Rozdział 1

41 7 2
                                    

  Zobaczyłam coś jaśniejszego od promyka słońca i słyszałam cichy głos skierowany do mnie.


..............................................................................................................................................................

-Kaori ocknij się, proszę !

Słowa, które słyszałam, powtarzały się kilkakrotnie, a ja odwróciłam się w stronę źródła głosu. Ocknęłam się a nade mną stał Saoki, który rzucił się na mnie z płaczem i zaczął przytulać. Bez słowa odwzajemniłam jego objęcie. Zwątpiłam w ułamku sekundy, że wszystko dzieje się naprawdę. Zanim się obejrzałam Saoki charakterystycznie przeczesywał moje włosy palcami, wiedząc, że nie jestem w stanie złapać tchu, zaprzestał czynność i zawołał Yaokiego. Wzrok powoli mnie zawodził, zaczynałam widzieć na jawie pewną ozłoconą bramę. Czy znowu miała nadejść chwila samotności, czy może ktoś wyciągnie mnie z tego, co miało zaraz nadejść?

Byłam idealnym królikiem doświadczalnym, jak może czuć się człowiek bez możliwości porozmawiania z kimś. Od tamtej chwili bałam się, bałam się nie bólu, lecz SAMOTNOŚCI.

W klatce piersiowej przeszywał mnie ból, jedyne czego chciałam w tym momencie to usłyszeć kilka ciepłych słów od Saokiego, wiedząc, że mogę wrócić do tego okropnego miejsca, z którego ledwo co wróciłam. W myślach przeklinałam samą siebie za to, że nie byłam w stanie nawet pisnąć słówka do ukochanego.

Yaoki zjawił się szybko, nawet nie mam możliwości, aby opisać, co dokładnie robił. Tym razem słyszałam głośne krzyki i nawoływania. Maszyna, do której byłam przypięta, jak mniemam przez jakiś czas, wydawała bardzo charakterystyczny dźwięk.

Czy właśnie moje serce odmawiało mi posłuszeństwa, ale dlaczego? Przecież mam osobę, którą kocham. Samo ciepło jakie mi okazywał, każdego dnia powinno mi wystarczyć.Tego jeszcze nie wiedziałam w dniu,w którym miałam wypadek. Pokłóciłam się z nim o głupotę, bo nie chciał zrobić postoju, gdy byłam zmęczona. Tłumaczył mi, że nie ma potrzeby robić teraz postoju, gdy zostało nam tak niewielki dystans do pokonania. Spacerowaliśmy razem po górach, miał to być to romantyczny wypad we dwójkę, a ja zakończyłam go kłótnią ... Zdenerwowana powiedziałam kilka wyzwisk w jego stronę, co o dziwo nie było do mnie podobne i obróciłam się o 180 stopni. Miałam zamiar wracać do domu i odpocząć. Kiedy chciałam zawrócić do domu, moja noga nieszczęśliwie poślizgnęła się, pomimo iż złapałam się gałęzi, jaka wystała ze skały spadłam. Ile dzieliło mnie od najbliższego podłoża? Nie mam bladego pojęcia.

Żałuje tego ... To miała być kara za to, jak go potraktowałam?

Nie, Bóg miał chyba inne plany dla mnie.

Obudziłam się.Obudziła się z tego koszmaru. Lekko się podniosłam, siedziałam tak przez chwilę i uniosłam powoli głowę, by zbadać ich wzrokiem. Czułam się lepiej, mimo tego, że nie wszystkie mięśnie chciały ze mną jeszcze współpracować. Oboje patrzyli się na mnie z przerażeniem w oczach.

Bali się, ale czego? Już spisali mnie na straty czy co?  

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 08, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

KaoriWhere stories live. Discover now