I

3K 121 18
                                    

_____________________________________________________________________

''Zanim potępisz człowieka za jego inność, zdefiniuj wpierw czym jest normalność i pokaż jak sam zgodnie z nią żyjesz''
_____________________________________________________________________

Nico leżał sam w swoim domku. Nic dziwnego, przecież jest ostatnim potomkiem Boga podziemi. Spędzanie całego dnia w mroku spowijającym Jego cztery ściany stało się dla Niego czymś normalnym, Jego rutyną. W zasadzie lubił to. Lubił spokój, który go otaczał, kurz który powoli i z dnia na dzień osadzał się na czarnych meblach. Lubił swoje czarne zasłony, które oddzielały Go od reszty świata. Lubił swoją prywatną i nienaruszalną aż do dnia dzisiejszego przestrzeń. Taka była Jego natura i żadna z sił nie mogła zburzyc tego co Go otaczało. Po kilku minutach udało mu się zasnąc, ale ze snu wybudził Go głos. Głos, który poznałby wszędzie, o każdej porze dnia i nocy. Głos Jacksona.

- Nico! - Krzyknął syn Posejdona, wchodząc na Jego teren bez jakiegokolwiek uprzedzenia. Przeszedł kilka metrów i rzucił się na kanapę, tuż obok czarnookiego, który nawet nie odpowiedział. Spojrzał sę tylko pytająco w kierunku Percyego.

-Tak, tak wiem. Jestem pewnie ostatnią osobą, której byś się spodziewał. Tutaj w obozie. W święta. - Po czym parsknął śmiechem. Nico jednak nie był zadowolony z tej wizyty. Każdy byłby szczęśliwy z odpowiedzin osoby, którą się kocha, jednak nie On. Od czasu pocałunku Annabeth z Percym Król Upiorów ne mógł znieśc Jego widoku. Możnaby pomyślec, że Jego uczucia wygasły lub osłabły, jednak Nico pokochał Go wtedy jeszcze bardzie. Nie dlatego, że Jego wybranek całował się z kimś innym, w dodatku z kobietą, ale dlatego że zobaczył kolejne oblicze Syna Pana Mórz. Obicze kochającego młodego męższczyzny, który jest w stanie poświęcic wiele dla ukochanej osoby. Nico wiedział, że Jego szanse na związek z Jacksonem słabną, o ile kiedykolwiek takowe były, ale nie poddawał się. Kochał Go tak prawie tak, jak wtedy kiedy Go poznał, z tą różnicą, że Jego uczucia rosły dzień za dniem.
Czarnooki nadal nie odpowiadał, zamruczał tylko pod nosem i obrócił głowę w keirunku gościa.

-Już tłumaczę. Otóż moja mama musiała wyjechac. Tak właśnie w święta, niestety nie mogłem jechac z nią. Nie chciałem zostac sam więc pomyślałem o obozie. Jesteś tutaj Ty i kilku innych herosów. Chciałem zobaczyc się z wami już dawno, ale dopiero teraz nadarzyła się okazja.- Pośpiesznie tłumaczył szatyn.

-Mhmm. - Ponownie zamruczał Nico i po chwili poczuł coś na twarzy.

-Orientuj się .- Usłyszał i po chwili zobaczył jak Jego poduszka ląduje na ziemi.

-No bardzo zabawne. Skończyłeś? Jeśli tak to możesz już iśc.

-Taki z Ciebie przyjaciel? Przyjeżdżam tu na święta, moja mama wyjechała i jeszcze... Nie ważne cześc.- I rzucił się w kierunku drzwi, których po sobie nie zamknął. Czarnooki zobaczył tylko oddalający się kontur człowieka. Po czym wrócił na łóżko. Jednak jedna rzecz nie dawała mu spokoju. Co jeszcze zepsuło humor Percyego. Nico nienawidził Go z całeś siły, ale kochał Go jednocześnie. Nie mógł tego tak zostawic. Pośpiesznie wyszedł z domku i natknął się na wysokiego blondyna, heros był chyba od Apollo. Nico wywnioskował to po jego lekarskim stroju.

-Ej, uważaj! - Krzyknął wesoło Chłopak. - Jestem Solace. Will Solace!

-Nico. - Odburknął czarnooki i popędził w kierunku Domku Posejdona. Po drodze natknął się na Leo.

-Hej, co, co Ty tu robisz? - Zaczął Jąkac się Czarnooki.

-Nie ważne co ja tutaj robię. Słyszałes o Percym?

-Był u mnie, ale..

-Żadnych ale. Słuchaj.

Po jednym zdaniu Valdeza, Król Upiorów był zszokowany. Nie wiedział czy ma się cieszyc z tej informacji, czy ma Percyemu współczuc, czy iśc go pocieszac, czy cokolwiek innego w tej sytuacji. Na Jego twarzy pojawił się uśmiechał, chociaż On sam wiedział, że jest to złe, że nie powinien w ogóle szukac pozytywów całej tej sytuacji, ale ucieszył się.

-Leo, jak to możliwe? Czy to prawda? Jak to się stało?

-Dobrze, chodź do mnie. Wszystko Ci opowiem. - Po czym razem ruszyli w kierunku domku dziewiątego. Mijali innych herosów, a za nimi malował się krajobraz zachodzącego słońca na tle jeziora. Nico myślał, że droga trwała godziny, jednak w rzeczywistości szli tylko kilka minut. Kiedy doszli do Domku Hefajstosa, Nico gwałtownie wbiegł do środka i prosił Valdeza o wyjaśnienia.

___________________________________________________________________________ Czasem będę pisac dopisku od siebie w takich miejsach jak to. Obiecuję, że będę to robic tak rzadko jak tylko się da. :)

Pierwszy raz piszę jakąś historię więc mam do Was prośbę. Jeżeli przeczytałeś/aś ten rodział napisz komentarz co sądzisz. Pozytywny? Negatywny? Jaki chcesz. Po prostu chcę poznac wasze opiniena ten temat. :) ~Hydroxyzynium

Nico Di Angelo - Historia Syna HadesaWhere stories live. Discover now