Cóż, może nie jest to szczyt moich marzeń, ale...

881 25 4
                                    

Już od dłuższego czasu telefon Anny dzwonił, budząc kobietę koło ósmej rano. Z wielkim wysiłkiem uniosła powiekę i spojrzała na wyświetlacz.
-Jasna cholera, Potocki! Czy on kiedyś da mi spokój? - mruknęła kobieta
Wyciszyła telefon, zablokowała jego numer i wykasowała dwadzieścia nieodebranych połączeń. Ciśnienie jej już skoczyło, nie potrzebowała kawy. Pościeliła łóżko i poszła do łazienki. Na śniadanie zjadła resztę kolacji, która jej została i wypiła gorącą, czarną herbatę. Nie miała niczego do zrobienia. Mieszkanie lśniło, jedyne co zostało to oglądanie telewizji. Usiadła w salonie i skakała po kanałach, nie mogąc znaleźć niczego interesującego, bądź pouczającego. Widziała same powtórki albo Talk Show, którego nienawidziła.
-I tak do końca życia? Muszę poszukać sobie czegoś do roboty bo inaczej zwariuję!
Wzięła laptopa z pudrowo-różowej torby i zaczęła przeglądać ogłoszenia pracy w swojej okolicy. Trafiła na ogłoszenie, gdzie proponowali posadę lekarza w karetce pogotowia.
-Cóż, może nie jest to szczyt moich marzeń, ale rachunki same się nie zapłacą...
Znalazła numer telefonu i zadzwoniła do Stacji Ratownictwa Medycznego w Leśnej Górze, do której miała pół godziny drogi. Umówiła się na rozmowę kwalifikacyjną na środę z niejakim doktorem Arturem Górą. Wydawał się być trochę sztywny, ale przynajmniej nie grał pajaca, jak jej poprzedni szef. Było już grubo po siedemnastej, kiedy Anna zgłodniała. Wyszła na zakupy do pobliskiego spożywczaka, jednak nie zastała tam Pauliny. Szkoda. Chciała zaprosić ją na lunch, na pogaduchy. Kupiła najpotrzebniejsze rzeczy i wyszła. Wchodząc na teren swojego osiedla, przypomniała sobie, że kończy jej się szampon, kremik pod oczy i tusz do rzęs, więc udała się do drogerii kosmetycznej, która znajdowała się niedaleko jej mieszkania. Gdy wróciła, rozpakowała zakupy i usiadła na kanapie. Była zmęczona, wiec wzięła  laptopa na kolana, by obejrzeć film, który oglądała z mamą jak była mała. Tak o, z sentymentu. Po skończonym seansie ugotowała owsiankę z borówkami i truskawkami i wypiła herbatę.
-To nie był ciężki dzień, ale ja padam - powiedziała sama  do siebie kobieta.
Przygotowała się do spania i odpłynęła w objęcia Morfeusza. Śnił jej się chłopak na czarnym motorze wiozący swoją dziewczynę o długich blond włosach. Mieli wypadek na skrzyżowaniu, Anna była jedyną osobą, która mogła im pomóc, jednak nie mogła się ruszyć. Jakby ktoś złapał za jej kostki, każda próba ruszenia nogą kończyła się fiaskiem i ogromnym bólem w łydce. Kobieta obudziła się z krzykiem.
-Mam nadzieję, że to nie jest zapowiedź mojej przyszłej pracy... - westchnęła jednocześnie rozmasowując sobie skurcz w łydce.

Anna i Wiktor - bo miłości czasem trzeba dać drugą szansęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz