Rozdział 4.

40 5 0
                                    

   Eyla potrzebowała kilku dni na odpoczynek, a w tym czasie pozostała pod stałą kontrolą uzdrowicieli. Nie bała się już tak bardzo, jak wcześniej, jednak wciąż nie pozwalała się dotykać. Z dnia na dzień jej stan ulegał poprawie ale nadal odczuwała zmęczenie.
Żaden z obecnych w Twierdzy magów nie mógł jasno stwierdzić czym dokładnie są tatuaże. Największym utrudnieniem był fakt, iż stawały się one widoczne jedynie w nieokreślonym czasie. A może są od czegoś zależne? Wielu uzdrowicieli zadawało sobie to pytanie, jednak odpowiedzi nie mogli uzyskać dopóki Eyla nie poczuje się lepiej.

Zevran przesiadywał w ogrodzie przy tylniej części Twierdzy. Oparł się o wysokie drzewo i pozwolił sobie na chwilę wytchnienia po ostatniej nieprzespanej nocy. Wiedział, że wkrótce może spodziewać się kolejnej rozmowy ze Strażniczką. Nie szukał jej. Uznał, że jeśli naprawdę będzie chciała się z nim widzieć to go znajdzie. Ewentualnie poczeka aż Alistair zejdzie jej z drogi.
Elf zastanawiał się czy kłócili się ostatniej nocy. Wyglądało to tak, jakby sami nie wiedzieli na czym stoi ich relacja. Zevran prychnął pod nosem.

Cholerni romantycy.

Nie chciał opuszczać po raz kolejny swojej przyjaciółki - to było pewne. Ale przez obecność Zevrana w dramacie tej dwójki może być ciężko.
Postanowił odczekać jakiś czas i dopiero później podjąć decyzję...

Tymczasem Sarya wstała ze swojego ogromnego łoża. Nawet tak wygodne łóżko nie pomogło nadrobić jej tą długą noc. Po wyjściu Zevrana, Alistair długo nie powiedział ani słowa. Ani on ani strażniczka nie wiedzieli czy tak naprawdę są razem czy też nie. Ich relacja stała się trudna po zakończeniu plagi... Jak widać, oboje żyją. A to za sprawą jednego ale jakże mrocznego rytuału. Alistair po nocy z Morrigan czuł się źle ze samym sobą. Sarya pragnęła aby oboje mogli być razem, jednak nie przewidziała jak ciężko będzie odbudować ten związek.
Uznała, że nie będzie niczego ciągnąć na siłę. Ostatnio zbyt często odczuwała napięcie i stres. Nie czuła się wolna jak kiedyś. Nawet w czasie plagi czuła wolność - wiedziała, że czeka ją trudne zadanie, ale to ona podejmowała wszystkie decyzje. Mimo że teraz zarządza Szarą Strażą w Fereldenie, nie czuje się panią swego losu. Teraz wszyscy czegoś od niej wymagają, musi dbać o wizerunek i opinie. Miała tego dość.
Gdy poprzedniego wieczoru ujrzała Zevrana, poczuła się znów sobą. Ten Antivańczyk kojarzył jej się z wolnością - robi zawsze co chce i jak chce. Zev nie musi dbać o wizerunek czy maniery, które mimo wszystko i tak posiada. Zazdrościła mu. Ale w tym momencie wpadła na pewien pomysł...

Zevrana obudził cień, który nagle padł na jego twarz. Podniósł głowę i dostrzegł nikogo innego jak Alistaira.
- Będziesz tak łaskawy i powiesz mi dlaczego mnie budzisz? - zagadnął elf.
- Musimy chyba pogadać - rzucił oshle Theirin.
- A o czym?
- Nie udawaj głupca, Zev - powiedział ostro.
- No dobrze. Karty na stół - rzekł energiczniej skrytobójca i wstał by spojrzeć mu prosto w twarz - Ewidentnie przeszkadza ci moja obecność. Nie obchodzi mnie to. Wybacz książę, ale jestem tu dla niej, a nie tylko dla siebie.
- Wszystko wyglądało lepiej bez ciebie w jej głowie - syknął blondyn - Odbudowywaliśmy Straż, przybywało do nas co raz więcej żołnierzy, stawaliśmy się na nowo ważni w Fereldenie!
- Masz tą świadomość, że Sarya to nie tylko Szara Strażniczka? - Zev zmienił nagle tor dyskusji.
- O czym ty teraz mówisz?
- Jest kobietą! Z nieszczęśliwym sercem schowanym pod zbroją. Kiedy ostatnio uprawialiście seks?
- Co? Czemu cię to tak interesuje? To chyba dość osobiste... - speszył się nieco Alistair - Seks nie jest podstawą związku!
- O ile w ogóle mówimy o jakimś związku. Czy ty tego nie widzisz? Ona nie jest tu szczęśliwa. To dalijka - z natury potrzebuje wolności. A nie polityki!
Alistair zamilkł. W głębi duszy wiedział, że ten arogancki elf mówił samą prawdę. Spuścił wzrok i zacisnął pięść.
- Nie dałbym sobie rady bez niej... Ale masz rację - przyznał w końcu
- Wiem, że ją kochasz. Ale nie jesteś jedyną osobą, której zależy na niej.
Alistair nagle ponownie przyjął groźną postawę.
- Tylko położysz na niej te swoje łapska...
- Nigdy nie namawiałbym kobiety na siłę do czegoś wbrew jej woli - rzucił z cwaniackim uśmiechem, który doprowadzał Alistaira do szału.
Theirin jednak tylko spiorunował spojrzeniem elfa i odszedł bez słowa...





Trucizna SercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz