Rozdział 1 cz.2

49 8 11
                                    

Stopy Anki lekko uderzyły o kamienne dno kominka - była na samym dole, na parterze. Popatrzyła po taz ostatni na górę, widząc twarz Niny, po czym rozplątała nitkę i odważbie ruszyła do salonu.
Nagle szybko odskoczyła, i ,kurczowo łapiąc oddech, przycisnęła się do czarnej ściany kominka.
Jej panikę spowodowała kobieta w przesadnym makijażu, która biegała po salonie, wrzeszcąc:
- Aleksandrze, jaki ty jesteś nieodpowiedzialny! Jak można mieć tak dziurawą pamięć?! - wtedy z ust nieznajomej wyrwał się szereg przekleństw, których nie napiszę w tej książce - Czy ty na prawdę nie pamiętasz, że od dwóch miesięcy mamy nową pracę, która zaczyna się o 10, a jedzie się tam godzinę?? Masz się pospieszyć!
- Już idę, Mariolko! Obudzić Janinę? - Odezwał się męski głos z kuchni.
- Niech śpi! - I hałaśliwą kawalkadą wyszli na zewnątrz, opuszczając dom.
Teraz Anka miała przydatne informacje - wiedziała o której ludzie wyjeżdżają do pracy. Trochę jednak martwiła ją postać Janiny, jednak dziewczyna odpędziła strach i poszła do kuchni. Trochę noeswojo czuła się w tym ogromnym salonie, więc prawie biegła.
Weszła przez drzwi i od razu poczuła zapach jajecznicy, niestety zjedzonej przez Aleksandra. Anka rozejrzała się i poczuła, że strasznie chce pić, i wtedy dopisało jej szczęście. Po lewej stał stół, przysunięty do blatu kuchennego, a dookoła niego cztery krzesła. Były ozdobne, miały na dość wysokich nóżkach dużo poprzeczek z ciemnego drewna. Tak samo na oparciu. A na stole leżała pusta butelka po Coli, a obok niej - nakrętka. Ankę olśniło - wspięła się po krześle aż na stół i wzięła zakrętkę w ręce - przypominała raczej niezbyt wielką miednicę. Przeniosła ją na blat i (znowu dopisało jej szczęście) nalała do niego wody z ledwie kapiącego kranu - właściciel go nie dokręcił.
Wtedy Anka spotkała się z największym problemem - jak zejść z nakrętką wielkości miednicy z wyjątkowo wysokiego stołu?! Z trudem się udało, dziewczyna schodziła za pomocą tylko jednej ręki, bo drugą trzymała "miskę" z wodą, czasem pomagając sobie zębami lub zmieniając rękę. O mało nie ześlizgnęła się ze szczebelka, ale utrzymała równowagę. Oczywiście, trochę wody się wylało, ale to nic...
Zmęczona Anka doniosła w końcu wodę do kominka. I tu wystąpił kolejny problem - trzeba było zawołać Ninę, a przecież w domu pozostawała tajemnicza Janina...
- Pssst! - szepnęła Anka- Ninka?? Jesteś tu?
Ku jej wielkiej uldze przyjaciółka pojawiła się w wylocie komina z liną w ręku. Po chwili nakrętka z drogocenną wodą była starannie owinięta nitką a dziewczyna już ją powoli wciągała na strych.
- To co, już wracasz? - zapytała półgłosem Ninka. Na szczęście komin miał dobrą akustykę i głos był trochę zniekształcony, ale wystarczająco głośny.
- Nie, jeszcze jedzenie!
- No dobra, ale się pospiesz
- Postaram się! - i Anka ruszyła z powrotem do kuchni. Wspięła się po krześle i poszła na blat kuchenny, gdzie po chwili poszukiwań odnalazła otwartą paczkę solonych orzeszków ziemnych wielkości przeciętnego  melona. Uważając, by nie narobić hałasu, dziewczyna zrzuciła sześć orzeszków na podłogę i szybko do nich zeszła. Cztery wzięła w ręce a pozostałe dwa kopała. W taki sposób dotarła do kominka, i dobrze, bo do salonu wparowała ziewająca pani Janina. Anka, ostrożnie patrząc zza rogu, stwierdziła, że jest to trochę dziwaczna malarka, śpiąca pół dnia. Teraz akurat pobiegła do kuchni po kawę, zupełnie nie zwracając uwagi na otoczenie.
Szczęśliwym trafem Nina akurat zajrzała do komina i dostrzegła przyjaciókę przyciśniętą do ściany. Dzięki temu nikt nie musiał krzyczeć. Lina wylądowała na kamiennej podłodze i Anka obwiązała się nią tak samo jak podczas schodzenia. Trzeba ją było podnosić i opuszczać dwa razy, bo melono-orzeszki były za duże.
______________________________________

Po powrocie odważna podróżniczka złożyła relację z wyprawy Ninie.
- Słuchaj... - zagadnęła w zamyśleniu Anka - Musimy jakoś udoskonalić ten cały system zdobywania pożywienia.
- Czemu? Przecież dałaś sobie radę!
- No bo... - tak naprawdę dziewczyna wiedziała, że Nina sobie nie poradzi z noszeniem nakrętko-miednicy. Jej kondycja fizyczna pozostawiała wiele do życzenia. No a po drugie, nie zawsze uda się znaleźć otwartą paczkę orzeszków. - Bo to niewygodne, takie znoszenie rzeczy ze stołu. Mało brakowało a wszystko bym rozlała!
- Może masz rację, ale pogadamy później. Jestem straszliwie głodna. I nie muszę być Sherlockiem Holmesem żeby zrozumieć, że ty też. - zauważyła Nina i rzuciła się na orzeszki.
Wodę piły z odpowiednio złożonych dłoni, a orzeszki gryzły jak jabłka (co było dość wymagającym zadaniem). Trochę jedzenia zostawiły na kolację. Potem przez cały dzień przyjacióki się nudziły albo przeszukiwały pomieszczenie po raz kolejny. Po jakimś czasie Anka znów podjęła temat zdobywania pożywienia.
- No więc mówiłam że musimy lepiej się przygotować do wypraw po prowiant. Po pierwsze musimy zabrać kawałek nitki. Ale jak go odciąć?
- Moja droga, musisz się wiele nauczyć. Co ostrego może być na strychu?
- Hmm... No nie wiem! Ale ty wiesz! Więc mi powiedz!
- Szkło! Zbite szkło! Bo noża tu nie znajdziesz, chyba że rozpadający się i zardzewiały. A to szkło nie może być za grube, bo nie damy z nim rady. A więc wpadłam na pomysł... Żeby wziąć tą potłuczoną żarówkę z tamteeego pudła - Nina wskazała ręka kurzące się pudełko gdzieś w kącie - i odciąć kawałem liny potrzebny dla nas. A po drugie, szkło możemy też brać ze sobą do otwierania paczek.
- Super pomysł! Jesteś genialna! Bez ciebie pewnie spałabym za kanapą w salonie! - Anka była zachwycona.
- Aha, i jeszcze coś. Proponuję zostawiać linę spuszczoną, i tak jej nie zauważą. Można będzie za nią pociągnąć i to będzie znak do podnoszenia.
- Zgadzam się!  A teraz idziemy po żarówkę. - i Anka ruszyła do wskazanego przez przyjaciółkę. W chmarach pyłu odnalazła stłuczoną żarówkę i pokazała Nince.
- Może być?
- Może być!
  Anka zeskoczyła z pudełka i podała prowizoryczny nóż przyjaciółce.
- Słuchaj... Chodźmy spać. Jest 20.00, a my musimy wstać na czas. Aleksander i Mariola wyjeżdżają o 9.00, a Janina wstaje około 11.00. Więc jeśli zaśpimy to nie będzie jedzenia przez cały dzień! - rozsądnie zauważyła Nina, która zawsze lubiła długo pospać.
Dziewczyny zjadły pozostałości po orzeszkach, napiły się wody, zostawiając trochę na rano, i zasnęły.
______________________________________

Następnego dnia wstały o 8.00, więc miały godzinę do zejścia. Głośno ziewając i przeciągając się zaczeły się szykować. Nina podrzuciła pomysł, żeby umyć twarz wodą z zakrętki. Anka potraktowała to z entuzjazmem. Mimo przygód były to nastolatki, które nie lubiły być brudne. Nina odcięła długi kawałek nitki i przywiązała do szkiełka. Upewniła się po raz ostatni, że wszystko ma, przypimniała Ance o zostawieniu liny i zjechała na dół.
Operacja odbyła się bez przygód, Ninka dobrze poradziła sobie ze "sprzętem" i przyniosła aż dwie nakrętki wody (oczywiście nie naraz) i z trudem przytargała cały, ogromny naleśnik.
Słońce jasno świeciło, przebijając się przez kurz z okienka na stryszku. Dwie przyjacióki ze smakiem przeżuwały zdobycz i myślały, że na ten miesiąc życie nie zapowiada się aż tak źle.
______________________________________

Hejka! No i jak, podoba się? Jeżeli tak to głosujcie! Niestety znów nie zmieściłam tej historii w dwóch rozdziałach, więc następny też będzie w tym samym miejscu! Pa!

12 przygódOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz