Prolog

45 7 0
                                    

 Krzyczę wokół otaczającego mnie tłumu, lecz niczego nie słyszę, panuje tu nieustanna cisza. Podbiegam do każdego, kogo napotkałam, drąc się niemiłosiernie, ale jedyne co uzyskałam to tylko milczenie. Nie minęło nawet kilka minut, a niekontrolowanie upadłam na ziemię, nie mogąc nic zrobić, nawet musnąć koniuszkiem palca podłoża, na którym spoczywałam. Ludzie nie zwracali na mnie uwagi, czułam się samotna, chciałam z kimś porozmawiać, wiedzieć, że zostanę usłyszana, gdy tymczasem zmagałam się z samą sobą. Nadal nie mogłam się ruszać, ale dlaczego nikt mnie nie widzi, nie słyszy? Dlaczego nadal nikt mi nie pomoże? Ten stan trwał dla mnie wieczność, mimo iż mógł trwać kilka dni. W końcu i ja zamilkłam. Nie byłam w stanie już nic wydukać nawet półsłówka. Myślałam, że naprawdę zwariowałam.

Czy to własny umysł płatał mi figle? Czy to miał być koniec mojej marnej egzystencji? Niespodziewanie wszystko obok mnie się rozpływało, lecz po kilku chwilach i ja znikałam. Czy właśnie tak wygląda śmierć? -Pełna samotności, ciemności, jaka mnie ogarniała?

Błąd!

Zobaczyłam coś jaśniejszego od promyka słońca i słyszałam cichy głos skierowany do mnie.  

KaoriWhere stories live. Discover now