Rozdział XI: Tartar

4.9K 458 193
                                    


Nico nie mógł powiedzieć, że lubi Tartar, ale szczerze powiedziawszy... nie było chyba nikogo, kto lubiłby Tartar. Przy barze tłoczyło się kilku młodych ludzi ale, tak jak powiedziała Piper, w tym klubie nikt nie przejmował się brakiem pełnoletniości. Tak długo, jak nie wyglądałeś na dwunastolatka, mogłeś wejść do środka i zamówić wszystko co chcesz.


Gdy stanęli przed klubem, czekali już na nich Percy i Annabeth, rozmawiający z Hazel i Frankiem. Gdy ich zobaczyli, Annabeth przyciągnęła Piper do mocnego uścisku.

– Gratulacje! – powiedziała.

Hazel przytuliła ją następna, uśmiechając się szeroko. Percy i Jason, nieznośni jak zawsze, rzucili się sobie w ramiona, krzycząc głośno i kołysząc się na boki. Nico wywrócił oczami.

– Cholerni idioci – mruknął do Franka.

Frank podskoczył, patrząc na niego z szeroko otwartymi oczami i uśmiechnął się lekko.

– Wejdźmy do środka – powiedział Jason.

– Musimy? – zapytał Percy. – To miejsce przyprawia mnie o ciarki.

– Nie martw się, Percy. Obronię cię.

– Aw, dzięki bracie! – Wyszczerzyli się do siebie i weszli do baru.

Nico spojrzał na Piper i Annabeth.

– I wy niby zdecydowałyście się spędzić resztę życia z tą dwójką?

Annabeth roześmiała się.

– Nie przypominaj mi.

Gdy weszli do środka, wszystkie stoliki były zajęte, ale Annabeth i Piper podeszły do grupki ludzi, siedzących przy jednym z największych stołów. Nico usłyszał coś, co brzmiało jak: „Mam dzisiaj urodziny, a ona właśnie się zaręczyła". Po kilku kolejnych słowach, których Nico nie mógł usłyszeć, wszyscy wstali i wyszli. Will zagwizdał.

– Jest przerażająca.

– Wiem. Jeżeli wywiąże się jakaś bitka przy barze, upewnij się, że Annabeth jest po twojej stronie.

Usiedli przy stole. Po kilku minutach podbiegł do nich Leo.

– Jesteś ostatni, Valdez. Stawiasz piwo.

– Daj spokój.

– Takie są zasady.

– Dobra, ale wiedzcie, że kupię wam najtańsze i najgorsze piwo, jakie znajdę.

– Więc... – Percy odwrócił się w stronę Piper – Oświadczył się?

Nico wybuchł śmiechem. Wil uśmiechnął się lekko. Annabeth uniosła brwi.

– Coś przegapiłam?

– Jason się nie oświadczył – powiedział Nico z uśmiechem. – Ona to zrobiła! Jason ukrył się w łazience i pół godziny czekał, aż przywiozę mu pierścionek.

– Zuch dziewczyna! – powiedziała Hazel.

Jason ukrył twarz w dłoniach.

– Więc siedziałam tam całkiem sama, zastanawiając się co się stało, ponieważ wybiegł z pomieszczenia wyglądając na przerażonego. Chciało mi się płakać, a on dalej nie wrócił z łazienki. Zrobił to dopiero po dwudziestu minutach. Usiadł obok mnie, wyciągnął pierścionek i powiedział: „Planowałem to od trzech miesięcy".

– Spierdoliłeś sprawę, czyż nie, Grace?

– Tak, tak. Spierdoliłem. Wiem!

– Macie już datę? – zapytał Frank.

Przy włączonym świetleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz