V

116 5 0
                                    

* tydzień później *

Nie wiem czy w to uwierzycie ale ja i Matteo zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Naprawdę przez ten cały tydzień bez Ambar zblirzyliszmy się do siebie, ale nie aż tak blisko żeby być parą. Aż taka wredna nie jestem żeby układać innym miłość. A tak wogule zmienię temat dzisiaj Ambar przyjeżdża. Jupi ...

- Mamo. Ma... List? - zauważyłam list, wiem nie powinnam go otwierać no ale, nikogo w pobliżu nie ma. Hmmm, list jest od szpitala?
" Z przykrością informujemy że rak  już rozprzestrzenia się w organizmie i nie można go usunąć " nie czytałam dalej. Schowałam list do koperty.

Dziwne o co w tym chodzi. Jaki rak? Albo bardziej kto go ma? A jeśli to ... Ambar?!
Może to tylko przykrywka że pojechała do rodziny, a tak naprawde pojechała do szpitala. O Jezu! Wiem jak jest Ambar ale raka  nikomu bym nie życzyła ...

- Wróciłam!
- O Ambar ale się za tobą ztęskniłam.
- Lunita? Ty za mną?
- Eeeee, tak.
- Coś tu nie gra ...
- Eeeee, no, może pójdziemy na zakupu?
- Oki!

~ Time skip ~

Co jak co ale Ambar do zakupów ma słabość. Mimo wszystko fajnie było z tą upierdliwą Ambar na zakupach. Nawet ja sobie coś kupiłam.

- Dzięki Luna za zakupy. Jednak nie jesteś taką sztywniarą.
- A, dzięki.
- O Luna chodź tu - usłyszałam głos mamy dobiegający z kuchni, ale był taki inny, zaniepokjony.
- Tak ma-mo - stała koło taty, patrzyli na mnie smutnym wzrokiem - więc już wiecie o raku Ambar.
- Co? Ambar nie ma raka.
- A więc kto? ...

;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;

Cześć polsat z tej strony XD

Wiem żeby przerywać w takim momencie i jeszcze napisać tak mało 😟

Ale nie martwcie się postaram się jutro napisać nowy więc proszę o wsparcie ☆ i com

(ale ze mnie żebrak)

Wcale go nie kocham || Lutteo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz