4. Nadzieja

713 79 35
                                    

Zawsze jest nadzieja dla tych, którzy próbują...

***

Nadzieja przychodzi do człowieka wraz drugim człowiekiem...

                                                                                             - Dante Alighieri

***

Wciąż do niego nie dotarło co przed chwilą się wydarzyło i wciąż nie wierzył, że jego ukochany był zdolny do tego. Siedział pod ścianą i patrzył się z wytrzeszczem na nieprzytomnego Katsukiego, przy tym szybko biorąc wdechy. Czy anioły mogły się denerwować i dostać zawału? Victor nie wiedział i nie był pewien, ale czuł, że serce miało mu zaraz wyskoczyć z klatki piersiowej.

-Yuri co to za hałasy?- Usłyszał głos Yurio, platynowłosy tylko podszedł na czworakach i przewrócił ostrożnie Yuuriego na plecy. Na jego twarzy dostrzegał ten ból, ale i też zarówno spokój z powodu tym, że na chwilę nie musiał się przejmować światem realnym.

Odgarnął delikatnie ciemną grzywkę Katsukiego i zacisnął mocniej wargi.

-Yuuri... Dlaczego chciałeś to zrobić?- Załkał mężczyzna, pochylił się nad nim i złożył delikatny pocałunek na jego ustach.- Przecież wiesz, że cię kocham i nie odpuszczę... I że nie chcę byś ty szybko się poddawał.- Dodał cicho, ale zamilkł, kiedy usłyszał jak Yurio i Otabek tu biegli.

Instynktownie stanął pod ścianą i schował się za szafą. Nie wiedział czemu to zrobił, ale miał bardzo dziwne wrażenie, że jak dalej by siedział przy Japończyku i by się pojawili, to coś mogło się stać...

Po chwili do łazienki wparował Yurio w asyście Otabeka. Wzdrygnął się na ten widok.

-Yuuri!- Zawołał nerwowym tonem i szybko kucnął przy nim. Sprawdził tętno i odetchnął z ulgą.- Żyje... Całe szczęście... Beka przynieś wodę.- Powiedział blondyn. Kazach uniósł brwi.

-A nie myślisz, że nie powinniśmy zawołać po pomoc?- Spytał się.

-On jest tylko nieprzytomny, nie widzę, żeby coś brał bo raczej byłby oznaki. Po za tym słyszałem huk, więc prawdopodobnie o coś się trzasnął w głowę, widząc po jego głowie. Zaraz pewnie się obudzi.- Stwierdził Jurij. Mężczyzna tylko przytaknął i wykonał polecenie nastolatka.

Blondyn obejrzał dokładnie Katsukiego, sprawdzając czy są jakieś rany, ale nic nie dostrzegł. Usiadł po turecku i zastanawiał się.

-Co ty chciałeś zrobić Katsuki... Przedawkowanie leków nie wchodziło w grę, bo zabrałem ci wszystkie, które byś zażył...- Podrapał się po głowie, wtedy zaczął rozglądać się za czymś, czym Yuuri mógłby zrobić sobie krzywdę. Rozglądnął się dookoła, aż jego wzrok spoczął na siedzącego Victora przy szafie. Ponownie ta sama zaskoczona mina przy co przy drzwiach, otworzył usta niepewnie i wpatrywał się w niego. Sam Victor zdawał się być zaskoczony i też nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Jeśli on mnie widzi... To czemu nie reaguje? A może myśli, że ma złudzenia? Nie wiem... Ale jeśli naprawdę mnie widzi? To może...- Victor podniósł delikatnie dłoń z podłogi, którą trzymał przy swoich nogach. Yurio jakby wstrzymał oddech i wpatrywał się w ruch Nikiforova. Mężczyzna powoli wskazał palcem wskazującym spód szafki i nie spuszczał wzroku z blondyna.

Nastolatek jakby nagle ożył, szybko podszedł do szafki i wsadził dłoń pod meblem, aż złapał jakąś rzecz. Szybkim ruchem wyciągnął przedmiot, który był schowany. Wytrzeszczył oczy, kiedy zauważył, że to były nożyczki. Ręce mu zadrżały i brał nerwowe wdechy. Ponownie jego wzrok spoczął, na siedzącego mężczyznę pod ścianą.

Anioł Stróż | VictuuriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz