Wracałam do domu. Upał był nie do zniesienia. Rośliny przebijające się przez warstwę betonu czy chodnika zdawały się smutno usychać w milczeniu. Ja jedynie zapatrzona w rynek ,niegdyś tak tętniący życiem, szłam. Usłyszałam za moimi plecami samochód. Podbiegłam niepewnie nie oglądając się za siebie. Ciekawość nie dawała mi spokoju. Zerknęłam. Moim oczom ukazał się szarawy jeep. Za kierownicom siedział ,dość umięśniony, facet. Stanęłam sparaliżowana strachem. Przecież skorupy nie dbają o siebie. Nie potrzebują tego. Czy to ten dzień!?! Nie zauważyłam że samochód wolno zbliżał się w moją stronę. Nie ruszyłam się, nie mogłam. Ktoś wyszedł i szybkim krokiem podążał w moją stronę. Złapał mnie za ręce tak mocno że aż krzyknęłam z bólu. Oszołomioną wepchną do auta. Nie mogłam powstrzymać płaczu. Krzyczałam, na nic. Byłam zamknięta w małej, ciemnej klatce. Było mi duszno. Próbowałam się uspokoić, jednak emocje nie brały za wygraną. Skup się ,skup się -powtarzałam. Z początku jechaliśmy gładką asfaltową drogą- mówiłam w myślach. Wyboje!! Czekałam tylko na to. Gdzie mamy wyboje, no gdzie!! Z tego co wiem to dziury w drodze znajdywały się jedynie obok ratusza, a raczej w drodze do niego. Skóra na nadgarstku przykuła moją uwagę. Boli!! -pisnęłam zdesperowana i zła. Samochód zwolnił, a w końcu zatrzymał. Usłyszałam już tylko trzech mężczyzn i jeden z nich otworzył drzwi jeepa. Nie potrafiłam patrzyć im w oczy. Znowu złapał za ręce i zawlókł jak niewolnicę do budynku. Przed tym jak założyli mi torbę na głowę zdążyłam zobaczyć budynek. To nie był ratusz. Przecież głupota by było robić to w środku miasta, ale pewnie i tak gdyby nie dzieci, nikt by nie zwrócił uwagi. Szliśmy po schodach, w górę. Gdy nagle zatrzymaliśmy się na jednym piętrze. Zciągnięto ze mnie worek i puścili popychając na ziemie. Leżałam tam kilka minut. Płakałam. Doszło do mnie że bardzo dawno tego nie robiłam. Zapomniałam jak jest czuć się bezbronna, skrzywdzona. -Wstawaj- usłyszałam jakiś głos. Podnosząc się przyglądnęłam mu się. Był to niewysoki, wątłej postury facet. Można byłoby uznać go za nawet pociągającego. Jednak co miałam myśleć o nim w takiej sytuacji. -Gdzi, gdzie ja jestem- zapytałam uznając go za mniej brutalnego od poprzednich.-Cicho- sykną agresywnie. -Idź do tamtego pokoju i ubierz się w kostium tylko bez kombinowania JASNE?- powiedział wskazując żółte drzwi. Pobiegłam tam. W środku było małe krzesło i wokół niego wieszaki z dziwnymi kombinezonami. Na krzesełku leżała karteczka z napisem: ubierz TYLKO kostium ( bez bielizny ani żadnych części twojego ubioru) . PRZESTRASZYŁAM SIĘ. Co się tu odpierdziela. Wybrałam ubranie mojego rozmiaru i podeszłam do drzwi. -Chyba sobie poszedł- pomyślałam otworzyłam drzwi i wybiegłam. Przy schodach stali prawdopodobnie ci sami co zawlekli mnie tutaj. Złapali mocniej niż przedtem. Zjawił się doktorek. - Załatwcie to- powiedział obojętnie. Nie wiedziałam co się dzieje. Zaciągnęli mnie do pokoju. Uśmiechali się. Co oni mają zamiar ze mną zrobić. Jeden trzymał mnie z tyłu za ręce a drugi zdarł ze mnie ubrania, potem szybkim ruchem to co zostało. Wierzgałam, krzyczałam jednak nie mogłam NIC zrobić. Jeden z nich wziął strój zawieszony prze zemnie na oparciu krzesełka i powoli zakładał mi przyglądając się mojemu ciału. To było straszne!!
YOU ARE READING
Kreatywna
RandomWyobraźcie zamknięty świat, w którym ludzie otaczający cię nie potrafią samodzielnie podjąć decyzji, kochać, myśleć, rozumieć. Świat głównej bohaterki sypie się od kiedy skończyła 6 lat i wcale nie zapowiada się że sytuacja się poprawi, jednak ona j...