1.10

2.8K 207 8
                                    

-Możemy już iść.-odwróciła wzrok od tego pięknego, złotego naszyjnika, zerkając w stronę chłopaka o zielonych tęczówkach. Kiwnęła głową, uśmiechając się, dzięki czemu w jego polikach pojawiły się już znane dziewczynie dołeczki. Odeszli od szyby kierując się w stronę wyjścia. Kobiety, które mijały ich zbliżone do siebie sylwetki, zjadały szatynkę wzrokiem za to, że ona jest na ich miejscu, że rozmawia z nim, a przede wszystkim, że spędza mile czas. Przewróciła oczyma, kierując swój wzrok na ciało szatyna. Napięte mięśnie ramion, wyrzeźbiony brzuch, który pokryty był granatową bluzkę, te same czarne spodnie, które jak zauważyła uwielbiał nosić. Miał ich niezliczoną ilość. Nie dostrzegła nawet kiedy, a wyszli na świeże powietrze. Poczuła to dopiero, gdy lekki wiatr otulił jej kremowe policzki. Rozejrzała się po parkingu, poszukując czarnego auta chłopaka, zaparkowanego wśród innych samochodów. 

-Tam.-wskazał palcem, kierując się w jego stronę. Dziewczyna poszła w ślad za nim. Szatyn otworzył bagażnik, wkładając do niego ponad cztery torby zakupów. Zatrzasnął go. 

-No to jedziemy do domu.-podszedł do drzwi od strony pasażera. Szarpnął za klamkę wskazując ręką na fotel, na którym po chwili siedziała dziewczyna.

***

-A Rose znowu pochłonięta lekturą.-wszedł do sypialni, w której szatynka uwielbiała przebywać. Była dla niej taką małą świątynią, może jeszcze bardziej nadającą się do tego niż kuchnia. Nie to, że nie uwielbiała gotować, wręcz przeciwnie. Lecz właśnie tu w tym pokoju czuła się spokojna, a przede wszystkim bezpieczna. Może dlatego, że to tutaj obudziła się zaraz po tym koszmarze, który nadal próbuje ogarnąć jej cały umysł. Dziewczyna nie poddaje się, chce wygrać. Przymknęła książkę, kładąc ją koło siebie.

-Nie mogę?-podniosła brew. Usiadł naprzeciwko niej, wpatrując się w  jej brązowe tęczówki.

-Znalazłbym dla ciebie lepsze zajęcie. No, ale skoro tak bardzo chcesz czytać.-puścił jej oczko, na co ona uderzyła go lekko w ramię. -No co?

-Jesteś bezwstydny Harry.-skarciła go, poruszając nie dowierzająco głową.

-Taka moja natura, taki ze mnie typ.-zaśmiała się, poprawiając przy tym rozwalonego lekko już koka.

-Twoja siostra nie będzie zła, że noszę jej rzeczy?

-Gemma zostawiła je u mnie na wszelki wypadek, a że te wypadki nie zdarzają się ostatnio zbyt często, to nie, nie będzie zła.-uśmiechnął się ukazując białe uzębienie.

-Nie jedliśmy obiadu, a już jest pora kolacji.-westchnęła.

-Pomyślałem o tym, więc teraz zapraszam panią na moje popisowe danie. Tosty alaStyles.

***

-Smakują ci?-zapytał, gdy dziewczyna zamoczyła ostatni kawałek chrupiącego chleba w keczupie. 

-Mogą być.-podniósł brew wpatrując się w jej twarz, na której po chwili pojawił się dużej wielkości uśmiech.

-Były smaczne Harry. Ty mój kuchciku.-wzięła do ręki talerz, podchodząc do zmywarki, wcześniej zatapiając rękę w jego gęstych loczkach.

-Ejj.-podniósł głowę, kręcąc przed nią wskazującym palcem. Włożyła naczynie do urządzenia, które następnie zamknęła. Wyszła z kuchni, kierując się w stronę schodów.

***

Rozłożyła się wygodnie na łóżku, okrywając się szczelnie kocem. Przymknęła powieki, chcąc chwilę odpocząć.  Odciąć się od tego wszystkiego.  Nagle poczuła jak materac obok niej ugina się pod wpływem ciężaru dobrze znanej jej osoby. Chłopak przybliżył się do niej otulając swoimi silnymi ramionami. Myśląc, że dziewczyna śpi i nic nie czuje, nie słyszy, pocałował ją delikatnie w czoło szeptając.

-Nie wiesz jak bardzo mi na tobie zależy.-uśmiechnęła się odpływając, dzięki silnemu zapachowi mięty. Dzięki niemu. 

  Te straszne uczu­cie i niepew­ność, gdy nie wiesz, czy dru­giej oso­bie nap­rawdę na To­bie zależy.

Niebo ma kolor zielony  (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz