Rozdział 9.

22 3 4
                                    

   Nastał mrok. Podróżowali już dobre kilka godzin. Sarya wciąż zastanawiała się gdzie mógł podziać się Zevran. Bandyci nie wspomnieli nic o nim, być może nawet go nie zauważyli. 

Nie mógł mnie przecież zostawić ...

Trzymała się myśli, że zjawi się prędzej czy później, z posiłkami czy nawet bez. Musiała być cierpliwa...

Tymczasem zdążyła dowiedzieć się, że Rudowłosy ma na imię Rivan a dziewczyna, którą zabił Nekromanta miała na imię Daillyes. Oboje mieszkali w małej wsi niedaleko Denerim, jednak nie znali się aż tak dobrze. Chłopak niewiele mówił przez cały ten czas, gdyż czuł się naprawdę źle przez ranę na nodze. Sarya chciała mu pomóc ale nie mogła. Jeśli miałaby uciec, starałaby się wziąć ze sobą Rivana. Nie był przecież całkowicie bezbronny - potrafił w końcu dobrze strzelać z łuku.

 Grupa bandytów podzieliła się na mniejsze grupki i od około godziny podróżowali oddzielnie. 
Nagle z lasu wyjechała postać na koniu - jeden z bandytów innej grupy.

- Magister Aghratus zarządził postój! - wykrzyknął posłannik i natychmiast zawrócił.

Magister? Czyżby Tevinterczyk?

Dopiero teraz Sarya zauważyła, że bandyci trzymający się najbliżej Nekromanty w zasadzie nie są typowymi bandytami.

Wyróżniają się na tle większości tych prostaków. Muszą być kimś ważniejszym, niewykluczone, że pośród nich także są magowie...

Tak więc zarządzono postój. Sarya poczuła że to będzie naprawdę długa noc...

* * *

Udało mu się dogonić bandytów. Starał się utrzymywać dystans by nie zdradzić swojej obecności. Siedział w wysokich zaroślach i obserwował zbirów. Odnalazł wzrokiem wóz z kratami.

Nie mogę pozwolić by ją skrzywdzili.

Zevran zaczął opracowywać plan. Musiał odczekać, aż bandyci się upiją i będą mniej skuteczni w walce.

Na Stwórcę, czy ja właśnie chcę rzucić się na całą grupę uzbrojonych po zęby zbirów? Oszalałem... Tak. Na jej punkcie.

Zacisnął zęby i próbował uzbroić się w cierpliwość. Tak bardzo chciał aby Sarya była już bezpieczna...

* * *

Był już późny wieczór. Niektórzy z bandytów byli już całkowicie pijani. Śmiali się i wygłupiali przy ognisku. Wyglądało to żałośnie. W niczym nie przypominało to nocy w obozie Strażniczki. Zdarzały się jakieś zabawy ale z reguły było spokojnie, każdy chciał odpocząć po całym dniu wędrówki.

Rivanowi udało się zapaść w sen.

Szczęściarz...

Chłopak przypominał jej kogoś. Miał delikatne rysy twarzy. Był męski ale cerę miał nieskażoną walką i czasem. Spał spokojnie mimo obecnej sytuacji. Sarya nie dałaby rady zasnąć przy takim hałasie i zimnie. Trzęsła się a nie miała czym się okryć. Ile by dała aby móc ogrzać się przy ognisku... Jednak wizja ślinijących się bandytów tuż obok niej, rozwiała te marzenia. Wolała marznąć ale mieć spokój.

Nagle usłyszała jak gdzieś z pobliskiego lasu ktoś wychodzi. Odwróciła się by to sprawdzić. Był to mężczyzna o czarnych włosach i jasnej cerze - ten sam, który ją prowadził i odezwał się do niej po imieniu.
Od razu skierował swoje zimne oczy na nią. Mimo dość groźnego i tajemniczego wizerunku, wyglądał na młodego i dobrego. Uśmiechnął się lekko i podszedł do klatki.

- Zimno ci tu, dziecino. - stwierdził nagle poważnym tonem.
Poczuła jak przeszywa wzorkiem jej ciało. Musiał dostrzec tę gęsią skórkę.

- Nawet nie wiesz jak bardzo. - powiedziała cicho, starając się stłumić trzęsienie się.

- Tak piękna dama powinna być lepiej traktowana. Ale te oblechy nie wiedzą, czym jest kultura. - rzekł po czym zdjął swój płaszcz i przecisnął go przez kraty - Proszę, załóż.
Sarya nie wiedziała jak zareagować ale założyła ciepły płaszcz mężczyzny.

- Jak ci na imię? - zapytała, zaskakując nieco nieznajomego.
- Castiel. Dlaczego pytasz?
- Bo ty znasz moje imię.

Chciał coś powiedzieć ale zdecydował się milczeć. Chciał właśnie odejść gdy Sarya złapała go za rękę w ostatnim momencie.

- Zrobisz coś dla mnie? A raczej dla tego rudowłosego chłopaka. - wskazała na śpiącą w rogu klatki postać - Rivan jest ranny. Jego stan może się pogorszyć. Mógłbyś przynieść mi bandaże i Elfie Ziele?

Castiel wahał się ale nie mógł odmówić błagalnemu spojrzeniu Strażniczki.

- Niczego nie obiecuję... - odpowiedział, zabierając swoją dłoń od Saryi i odszedł.

Nie znała go, to fakt. Ale w jego spojrzeniu mogła dostrzec współczucie.

Kim jesteś, Castielu...

* * *



Trucizna SercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz