Pożegnanie

621 37 24
                                    

*2 tygodnie później*

Geralt i Kira właśnie podjechali pod bramy Kear Morhen. Przy wejściu stała wyraźnie podenerwowana Yennefer. Wiedźmin zeskoczył z Płotki i zdjął dziewczynkę. Podszedł do czarodziejki żeby ją przytulić i pocałować na powitanie, lecz ona odepchnęła mężczyznę mówiąc.

-Ostatni raz wyjechałeś gdzieś z Kirą! - chwyciła dziewczynkę za rękę i poszły razem do wnętrza twierdzy.

Gdy weszły do środka Yen od razu kazała białowłosej pokazać tą ranę na ramieniu. Kira zdjęła wzmocniony kaftan imitujący ponie gdzie zbroję. Czarodziejka ujrzała dobrze zaopatrzoną lecz nie najlepiej gojącą się ranę. Zajęła się tym natychmiast. Dziewczynka syczała z bólu i wiła się gdy Yennefer rzucała jakieś zaklęcia, a potem na nowo zszywała ranę.

-Już po wszystkim. - uśmiechnęła się i przytuliła dziewczynkę.

Kira wyszła z pokoju, a kobieta zmywała cząstkowe ślady krwi z podłogi i łóżka.

Nagle usłyszała głos zza pleców.

-Yennefer... - ton głosu był nieśmiały i wyraźnie zakłopotany.

Kobieta odwróciła się w milczeniu.

-Yen czy ty ją pokochałaś? - zapytał.

-Geralt... To moje dziecko... Od kiedy tu jest stała się moim dzieckiem, kocham ją! A, a ty, ty zaniedbałeś ją, w pierwszy dzień upiłeś się a w drugi naraziłeś na śmierć z rąk bandytów.

-Yen... Wiem, że źle zrobiłem, ona jest dla mnie jak druga córka...

-To dlaczego pozwoliłeś żeby stała jej się krzywda?

-Nie wiem, sam siebie o to obwiniam i mam ogromne wyrzuty sumienia...

-I słusznie! - krzyknęła i odwróciła się do mężczyzny plecami.

-Yen...

-Wyjdź... Nie mam ochoty z tobą rozmawiać.

Wiedźmin wyszedł posłusznie z pokoju i udał się do kuchni. Usiadł koło Eskela i Lamberta.

-No to nieźle się wdupiłeś... - zaczął Lambert - mieć przesrane u Yennefer... Chłopie współczuje - poklepał go po plecach.

-Masz Geralt napij się - Eskel podsunął mu kufel z "Białą Mewą". - Yennefer całymi dniami od waszego wyjazdu gapiła się w te kryształy i obserwowała was...

-Chłopie, jak zobaczyła że się najebałeś to z nerwów wszystkie jej książki latały po całej twierdzy. - po cichu zaśmiał się Lambert.

-Tak cię to śmieszy!? - wstał wkurzony.

-Ej spokojnie, nie unoś się. Napij się - podał mu kufel.

-Nie dzięki. - burknął, odstawił naczynie i odszedł od stołu.

-No, nieźle... - Lambert podniósł kufel i napił się.

Wiedźmin wyszedł z twierdzy i udał się na plac treningowy. Wyciągnął swój stalowy miecz i poszatkował nim kukłę.

-Już? Odreagowałeś? - podszedł do niego Vessemir.

Mężczyzna popatrzył się na mentora.

-Niszczenie sprzętu treningowego nie jest najlepszym pomysłem - podniósł głowę kukły z ziemi.

Geralt schował miecz.

-Chodź, pójdziemy zapolować na jakąś wiwernę, może wtedy się trochę odprężysz.

Wiedźmin - Nowe pokolenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz