Na lotnisku Chopina w Warszawie wylądował samolot, z którego wraz z grupką Amerykanów wysiadła szczupła blondynka. Odebrała bagaż i powlokła za sobą ciężką walizkę, mieszczącą cały jej dobytek. Sprawiała wrażenie osoby spokojnej i jednocześnie stanowczej, ale były to tylko pozory. Jej podróż była ucieczką, nie od życia, lecz od męża. Po rozmowie z umierająca pacjentką postanowiła, że stanie przed nim z wysoko uniesioną głową, ale nie dała rady. Gdy tylko się pojawiał, paraliżował ją strach. Poczekała aż wyjdzie do pracy, wyjęła walizkę i uciekła. Planowała to tyle razy, każdy szczegół dopracowała tak, żeby mężczyzna nie znalazł żadnej wskazówki aby ją odnaleźć. Zamówiła taksówkę i poprosiła o zawiezienie na lotnisko. Teraz szła przez odprawę celną walcząc z tym, żeby nie usiąść na środku i nie rozpłakać sie jak małe dziecko. Może wtedy ktoś by jej pomógł?
-Nie! Nie chcę kogoś, kto mi najpierw pomoże, a pózniej jeszcze bardziej skrzywdzi! - myślała Anna
Wyszła z hali przylotów i znajdowała się właśnie w Terminalu A, skąd zamówiła ubera. Dojechała do mieszkania niedaleko Pałacu Kultury, które dali jej rodzice w nagrodę za przyjęcie na studia medyczne. Choć jej mąż, Stanisław, namawiał ją wielokrotnie, żeby je sprzedała, nie zgodziła sie. Umówiła sie z koleżanką, upozorowały sprzedaż nieruchomości, ale Anna nadal była właścicielką mieszkania. W ten sposób miała swoją jedyną tajemnicę, o której nie wiedział Potocki. Wyjęła klucze z kieszeni białych spodni i przekręciła klucz w zamku. Pchnęła drzwi i poczuła zapach domu, domu wypełnionego miłością i zapachem domowego obiadu.
-Nic się nie zmieniło. No może trochę mniej gratów wala się po podłodze! - powiedziała do siebie
Anna zamknęła za sobą drzwi i poszła parę kroków przed siebie. Zostawiła walizkę i usiadła na szarej kanapie.
-Jak dobrze być w domu! - mruknęła pod nosem
Poszła do łazienki, umyła głowę, zmyła makijaż i przebrała się w świeże ciuchy. Zaburczało jej w brzuchu.
-Kurczę, dawno nie jadłam, a w lodówce pewnie tylko światło zastanę.
Nie myliła się, postanowiła więc pójść do sklepu, który prowadziła jej dawna koleżanka z klasy - Paulina. Kupiła chleb wiejski o niezłym składzie bez dodatku cukru, wędlinę, ser i rzodkiewki. Masło ominęła, jak dla niej smakuje bardzo sztucznie i podeszła do kasy.
-Przepraszam, przypomina mi Pani kogoś - odezwała się Paulina
- Już nawet wiem kogo, Paula. Jest taka pewna pani doktor, niezwykle zdolna, utalentowana i jeździ po świecie - odparła nie kryjąc szerokiego uśmiechu
- Anka! Kiedy przyjechałaś? Opowiadaj, co u ciebie?
- Przyjechałam... - popatrzyła na zegarek - jakieś dwie godziny temu, u mnie wszystko dobrze, lepiej opowiadaj co u ciebie!
- Pewnie jesteś zmęczona, po staremu, czas leci, mam dwie pociechy - Tosię i Antka, męża Roberta i jestem szczęśliwa
- Tak się cieszę! Wpadnijcie do mnie, powspominajmy stare czasy, bo widzę, że tu już spora kolejka się utworzyła. Zadzwonię do ciebie, pa!
- Pa Aniu! - odpowiedziała Paulina i pomachała na pożegnanie
Kobieta wróciła do domu, zjadła kolację i położyła się do łóżka. To był ciężki dzień, na szczęście bez swojego oprawcy.
CZYTASZ
Anna i Wiktor - bo miłości czasem trzeba dać drugą szansę
FanfictionJest to opowiadanie o Annie i Wiktorze z Na Sygnale. Jako fanka tej produkcji przeczytałam wszelkie możliwe fanfiction, więc postanowiłam sama spróbować swoich sił. Rozdziały będą z reguły krótkie i nie będą dodawane regularnie ze względu na szkołę...