Rozdział osiemnasty

5.8K 309 60
                                    


Ostrzegam!

+18

Opowiadanie zawiera wulgarny język oraz sceny seksu, niejednokrotnie brutalne.


Jeżeli jesteś osobą nieletnią, czytasz na własną odpowiedzialność.

Leżę w łóżku i próbuję zdefiniować szczęście. Wiele osób odpowiedziałoby pewnie, że to pieniądze, inni zarzekaliby się, iż to rodzina, jeszcze ktoś obstawiałby zdrowie. A ja? Przekręcam się na bok, podpieram na łokciu, patrzę na śpiącą Avalon i czuję, że właśnie to jest szczęście. Uśmiecham się na widok lekko rozchylonych warg, zaciśniętej pięści na brzegu pościeli, którą przytula oraz spokoju, jaki w tej chwili od niej emanuje. Być może zabrzmię jak cipa, ale gdyby to ode mnie zależało, chciałbym w ten sposób spędzić resztę życia.

Ta noc mogła skończyć się tragedią. Katastrofa wisiała w powietrzu, a wszystko dlatego, że nie potrafiłem zapanować nad pożądaniem jakie czuję, gdy Ava jest w pobliżu. Było co najmniej kilka opcji, żeby tego uniknąć; mogłem dalej udawać, że śpię, mogłem nie wchodzić do jej pokoju lub wyjść z niego, kiedy Ava się rozebrała. Nie zrobiłem nic.

Zostałem z nią na całą noc. Nie zmrużyłem oka na dłużej niż pół godziny. Było to bardziej czuwanie niż sen. Bałem się, że nieświadomie zrobię coś, co przyprawi ją o zawał serca. Mogłem wyjść i wrócić do salonu, jednak idąc tym tropem, zastanawiam się co by pomyślała po przebudzeniu i zorientowaniu się, że ją zostawiłem. Jest to wszystko dla mnie nowe. Nigdy nie miałem tylu dylematów po nocy spędzonej z laską.

Ava wierci się, zyskując moją uwagę. Zerkam na nią, ale mam wrażenie, że nadal śpi. Za to Harper już nie. Nieśmiało zagląda do pokoju i gdy mnie dostrzega powoli się wycofuje.

- Już nie żyjesz - szepczę.

Jej uśmieszek znika z twarzy.

"Tak, teraz główkuj, co wydarzyło się w nocy", myślę i pokazuję jej żeby wyszła. Robi to bez sprzeciwu. Zamyka za sobą cicho drzwi. W tym samym czasie Ava kładzie na mojej piersi dłoń. Czuję przyjemne ciepło rozchodzące się od tego miejsca po całym ciele.

- Przepraszam - duka zaspanym głosem. - I dziękuję - dodaje.

Zsuwam się, by spojrzeć w jej oczy. Próbuje uciec wzrokiem, ale jej nie pozwalam.

- Za co? - pytam, choć chyba znam odpowiedź.

- Przepraszam za to, że nie dałam rady. - Wzdycha. Kładzie dłoń na moim policzku i delikatnie pociera go kciukiem. - A dziękuję za wyrozumiałość.

Przysuwam ją bliżej siebie i oddycham z ulgą, że po wszystkim postanowiliśmy się ubrać. Gdybyśmy tego nie zrobili, mogłaby poczuć jak bardzo właśnie jestem podniecony jej bliskością.

- Daj spokój, Ava. Nie masz za co przepraszać, a tym bardziej dziękować.

Nie myśląc wiele, wplatam palce w jej potargane włosy, pochylam się i całuję. Spodziewam się odtrącenia, ale w zamian otrzymuję przyzwolenie, kiedy rozchyla swoje wargi. Kontrolowanie się przy niej jest niemal bolesne. Mam ochotę zedrzeć z dziewczyny piżamę i pokazać, jak cholernie mi na niej zależy. Jednak tego zrobić nie mogę, więc wkładam w pocałunek tyle pasji, ile tylko mogę. Oplata mnie rękoma w pasie, wędrując dłońmi po plecach. Przestaję myśleć racjonalnie. Obracam ją tak, że leży na plecach, a ja na niej, podpierając ciężar ciała na łokciach. Pogłębiam pocałunek, a gdy nie protestuje i dołącza do mnie, mam ochotę wyć jak kojot ze szczęścia. Nie przekraczamy granicy i ku własnemu zdziwieniu nie przeszkadza mi to. Jest mi dobrze tak jak jest, bo mam ją w swoich ramionach. Jest tu ze mną i chyba dla mnie, a przynajmniej mam taką nadzieję.

Raise the DeadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz