Stał w drzwiach, nie wiedząc co powiedzieć. Wysoki dobrze zbudowany mężczyzna o blond włosach. Alistair Theirin - niedoszły następca tronu na życzenie. Można by rzec, że jest ikoną ideału a także powodem westchnień wielu młodych szlachcianek. Jednak sam książę nie potrafił wykorzystać swojego potencjału, a jedyna kobieta, na którą zwracał uwagę właśnie znajdowała się w jednoznacznej sytuacji z skrytobójcą.
- Alistair, co ty tu robisz? - zapytała równie zaskoczona Mahariel.
- Tak się złożyło, że wróciłem nieco wcześniej... A co, przeszkadzam wam? - rzekł sarkastycznie, wyraźnie zdenerwowany.
- Nie! My tylko... - zaczęła bronić się Sarya.
Boi się, to oczywiste. Jednak Zevran wciąż nie rozumiał, dlaczego nie robi tego co chce, a jedynie polega na tym, co reszta świata uważa za słuszne. Sarya jest inteligentną kobietą i potrafi radzić sobie z największymi problemami całej reszty świata ale jedyną osobą, której nie rozumie jest właśnie ona sama.
Alistair westchnął, zacisnął pięść i nieco spokojniej ale poważniej powiedział:
- Jest mały problem z jakąś dziewczyną z pokoju gościnnego...
- Jaką dziewczyną? - zapytała Sarya.
Zevran zerwał się na równe nogi. Eyla się obudziła...
Wyszedł z sypialni pospiesznym krokiem. Szybko skierował się w stronę pokoi, do których drogę pokazywał mu wcześniej Cai.
Nagle usłyszał odgłosy jakiegoś zamieszania. Skierował się schodami w dół i zdał sobie sprawę, że zapomniał drogi. Jednak po chwili usłyszał kolejny krzyk:- Zabieraj łapy!
Pobiegł do pokoju, z którego dobiegały odgłosy.
Wszedł do środka.
Było tam dwóch mężczyzn, wyglądających na magów. Próbowali uspokoić Eylę. Zevran jednak całą swoją uwagę skupił na elfce. Widok zdecydowanie nie należał do codziennych. Mimo, że pycha skrytobójcy zapewniała go, że widział już wszystko, tym razem nawet on był w szoku.
Eyla stała w kącie z demonicznym wyrazem twarzy. Jednak to świecące na niebiesko znaki na jej ciele najbardziej przyciągały uwagę.
Elfka miała łzy w oczach ale stała gotowa zaatakować kogokolwiek kto mógłby się zbliżyć. Zevran opanował zaskoczenie i zaczął mówić do roztrzęsionej niewolnicy:- Eylo, spokojnie. Nikt nie zrobi ci krzywdy - zaczął powoli zbliżać się w jej kierunku.
Dostrzegł jak nerwowo zerka na magów stojących tuż obok niego.
- Wyjdźcie - powiedział do nich stanowczo.
Mężczyźni wyglądali na przerażonych. Najwyraźniej oni również nie widzieli wcześniej lyrium w tej postaci. Zerknęli na siebie zakłopotani ale w końcu odwrócili się i wyszli.
Eyla nieco się uspokoiła ale wciąż zachowywała ostrożność. Znaki na jej ciele nadal mieniły się na niebiesko. Zevran był nimi zafascynowany i chciał za wszelką cenę dowiedzieć się czym dokładnie są. Jednak teraz starał się skupić swoją uwagę na niewolnicy.
- Pamiętasz mnie? Jestem Zevran.
Eyla skrzywiła się jakby nie rozumiała języka w jakim mówi elf. Spuściła wzrok i złapała się za głowę. Niebieskie znaki zaiskrzyły i po chwili ich blask zaczął słabnąć. Podniosła głowę i spojrzała Zevranowi w oczy.
- To ty mnie uratowałeś... - stwierdziła cicho jakby sama dopiero się o tym dowiedziała.
Zevran wciąż oswajał się z jej głosem, gdyż elfka jak do tej pory niewiele mówiła. W jej głosie można było usłyszeć delikatny orlezjański akcent, jednak nie był on od razu zauważalny.
- Tak, to ja. Przywiozłem cię do zaufanych ludzi mojej przyjaciółki. Chcą ci pomóc.
- Nie mogą mnie dotykać! - wykrzyknęła błądząc wzrokiem po całym pokoju w poszukiwaniu magów.
Zevranowi przez głowę umknęła pewna myśl.
- Czy to cię boli? - zapytał wskazując na jej ciało- Te znaki. Sprawiają ci ból?
Eyla zdziwiła się nieco jakby do tej pory myślała, że tylko ona widzi tajemnicze tatuaże.
- Trochę. Ale bardziej gdy są... Widoczne. - powiedziała pocierając swoje ręce.
- Magowie cię nie dotkną. Użyją jedynie zaklęć uzdrawiających. Nie musisz się bać.
Lyrium całkowicie zniknęło, nie pozostawiając po sobie widocznych śladów. Eyla odetchnęła. Wciąż wyglądała na zmęczoną i nie do końca przytomną.
- Gdzie ja jestem? - zapytała.
- Obecnie znajdujemy się w Twierdzy Szarej Straży w północnej części Fereldenu - odpowiedział jej elf.
- Ferelden? Na Stwórcę... - odrzekła ewidentnie zdziwiona, po czym dodała - Nic nie pamiętam. Ostatnim moim wspomnieniem jest ucieczka... Ale to tylko przebłyski, nie wiem nawet dlaczego uciekałam.
Złapała się za głowę po czym opadła na łóżko.
- Powinnaś odpoczywać, moja droga. Pozwól tym magom jedynie przejrzeć twoje rany. - powiedział Zevran i szybko dodał - Nie dotkną cię ale pamiętaj, że nie mają zamiaru zrobić ci krzywdy.
Eyla przytaknęła niepewnie.
Zevran dawno nie widział tak przestraszonej istoty. Zabił wiele młodych osób ale to właśnie nad zamordowaniem kogoś takiego jak ona, zastanowiłby się dwa razy. Nie żeby był z tego dumny... Mimo, że tego nie okazywał, tak naprawdę w głębi żałował swojej przeszłości. Co prawda wciąż czerpał przyjemność z walki ale w przeciwieństwie do tamtego Zevrana, dziś zabijał tylko wrogów lub tych, którzy według niego "sami się o to prosili".
Eyla wyglądała na niewinną, zagubioną duszyczkę, która nigdy nikomu nie zrobiłaby krzywdy. Właściwie to, Zevran nie mógł jej teraz dokładnie oceniać.
A może kiedyś była zupełnie inna?
Z jednej strony współczuł elfce z powodu utracenia pamięci, ale z drugiej także zazdrościł. Sam chciałby dostać taką szansę od losu i zacząć życie od nowa, pozostawiając swoją przeszłość daleko w tyle. Oczywiście było wiele momentów w jego życiu, dzięki którym stał się kimś lepszym a jego doświadczenie wykształtowało w nim wiele dobrych cech...
Nie... Zevranie, pomyśl o tych wszystkich przygodach! Na pewno nie chciałbyś o nich zapomnieć.
Starał się przekonać sam siebie, że nie ma czego żałować.
Byłeś skrytobójcą. Może tak właśnie chciał los? A może nie miałeś wyboru?
Jednak w głębi duszy wiedział, że ma krew na rękach...
CZYTASZ
Trucizna Serca
FantasyTargany uczuciami i ścigany przez bractwo skrytobójców Zevran Arainai powraca do Fereldenu. To tu rozdzierane są wszystkie rany z przeszłości. W trakcie podróży ratuje przed niewolnictwem młodą elfkę o tajemniczych znakach na ciele... Miłość, niena...