Rozdział dziesiąty

4.8K 307 17
                                    

Avalon

Wcześniej

Mężczyzna krąży dookoła mnie, bacznie obserwując każdy fragment mojego ciała. Czuję jego wzrok na sobie tak namacalnie, jakby mnie dotykał. Jest wyższy ode mnie o głowę, jego kasztanowe włosy pokryte są nielicznymi oznakami upływającego czasu, tak samo twarz, na której widoczne są pierwsze zmarszczki. Gdybym spotkała go w normalnych okolicznościach, pomyślałabym o nim jak o sympatycznym starszym mężczyźnie, który z całą pewnością w młodości złamał niejedno kobiece serce, a i teraz bez trudu mógłby mieć każdą kobietę, jaką by tylko chciał.

Słyszę swój przyśpieszony oddech. Tętno podnosi mi się do takiego stopnia, że szum w głowie staje się nie do wytrzymania. Mam wrażenie, że za chwilę zemdleję, choć nie byłoby to najgorsze wyjście. Może mój nabywca zrezygnuje ze swoich planów i mnie odeśle.

Nie! To jednak zły pomysł.

Donatello, jak zwrócił się do niego Knife, staje za moimi plecami. Czuję jego ciepło i oddech. Nie mam pojęcia, czego się po nim spodziewać, dlatego moja dusza aż krzyczy z rozpaczy, podczas gdy ciało zachowuje się jak sparaliżowane. Donatello dotyka palcem skórę tuż za uchem. Drżę, choć przecież nie robi mi krzywdy. Wiem, że to instynkt daje o sobie znać, błagając, bym zachowała czujność. Nie przyprowadzili mnie tutaj na rozmowy i wieczorną herbatkę. Jestem tu w konkretnym celu.

– Jesteś taka apetyczna, Cukiereczku.

– Panie Donatello...

– Tak, Cukiereczku?

– Proszę mi pomóc – mówię, choć jest to coś kompletnie nie przemyślane.

Jego głęboki śmiech trafia głęboko do moich trzewi.

– Pomóc ci? – Okrąża mnie i staje ze mną twarzą w twarz. – Jak mam ci pomóc?

W pierwszym odruchu chcę się wycofać, ale szybko dociera do mnie, że to moja jedyna szansa. Nie ryzykuję niczym.

– Uciec. Błagam, niech mnie pan puści.

Przez chwilę patrzy na mnie, jakby rozważał moją prośbę, ale gdy wybucha śmiechem, znam już jego odpowiedź.

– Cukiereczku – cmoka – gdybym ci pomógł, oznaczałoby to, że wyrzuciłem pieniądze w błoto, a ja bardzo nie lubię marnować moich pieniędzy. Poza tym, mój fiut staje na samą myśl o tym, co z tobą zrobię. Wypuszczenie cię, byłoby dla mnie tak samo paskudne jak zabranie dziecku lizaka. – Pochyla się i szepce mi wprost do ucha. – Nie zabiera się dziecku lizaka. A teraz – odsuwa się i klaszcze w dłonie – sprawa wygląda następująco. – Z wewnętrznej kieszeni swojej marynarki wyciąga papierosa, zapala go i siada w fotelu. – Jeśli będziesz grzeczna i posłuszna to gwarantuję ci, że... – Milknie na chwilę i zastanawia się nad czymś. – Nie. Bycie miłym nie leży w mojej naturze. Zrobisz wszystko co będę chciał, a wrócisz o własnych siłach. Widzisz, Knife'owi zależy jedynie na tym, żebyś wróciła żywa, a to daje mi spore pole do popisu.

Przełykam gul w moim gardle. Po jego słowach przestaję wątpić w jego bujną wyobraźnię. Powiedzenie „Nie oceniaj książki po okładce" zdaje się tu idealnie pasować. Z zewnątrz miły, starszy pan, w środku sadysta, co pokazuje już po chwili. Szukam ucieczki, ale Donatello szybko zastępuje mi drogę, uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Powietrze zmienia swój zapach na doskonale znany mi odór, zwany strach. To jego pożądliwe spojrzenie na mnie działa paraliżująco. Gdy Donatello robi krok w moją stronę przestaję myśleć racjonalnie i rzucam się do ucieczki. Próbuję go wyminąć, ale jak na kogoś dużo starszego ode mnie, ma niesamowicie szybki refleks. Chwyta mnie za włosy i ściska je w pięści. Padam na kolana ze łzami w oczach, które nie robią na nim wrażenia.

Raise the DeadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz