BRAMA

3 1 0
                                    

Przez większość czasu unikałam Natalie, zważywszy na to że ja i Andrew byliśmy nierozłączni, ona mnie również. Zwykle wulgarnie ubrana dziewczyna była jedyną osobą, która wydała się tu niczego nie udawać. Każdy tutaj zachowywał się dziwnie, nienaturalnie. Zanim tu trafiłam udało mi się poznać kilkoro z ,,kreatywnych" i muszę przyznać to określenie niesamowicie do nich pasowało. W większości wybitni ludzie, utalentowani i pomysłowi, pomysłowi, o duszach przesiąkniętych pasją. Tu tworzyli dzieła godne Chopina, Picassa czy chociażby Shakespeare-a. Dlaczego się tu znalazłam?!? Przecież nigdy nie śpiewam, nie tańczyłam ani nie pisałam poematów. Zawsze wiedziałam że nie jestem wyjątkowa. Urodzić się, przeżyć i bezboleśnie umrzeć - to był mój plan na siebie, ponieważ dlaczego zatwardziała ignorantka miałaby czegoś dokonać? Moimi przemyśleniami postanowiłam podzielić się z Andrew:

-Dlaczego tu jestem?- zapytałam pewnego wieczoru bezczynnie wylegując się na łóżku w morskim pokoju.

-Co masz na myśli? - odpowiedział pytaniem na pytanie uśmiechając się przy tym uroczo. Dlaczego ty tak na mnie działasz?

-Powinnam skończyć za murem jak Emily...- burknęłam zamyślona w głębi pewna tego co powiedziałam.

-Nie mów tak!- zaprzeczył. Chyba przypomniał sobie moją wieczną samokrytyke, którą bez wytchnienia tępił.

-... albo jak rodzice...- ciągnęłam

-Słuchaj!! Nie mów tak skoro tu trafiłaś, jesteśmy tu razem i to się liczy!- mocny opanowany głos zagrzmiał w pokoju. Gdybym go nie znała mogłabym przypuszczać że coś jest nie tak, jednak jego ,,wybuchy" nie zdarzały się wcale tak rzadko.

- Nawet nie próbuj zastanawiać się ile razy wyobrażałem sobie co się z tobą działo. Całymi nocami miałem przed oczami obraz twojego gnijąceo ciała...- wyznał wrzeszcząc.

Chyba to go zmieniło -zmiękł. Poczułam nagłe uderzenie gorąca i przyspieszone bicie mojego serca, które niczym pies pragnęło urwać się ze smyczy i daleko uciec. Słowa tego chłopaka docierały do mnie tym mocniej gdyż sama długo zastanawiałam się jak zginą.

- To tylko Emily...- próbowałam się tłumaczyć lecz szok nie pozwalał mi złożyć zdania.

-Tak, wiem- powiedział z ulgą zmieszaną ze zmęczeniem podsyconym zdarzeniami ostatnich dni.

- Hej, już dobrze, przecież tu jestem- zbliżyłam się do niego powoli, tak by nie zorientował się. Jego oczy przepełnione tyloma przeżyciami teraz wpatrywały się w sufit. Natłok wspomnień chyba go przygnębił. Przytuliłam się by ocknąć go lecz melancholia nie ustępowała. Nagle bardzo zapragnęłam by mnie pocałował, rozebrał... jednak nie potrafiłam przerwać chwili zadumy.
Wyszłam z pokoju chaotycznym krokiem, byle jak najszybszej nabrać świeżego powierza, które nie zostało skażone przez naszą rozmowę. Długi biały korytarz ciągną się po obu stronach sprawiając wrażenie labiryntu. Ściany zakryte śnieżną okreiną kryły drzwi, steki drzwi do pokoi, klas, wspólnych łazienek i jadalni jednak żadne do wyjścia. Usłyszałam przytłumione głosy zażartej dyskusji dobiegające z salonu. Dlaczego nie miałabym poznać kogoś jeszcze? Udałam się zbawiona śmiechami i raz po raz wykrzykiwanymi argumentami. Podeszłam cicho by w razie czego pozostać niezauważona. Na kanapach zastałam Cliffa w towarzystwie chłopaka o kruczoczarnych włosach, tego który zmierzył mnie zimnym wzrokiem niemalże pełnym nienawiści kiedy wkraczałam w ten świat. Miał na sobie szeroką czarną bluzę z wytartymi białymi literam : NO FU*KING WAY. Od kiedy tu jestem zastanawiam się dlaczego nieznany mi, na ogół przystojny, chłopak z taką wściekłością przywitał mnie w BRAMIE. Podeszłam bliżej zbawiona szansą na rozmowę z Cliffem, choć nie patrzyłam już na niego w kategoriach: chłopak/ kochanek. W kącie stała Natalie, jak zwykle, w wyzywającym outficie. Czarna przeswitująca koszulka z głębokim dekoltem oraz spodnie z wyciętymi paskami materiału przykuły moją uwagę. Ciekawe -pomyślałam- musiała je chyba sama wyciąć.

-Cześć !- odezwałam się wreszcie skupiając na sobie całą ich uwagę. Doszło do mnie że niezbyt lubię być w centrum zainteresowania. Starałam się brzmieć przyjaźnie i wesoło, a jednocześnie słodko.

-Hej, poznałaś już Dylana?- Cliff jak zawsze ciepło przywitał mnie oraz dopilnował bym nie czuła się niezręcznie czy nie na miejscu. Sama treść pytania niosła ze sobą o wiele mniej ufności. W tym momencie wzrok Dylana nie wydawał się być złowrogi, wręcz ciekawski, a jego oczy jakby rozbłysły.

-Nie, jeszcze nie - odezwał się z uśmiechem jakby moje pojawienie się miało dać początek orgii.

-Jestem Kara...- podeszłam krokiem paralityka do chłopaka wyciągając rękę w jego stronę. Zachłanny uśmiech znikł z twarzy ciemnowłosego 17-latka ( tak na moje oko), a na jego miejscu pojawił się szczery i wyrozumiały wyraz twarzy. Kim jesteś i o co ci chodzi ?!?!?! Nie dam się poderwać na samym wstępie, w ogóle nie dam się poderwać!!!

-O czym gadacie?- zagadnęłam by tylko nie utrzymywać dłużej kontaktu wzrokowego z Dylanem.

-O istocie odczuwania czasu- wycedziła szyderczo Natalie. Tej to lepiej jest nie podpaść. Jej obecność znacznie ograniczała moją strefę komfortu, a ironia przez brak uprzejmości irytowała bez końca.

-Przestań co?- rzucił czarnowłosy chłopak.

-Rozmawialiśmy o nauczycielach...- powiedział Cliff.- Jeszcze ich poznasz, spokojnie- tłumaczył jak dziecku.

-Rozumiem- żywo przytaknęłam. Nastała ta niezręczna cisza, zabijająca ewentualne dopowiedzenia. Wzrok Dylana mnie przeszywał, zbyt śmiały jak dla mnie.

-Wytłumaczysz mi...-zwróciłam się do niego -... dlaczego tak dziwnie na mnie patrzyłeś mojego pierwszego dnia?!?-

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 06, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

KreatywnaWhere stories live. Discover now