Geralt, ty idioto!

153 8 5
                                    

*Dwa dni później*
Już było późne popołudnie. Eskel, Taler, Pavlo i Kira zbliżali się do bram Novigradu. Niestety mimo pomocy czarodziejki i co paru godzinnych postojów na przemywanie rany spirytusem i zmiany opatrunków, stan chłopaka nie poprawiał się, wręcz przeciwnie. Dostał gorączki i majaczył, więc czym prędzej udali się do Shani.

-Wytrzymaj, proszę Cie... - dziewczynie załamywał się głos. - wszystko będzie dobrze. - kąciki jej ust lekko się podniosły, a oczy przeszkliły się od łez. Chwyciła chłopaka za bezwładnie zwisającą rękę. - wszystko będzie dobrze. - powtórzyła po cichu jakby mówiąc sama do siebie.

- Jesteśmy na miejscu oznajmił wiedźmin. - zsiadł z konia i wziął Talera na ręce. - zabiosę go do Shani.

-Okej... - powiedziała smutnym głosem Kira, po czym zwróciła się do doplera - Pavlo, w Kameleonie powinien być Dudu, jak chcesz to idź do niego. - uśmiechnęła się sztucznie.

-Bardzo chcę, ale nie chcę Cie tak zostawiać samej. - popatrzył ze współczuciem.

-Spokojnie, poradzę sobie. - kontynuowała sztuczny uśmiech. - jest przecież Eskel.

-Jak tak uważasz to w razie czego będę w Kameleonie. - uśmiechnął się.

-Baw się dobrze. - Kira pomachała mu po czym weszła do budynku.

Szybko przemknęła obok chorych, zwijających się z bólu ludzi i weszła do małego pokoju, w którym Shani bada pacjentów. Na łóżku leżał Taler, lecz lekarki jeszcze nie było w pomieszczeniu.

-Gdzie jest Shani? - spytała białowłosa.

-Zajmuje się kimś innym, zaraz przyjdzie. - wiedźmin odpowiedział spokojnym, lecz lekko zmienionym głosem, tak jakby troszkę załamującym się, przy czym chrząknął dwa razy.

-Coś się stało? - zapytała zaniepokojona.

-Nie, wszystko porządku. - patrzył się w ramę łóżka.

-Eskel... - nie zdążyła dokończyć bo w tym momencie do pokoju weszła Shani, przerywając jej pytaniem.

-Co was do mnie sprowadza? - kobieta miała na sobie zakrwawiony fartuch który w pośpiechu zdejmowała.

-Taler. - odpowiedział wiedźmin - rana na brzuchu została zakażona.

Rudowłosa przyłożyła chłopcu rękę do czoła.

-Rozpalony. - szepnęła, po czym odwróciła się i wyciągnęła z szafeczki jakąś fiolkę. Wstrząsnęła nią wlała Talerowi do gardła.

Początkowo zaczął zaczął kaszleć, ale Eskel posadził go do pionu i klepnął pare razy po plecach, po czym z powrotem go położył.

Kirze nie dawał spokoju lekko załamany głos wiedźmina, więc postanowiła wyjść na chwile z pokoju, aby to przemyśleć.

Po wyjściu poczuła znajomy zapach, nie był to zapach przyjemny, bo zalatywało katakumbami i krwią, lecz znajomy.

-Geralt? - szepnęła sama do siebie.

Podeszła pod drzwi zza których bardzo mocno można było czuć woń tego zapachu. Lekko uchyliła drzwi i ujrzała ledwo przytomnego wiedźmina leżącego na łóżku czerwonym od jego krwi.

-Geralt! - przeraziła się. - co się stało?

Jednak białowłosy jej nie odpowiedział, tylko lekko się uśmiechnął i zamknął oczy.

-Geralt! - chwyciła go za ramiona i ujrzała z pięć nowych ran, zaszytych i zabandażowanych, lecz mino wszystko dalej sączyła się z nich krew.

Wiedźmin - Nowe pokolenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz