konkretnym momencie, który nie jest aż tak zły. Ośmielę się nazwać to nawet stosunkowo dobrym momentem, nie miałbym problemów. Czasem przecież zdarza się tak, że problemy znikają całkowicie. W zasadzie chciałbym się pogrążyć w takiej chwili. Nie czuć nic, odprężyć się. Ale czy tak naprawdę wiem co chcę? Może jednak chcę prawdziwej miłości, może chcę tego jedynego. Może nic nie chcę.
Póki co gniję w szpitalnym łóżku, bo nie mam lepszego zajęcia, a przynajmniej tutaj, w tym miejscu prawdopodobieństwo, że spotkam tego egoistycznego wodniaka jest mniejsze.
Pozostaje mi leżeć i oglądać sufit, ewentualnie swoje powieki. Opcja druga wydaje mi się jednak lepsza. Oglądanie starego barana na suficie zdecydowanie przegrywa z oglądaniem ciemności.
Może jak zamknę oczy to znowu zasnę, może chociaż na chwilę się odprężę._____________________________________________________________________________
-Will! - Nico dobrze znał ten głos
-Solace proszę Cię podejdź, mam do Ciebie sprawę. - Nie, tylko nie teraz, proszę nie on, nie tutaj- tylko ta jedna myśl krążyła po głowie Nica.
-Percy, zaraz przyjdę póki co idź się połóż, a ja zaraz przyjdę na wstępne oględziny i zaraz Ci pomogę. - Percy bez zastanowienia poszedł na salę, a jego nogi niczym zaprogramowana maszyna poprowadziły go do celu.
W końcu jednak musiał nadejść ten moment
-Ty tutaj? - Krzyknęli obydwoje w jednym momencie.
Ich nerwowe spojrzenia, w końcu się spotkały. Obydwoje byli świadomi, że nie mogą się do końca życia unikać._________
Teraz minimum jeden rozdział na dwa dni z 600 słów co najmniej!
PS!
Szukam bety / korekty / każdy wie o co chodzi. Jeśli znajdzie się tak miła duszyczka, chętna do pomocy, niech napisze na prywatnym! :)
YOU ARE READING
Nico Di Angelo - Historia Syna Hadesa
Fantasy21 wiek Odmienność od reszty wcale nie jest zła - na swojej drodze życia zawsze możemy natknąć się na kogoś kto też różni się od reszty społeczeństwa. Jednak nie tylko nasze pochodzenie, czy to kim jesteśmy czyni nas niepowtarzalnymi. Wi...