Czwartek nadszedł zdecydowanie za szybko. Nico skończył zajęcia i właśnie wychodził na spotkanie z Frankiem i Hazel, gdy nagle przystanął z przerażenia. Szybko napisał wiadomość do swojej siostry.
Do: Hazel
(5:23) o mój boże, Hazel. miałem mu kupić prezent?
(5:24) cholera jasna, co powinienem kupić twojemu chłopakowi?
(5:24) on mnie nawet nie lubi
Od: Hazel
(5:25) nie musisz mu niczego kupować
(5:26) po prostu bądź dla niego miły, to może w końcu przestanie się ciebie bać
(5:27) to najlepszy prezent. mógłbyś go podarować każdemu
Do: Hazel
(5:29) ha ha ha
(5:30) zaraz spotkamy się w restauracji i zjemy kolację, podczas której NIE BĘDĘ się dobrze bawić
Od: Hazel
(5:32) wywracam oczami
Gdy Nico przyszedł do restauracji, przez chwilę rozglądał się po pomieszczeniu, dopóki nie zobaczył swojej siostry i jej chłopaka. Wziął głęboki oddech, zmusił się do uśmiechu (a raczej do czegoś co ewentualnie można by było nazwać uśmiechem ) i dosiadł się do ich stolika. Frank jest dla Hazel bardzo ważny, pomyślał, powinienem postarać się chociaż odrobinę.
— Cześć — powiedział. Hazel uśmiechnęła się do niego, a Frank niezręcznie mu pomachał. — Zamówiliście?
— Czekaliśmy na ciebie.
— Och... — Skrzywił się. — Przepraszam.
— Nic się nie stało — odpowiedział Frank. Nico zmusił się, żeby zachować chociaż w połowie sympatyczny wyraz twarzy.
— Umm... wszystkiego najlepszego. — Frank potarł swój kark i wlepił wzrok w stół.
— Dzięki.
Jezu, było tak bardzo niezręcznie. Pojawił się kelner i Nico był wdzięczny za okazję do przełamania ciszy... dopóki nie podniósł wzroku.
— Och.
Pan Słoneczko popatrzył na niego z bardzo dziwnym wyrazem twarzy. Później, jak gdyby otrząsnął się z zamyślenia i podał im menu.
— Cześć.
Jezus Maria, czy on go śledził? Jakim cudem ten facet był dosłownie wszędzie, gdzie przychodził Nico?
Nico odkaszlnął.
— Taaa.
Hazel przeskakiwała wzrokiem od jednego do drugiego.
— Znacie się?
Kelner otworzył usta, ale Nico zdążył go uprzedzić, zanim jego siostra mogłaby zdobyć jakiekolwiek dowody, którymi mogłaby udowodnić mu winę.
— Niezbyt. Po prostu kojarzymy się z kampusu. — Do tego obściskiwaliśmy się, jakbyśmy byli ostatnimi ludźmi na ziemi i zrobił mi najlepszego loda w życiu. A później wpadliśmy na siebie w klinice chorób wenerycznych.
Kelner popatrzył na niego dziwnie. Nie z mieszaniną humoru, szczęścia i ciekawości, jak wcześniej. Teraz jego spojrzenie było niemal wrogie.
CZYTASZ
Przy włączonym świetle
FanfictionNico jest przyzwyczajony do jednorazowych numerków. To, do czego nie jest przyzwyczajony, to ciągłe wpadanie na nieznajomego, który najwyraźniej nie rozumie konceptu JEDNEJ NOCY. Zdecydowanie nie jest też przyzwyczajony do tego, że ich spotkania pow...