Nico obudził się na Słońcu.
Nie dosłownie, oczywiście. Po prostu wczoraj zapomniał opuścić żaluzje, a wnioskując ze światła wlewającego się do jego pokoju, zaczynało właśnie świtać. To nie była jednak jedyna rzecz, która przyczyniła się do jego pobudki. Słońce świecące w twarz to jedno, ale chłopak krzątający się po sypialni był równie rozpraszający.
— Em... — Nieznajomy mruknął coś niewyraźnie. Nazwanie go „Chłopakiem" byłoby chyba niewłaściwym określeniem. Był półnagi i bez koszulki. Miał na sobie jedynie parę wyblakłych dżinsów, a po chwili też zakłopotany wyraz twarzy, gdy zakładając skarpetkę, wpadł na ścianę. Gdyby Nico był bardziej poetycki, prawdopodobnie mógłby porównać go do Słońca — blond włosy, miła dla oka opalenizna i jasne piegi (które Nico bardziej pamiętał z poprzedniej nocy, niż widział teraz) pokrywające nos.
Piegi pamiętał. Nazwiska, niekoniecznie.
— Wybacz — kontynuował nieznajomy. — Chciałem wyjść, zanim się obudzisz.
Jeżeli chodziło o jednonocne numerki, to Nico miał ich na koncie akurat tyle, by ciągle można było uznać je za „nieplanowane, ale typowe doświadczenia na studiach", ale Hazel ciągle uważała, że było ich zbyt wiele.
— Jezus, Maria, Nico! Kto wie, kim byli ci ludzie?
— Problem w tym — powiedział niechętnie, ponieważ nie jest to temat, który powinno się poruszać ze swoją młodszą siostrą — że, nie szukam związku, tylko okazji do dobrego seksu.
— Czy to dlatego, bo ciągle durzysz się w Percym? — zapytała cicho i uprzejmie, co było idealnym przeciwieństwem jego gwałtownego i raczej nieprzekonującego zaprzeczenia.
Ale to naprawdę nie była prawda. To jasne, że Nico ciągle czuł coś, co można nazwać cholernymi romantycznymi uczuciami, do Percy'ego, ale to nie to pchało go do ramion (i łóżek) nieznajomych. Gdyby miał być szczery, to chyba była to samotność, ale niezbyt chętnie podzieliłby się z Hazel swoimi przemyśleniami — już potrafił sobie wyobrazić spojrzenie, które rzuciłaby mu po takim wyznaniu. Rzucała mu je za każdym razem, gdy wymsknęło mu się coś podobnego.
Był raczej zaskoczony tym, że „słoneczny facet" próbował nawiązać z nim rozmowę.
— Uch, w porządku. Możesz chociaż opuścić żaluzje, zanim wyjdziesz?
Chłopak podszedł do okna i posłusznie opuścił żaluzje, w końcu blokując nieznośne promienie słoneczne. Nico odwrócił się tyłem, żeby wrócić do snu, gdy zauważył, że nieznajomy ciągle był w pokoju.
— Zgubiłeś coś? — zapytał o wiele bardziej opryskliwie, niż zamierzał. „Słoneczny facet" potarł kark i zaczął bujać się na piętach.
— Um, nie.
— To, co tu jeszcze robisz? — Usiadł zirytowany, nie doczekując się rozwinięcia wypowiedzi.
— Po prostu... — Nico był zmęczony. Poranki nie były jego ulubioną porą dnia, a do tego zaczynał mu doskwierać kac. — Nigdy wcześniej tego nie robiłem. Naprawdę nie wiem co teraz.
— Och... — Nico nie miał ochoty mówić mu, że takie spotkania były dla niego codziennością. — Zazwyczaj po prostu wychodzisz. — Prawdopodobnie powinien być milszy, ale było wcześnie, miał kaca i naprawdę nie chciał zajmować się teraz kryzysem moralnym kolesia, który po raz pierwszy przespał się z nieznajomym.
— Tak po prostu? Żadnej... wymiany numerów? Żadnych pożegnań, czy jakiegoś „dziękuję"?
Kąciki ust Nico uniosły się w krzywym uśmieszku.
CZYTASZ
Przy włączonym świetle
FanfictionNico jest przyzwyczajony do jednorazowych numerków. To, do czego nie jest przyzwyczajony, to ciągłe wpadanie na nieznajomego, który najwyraźniej nie rozumie konceptu JEDNEJ NOCY. Zdecydowanie nie jest też przyzwyczajony do tego, że ich spotkania pow...