1.16

2.5K 178 9
                                    

-Dlaczego zostawiłaś mnie samego z tymi wszystkimi ludźmi?!-trzasnął drzwiami, tak, że dziewczyna odwróciła się w jego stronę, mając już w kącikach swoich brązowych oczu łzy. Dobrze wiedział, że jest bardzo wrażliwą osobą, że nawet najmniejsza rzecz może spowodować u niej płacz. Usiadła na kanapie. Przymknęła powieki, nie pozwalając bezbarwnym kroplom wypłynąć na wierzch, sunąc po jej delikatnych policzkach. 

-Zasłużyłeś.-szepnęła, myśląc, że chłopak nie usłyszał jej wypowiedzianego słowa.

-Co powiedziałaś?-stanął nad nią. Podniosła głowę, zauważając mnóstwo podłóżnych zmarszczek na jego czole. Był zły. Bardzo zły.

-Harry to co słyszałeś.-szatyn podszedł do okna, które mieściło się w pomieszczeniu, w którym właśnie się znajdowali. Między nimi nastała nieprzyjemna cisza. W pokoju,  jedynym dźwiękiem, który był dość słyszalny było rytmiczne bicie ich serc.

-Wiesz, że bym cię nigdy nie zdradził prawda?-spytał już trochę spokojniej. Skierował się w jej stronę, siadając koło niej na kanapie.

-Niczego już nie wiem Harry.-westchnął łapiąc ją za dłoń. Dziewczyna jednak nie umocniła uścisku.

-Po co podałeś jej swój numer telefonu. Ja nie mogę być z kimś kto na każdym kroku będzie oglądać się za nową dziewczyną. Nie przeżyje tego cierpienia. Rozumiesz?-po jej policzku popłynęła słona ciecz. Chłopak przyciągnął ją do siebie. Czule całując w czoło.

-Ten numer nie należał do mnie. Wymyśliłem go tylko po to by w końcu się od nas odczepiła. Jak mogłaś pomyśleć, że mógłbym zdradzić cię z taką cycatą lalą? Jak mogłaś pomyśleć, że jestem w stanie zdradzić cię z kimkolwiek? Jesteś zbyt piękna, mądra, czuła, unikatowa. Za bardzo mi na tobie zależy Rose.-pogłaskał ją po policzku, sadzając sobie na kolanach. Dziewczyna wtuliła się w jego dłoń jeszcze bardziej. -Przepraszam kochanie za mój nagły napad złości i te popychanie na ulicy, ale naprawdę byłem wkurzony.-uśmiechnął się lekko. W jego policzkach pojawiły się dwa malutkie wgłębienia.

-Harry nie pozwól tobie nigdy zrobić mi krzywdy.-spojrzała na niego jeszcze zaszklonymi oczyma.

-Zrobię wszystko by nic takiego nie miało miejsca.-wtuliła się w jego włębienie, znajdujące się pomiędzy ramieniem, a szyją. Wciągnęła powietrze.

-Uwielbiam twój zapach. Mięta naprawdę do ciebie pasuje.

-Wiesz co? Miałem kiedyś cichą nadzieję, że ten zapach przyciągnie do mnie, w końcu odpowiednią kobietę. Widocznie miałem rację.-zachichotała. Na twarzy chłopaka, pojawił się jeszcze większy uśmiech.

***

-Masz ochotę na koktajl?-chłopak wychylił głowę zza futryny, dzielącej kuchnię z salonem. Kiwnęła przecząco głową.

-Chętnie zjadłabym żelki.-uśmiechnął się chowając z powrotem swoją brązową czuprynę. Po chwili wyszedł z dwoma szklanymi kubkami i jedną dużą paczką ich ulubionych, kolorowych miśków.

-Wszystko dla mojej księżyczki.-wyciągnął w jej stronę wcześniej wspomniane rzeczy.

-Dziękuję Harry.-usiadł koło niej, otaczając jej ramiona swoją długą ręką.

W czasie ich domowego seansu, obdarowywali swoje ciało pieszczotliwymi gestami, przede wszystkim dziełami w postaci pocałunków. 

***

Po godzinie oglądania nudnego jak dla nich filmu, przez dziewczynę przeszedł gwałtowny ból. Złapała Harry'ego za rękę, ściskając tak mocno, że dopływ krwii do kończyny był bardzo ograniczony. 

-Rose? Co się dzieje?-spojrzał na nią przerażony. Szatynka skuliła się na kanapie w jedną, małą kulkę. Na jej policzkach powstał szlak łez. Od ostatniego przykrego wydarzenia nie bolało, ją tak jak teraz.

-Brzuch Harry.-wstał, próbując opanować jego narastające zdenerwowanie. Był lekarzem, a powoli dawał ponieść się panice. Pobiegł do kuchni po szklankę wody i tabletkę, dzięki ktorej miał nadzieję, że uśmierzy jej ból. W szybkim tempie  wrócił do niej. Spojrzał na dziewczynę, która teraz znajdowała się na czarnym dywanie. Szklanka swobodnie wyślizgnęła się z jego dłoni lądując na podłogę w salonie. Sprintem skierował się w jej stronę, klęcząc koło jej gorącego ciała.

-Rose.-poklepał ją po policzku. W jego kącikach oczu pojawiła się oznaka bojaźliwości. Szatynka była nieprzytomna. 

Nicze­go tak nie pragnęła,

jak zos­tać księżniczką par­kietu Twoich uczuć. 

_________________________________________________________

Ten rozdział pisałam jakoś tak ciężko.  Przy ostatnim pisałam, że nie dodam w tygodniu już żadnego nowego, jednak tak jakoś wyszło i macie z trudem stworzony rozdział.

Do zobaczenia w piątek.

Wasza G. 

Niebo ma kolor zielony  (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz