Co było dalej...

18 3 1
                                    

Potem jeden z nich wstrzykną mi w szyję jakiś  środek. Po kilku chwilach stałam się słaba, senna i zaczęło mi się kręcić  w głowie. Nie miałam siły walczyć. Wzięli mnie pod ramiona i położyli na jakimś łóżku. Zjawił się mężczyzna w białym fartuchu. Ten sam co wcześniej. Zapytał się ,,dryblasów" -Zadowoleni?- nawiązując do okropnych przeżyć sprzed kilku minut. Oni kiwnęli tylko ,uśmiechając się. Potem jechałam tylko. Czułam że się przemieszczam. Nagle ból zawrócił mi w głowie. Tylko tyle pamiętam. 

Obudziłam się w niebrzydkim pokoju z dużym oknem i ścianami ozdobionymi podświetlaną imitacją drewna. Na pościeli leżało białe ubranie złożone starannie w kostkę. Ubrałam je i poczułam wielka ochotę przekonania się co było za drzwiami. Jednak usiałam na łóżku i zaczęłam się zastanawiać czemu tu jestem. Może jestem kreatywną a może błędną. Bardziej jednak byłam pewna pierwszej wersji. Co się teraz ze mną stanie? Zostanę tu?? Nagle szybko jakby niekontrolowanie wstałam i wyszłam. Za drzwiami był duży salon z wyblakłymi pomarańczowymi kanapami i białym oklepanym stolikiem pośrodku, który stał na brązowo-beżowym dywanie. Tam gdzie zwykle znajdywałby się telewizor stała lodówka a obok niej widniał kamienny blat z dwoma palnikami. Wszystko było tak nowoczesne.  Obok stało wielkie czarny fortepian z uchyloną klapom. Wszędzie były ponumerowane szafeczki, a korytarze po obu stronach od drzwi mojego pokoju ciągnęły się jeszcze długo. Nagle zobaczyłam dostojnie ubraną dorosłą kobietę o białych włosach i spódnicy. Podeszła do mnie szczerze uśmiechając się i... stanęła przede mną. Wpatrywała  się najwyraźniej w moje oczy, albo ranę. Szczerze mało obchodziło mnie co myślała w tej chwili. Moim jedynym pragnieniem było dowiedzenie się wszystkiego. W mojej głowie kłębiły się dziwne myśli, pytania, zagadki nie mające logicznej albo zrozumiałej odpowiedzi. W końcu zdesperowana prawie krzycząc zapytałam - Gdzie do jasnej cholery jestem!?!- Kobiety odpowiedziała jakby przez mgłę że wszystkiego się dowiem ale najpierw powinnam zjeść ,,coś".-nie no naprawdę?!!? , lepiej żebym sobie wszystko przemyślała na własną rękę pochłaniając ,,coś" czego bynajmniej jedzeniem bym nie nazwała.- pomyślałam  Dlaczego?? Od kilku lat nie zjadłam nic przypominającego jedzenie.  Kobieta odwróciła się tylko i poszła w stronę od której przyszła. Stałam osłupiała. Nagle zatrzymała się i popatrzyła na mnie z lekkim grymasem zdziwienia an twarzy? -Idziesz?- zapytała sztucznie tym razem uśmiechnięta.  Podbiegłam jednak zawroty głowy skutecznie mi ta czynność utrudniły. Podeszła do wielkich ciemnobrązowych  drzwi sięgających do sufitu, jednak ten i tak do wysokich nie należał. Przypomniała mi się wycieczka. Nie wiem ile miałam lat podczas niej jednak wiem że zwiedziłam wtedy ogromny kościół o bardzo zdobionym sklepieniu. Miałam wtedy normalne życie, więc mój wiek nie mógł przekraczać kilku lat.  Uchyliła je  delikatnie a moim oczom ukazała się wielka jadalnia. Szarość w tym pomieszczeniu posiadała różne odcienie, począwszy od ciemnego linoleum na podłodze, przez jasnoszare blaty okrągłych niskich stołów ,skończywszy na dziwnej bieli zmieszanej z węglową czernią. W, zdawałoby się, przypadkowych miejscach wznosiły się podtrzymujące strop kolumny a po prawej  stronie wielki blat gdzie, prawdopodobnie, odbierało się posiłek. Na stole przy oknie leżał talerz z pachnącą na całą salę wołowiną oraz typowymi dodatkami. -Wow, nie no czy to mój ostatni posiłek??? Kurcze pusta sala a właśnie ta baba zaprowadziła mnie bym ,,coś" zjadła. Nie no muszę to wszamać bo po prostu umrę-myślałam. Zawroty głowy i ogólnie złe samopoczucie potęgowały tylko głód. Kobieta stanęła przy owym stole i odsunęła krzesło. -Siadaj i jedz!!- oświadczyła zadowolona. -To dla mnie?-zapytałam niepewnie jednak w głębi duszy wiedziałam to. Kobieta przytaknęła i usiadła na przeciwko. Podbiegłam tym razem bez problemu i usiadłam. Ona bardziej skupiona niż wcześniej zaczęła odpowiadać na pytania ,które niepokoiły moją głowę jeszcze kilka chwil wcześniej. -Jesteś tu ponieważ jesteś inna niż osoby z twojego otoczenia. Tacy jak ty są jakoś utalentowani, stworzeni do wyższych celów. Musimy tylko was rozpoznać. Wyłowić ja cenny skarb.- mówiła spokojnie i przekonująco.- Okłamuje mnie!!! przecież to nie jest ,,wyławianie" tylko uśmiercanie ludzi. Czyli będzie brnąć w to ,a nie przyzna dlaczego ludzie dziwaczeją.-myślałam, byłam zbyt zajęta jedzeniem by odpowiedzieć więc tylko wsłuchiwałam się w jej błogi głos.- porwali cię ale nie martw się. Jesteś bezpieczna. Nie wrócisz do poprzedniego życia. Są tu inni ,tacy jak ty. Znajdziesz przyjaźń i będziesz częścią tej rodziny.- w tej chili wstała i zaczęła się przechadzać. Spojrzałam jakby niekontrolowanie na okna. Zasłonięte roletami wydawały się smutne.-Dlaczego nikogo nie ma?- zapytałam wycierając twarz jednowarstwową szorstką chusteczką znalezioną pod sztucami.-Jeszcze śpią. wstałaś wcześniej bym mogła ci to wytłumaczyć. Dołączysz do nich za...-spojrzała na zegarek -18 minut, będziesz uczęszczała na zajęcia, podobnie jak w szkole- uśmiechnęła się znowu. Usiądź na kanapie w salonie. Wyznaczę kogoś by cię oprowadził.   

KreatywnaWhere stories live. Discover now