Rozdział 7

375 27 5
                                    

  Opalałam się na masce czarnego BMW. Nagle spostrzegłam idącego w moją stronę wysokiego, umięśnionego bruneta z pięknymi czarnymi wręcz oczami. Miał na sobie tylko granatowe dżinsy.
-Witaj piękna - powiedział nieznanym mi głosem.
-Hej - odparłam skrępowana.
  Mężczyzna wspiął się po masce po czym zaczął delikatnie dotykać swoimi ustami moją szyję.
-Kocham cię - wyszeptał mi do ucha, poczym zaczął dążyć w kierunku moich ust. Pocałował mnie namiętnie. Ja niestawiałam żadnego oporu. Coś mnie do niego przyciągało. Nie mogłam się oprzeć jego pięknym oczom i  wysportowanej sylwetce.
-Kocham cię - wyszeptałam, na chwilę odrywając się od jego pięknych ust.
-Jeśli chcesz możemy zostać tutaj i trwać w tej chwili w nieskończoność, ale możemy także wejść do samochodu i ... - nagle wybudziłam się z tego dziwnego snu.
Jeny co to było? Mój samochód to przecież myśląca istota, jak bym mogła wejść do środka i... Muszę koniecznie przestać oglądać te dziwne filmy o miłości i powinnam skópić się na rzeczywistości - wydedukowałam.
Więc na dole, w garażu czeka na mnie wielki, gadający robot z kosmosu, który wygląda jak samochód. Cholernie zagmatwana chistoria.
  Gdy zerwałam się z łóżka czułam się jak połamana.

-Auć! Moje plecy, moja głowa - powiedziałam z powrotem żucając się do łużka.
  Doczołgam się chyba do mojej  szawki z ibupromem? Powinno pomóc.
  Z tródem wstałam z łużka i pijanym krokiem dotarłam do szafki. Oczywiście jak na złość nie było tam ani jednej tabletki. Zeszłam na dół ostrożnie stąpając po schodach. Poszperałam w torepce i znalazłam w końcu to czego szukałam. Popiłam tabletkę wodą, po czym zjadłam śniadanie. Przypomniałam sobie, że w kotłowni (nazwałam tak pomieszczenie znajdujące się w garażu) czeka na mnie mój ukochany piesek.
  Jeny! Ja tu bezczynnie siedze z dupą przed telewizorem a mój Gizmo zdycha z głodu! - podświadomie zadałam sobie wielkiego kopniaka w pupę. Sięgnełam szybko saszetkę mokrej karmy i paczkę suchej. Potem pospieszyłam w stronę garażu.

-Ha ha !- powiedział Smokescreen transformując się w robota - co to? - zapytał wścipsko.
  O nie, tylko nie to?! Jestem w piżamie!
Ubrana byłam w krótką szarą pod koszulkę  i w granatowe, luźne szorty.

-To jest piżama ziomuś - powiedziałam próbując naciągnąć bluzkę.
-Pasuje ci słońce - powiedział unosząc do góry swoje metalowe brwi.

-Dzięki - byłam jeszcze bardziej zawstydzona niż wcześniej. Po tym poszłam szybko do kotłowni zamykając za sobą drzwi.
  Czy on śmiał się z mojej piżamy? Powinnam się na niego obrazić!- wybudziłam się z krainy myśli i snów, poczym zaczęłam wsypywać karmę do miski.
Nagle otwożyły się drzwi.

-Czemu się przede mną zamykasz? - droczył się ze mną poczym otwożył drzwi i spojżał co robię.

-Smoke! - krzyknęlam.

-Słucham słońce? - zapytał unosząc do góry jedną brew.

Chciałam na niego na krzyczeć ale by się obraził.
-Jestem w piżamie, jasne! Podaj mi miotłę, stoi przy drzwiach - rozsypałam przez niego karmę.

-Wedle rozkazu - podał mi miotłę.

-Teraz możesz zamknąć drzwi - powiedziałam ostro chcąc pocisnąć robota.
Gdy przestał się mi przyglądać zamknął drzwi. Zaczęłam zamiatać.
  Co on sobie myśi skubany?! Ma tupet!
  Widząc, że klamka od drzwi zaczyna wędrować ku dołowi przybrałam pozę zdenerwowanej (złapałam się za boki i zrobiłam groźną minę).

-Smoke, co ty robisz? - powiedziałam to powstrzymując krzyk.

-Sprawdzam, czy ta bestia cię nie zjadła, od samego rana na mnie szczeka i warczy - miałam ochotę dać mu w twarz ale wiedziałam, że moja delikatna rączka w zetknięciu z twardym metalem mogła by tego pożałować.

-Jak widzisz jeszcze żyję, a poza tym to nie jest bestia tylko mały piesek z płaskim pyszczkiem - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.

-Jeżeli ten „piesek” cię zaatakuje, czy coś to...- nieskończył, bo mu przerwałam.

-Jasne, jeszcze coś? Zamknij za sobą drzwi - odprowadziłam wzrokiem ciekawskiego autobota.
  Skończyłam sprzątać, po czym wyszłam z kotłowni. Otwożyłam drzwi, które prowadzą do domu.

-Zostawiasz mnie? - zapytał lekko rozpaczliwym głosem.

-Idę się ubrać. Obiecuje, że do ciebie przyjdę - powiedziałam.
  Smokescreen zachowujesz się jak małe dziecko - pomyślałam wchodząc do domu.
  Ubrałam czarne joggery  i topkę w moro.
  Gdy zamknęłam swoją garderobę poszłam do darażu.

-Jestem Smoke! Jedziemy nad jezioro - oznajmiłam mu.

-Czemu? - zapytał.

-Jest ładna pogoda, a poza tym Monia dzwoniła to jedziemy - powiedziałam.

-Okey - Smoke transformował z głośnym łoskotem.
  Dotarliśmy na miejsce. Czekała tam na mnie Monia i Edyta.

Transformers || Powrót autobotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz