Rozdział 7

109 19 0
                                    

Po przyjeździe do szpitala lekarze uspokoili Jimina, mówiąc mu, że z Yoongim jest w miarę dobrze, i że za jakiś czas powinien się wybudzić ze śpiączki i że nie ma żadnych obrażeń wewnętrznych, tylko powierzchowne, które muszą same się zagoić. Park z jednej strony był szczęśliwy, że chłopak wyzdrowieje, a z drugiej nie chciał czekać wieczności.

Doktor kazał mu zadzwonić po bliższą rodzinę Mina, której oczywiście nie znał, więc wykonał krótki telefon do Jungkooka tym samym dowiadując się, że młodszy ma tylko brata, do którego trudno jest się dodzwonić, ale dostał do niego numer telefonu, więc postanowił spróbować. Przy okazji miał okazję dowiedzieć się czegoś o chłopaku i jego życiu prywatnym, które nie wyglądało zbyt kolorowo.

Cóż, po dziesiątym razie udało mu się dodzwonić do chłopaka, który miał dziwny głos. Taki... Zimny, oschły. Park wywnioskował, że jest starszy od Yoongiego. Jednak gdy powiedział mu o wypadku zbytnio się tym nie
przejął, nawet nie zareagował na tą wiadomość. Kazał mu przyjechać, żeby chociaż zobaczył swojego brata to rozłączył się.

Jimin posmutniał, bo pomyślał o swojej księżniczce kiedy wraca do pustego domu i nikt się nawet o niego nie martwi, nie pyta dlaczego wrócił późno. Po jego policzku zaczęła spływać łza, którą jednak
starł, przecież nie mógł rozczulać się teraz.

Pięlęgniarki chyba gdzieś poszły, bo na sali zostali tylko pacjenci. Park postanowił skorzystać z okazji wchodząc do zielonowłosego i kucając przy jego łóżku. Nadal się nie wybudził, a na jego twarzy widniało całkiem dużo siniaków, które mimo, że dla innych szpeciłyby twarz
chłopaka, starszemu nie przeszkadzały. Min nadal wyglądał pięknie, cudownie. Może i tylkp dla niego, ale czy liczył się jeszcze ktoś inny?

Młodszy zaczął mrugać. Obudził się!
- Yooni! - krzyknął Park, a jego głos zabrzmiał niczym głos małej dziewczynki gdy dostaje kucyka na gwiazdkę - Ty żyjesz!

Dzieciak zamrugał zdezorientowany, kiedy usłyszał pisk, który trochę go zirytował ale to nie miało sensu. Jego głowa bolała tak cholernie bardzo i to było nie do wytrzymania. Jęknął cicho, co Jimin jednak usłyszał.

- Co się dzieje? Boli cię coś, Bogini? - spytał zmartwiony i scisnął delikatnie jego bladą rączkę - Powiedz to pójdę po kogoś.

- Głowa - Yoongi był w stanie wydusić z siebie tylko tyle, a potem znowu zamknął te śliczne brązowe oczęta.

Jimin podniósł się szybko z miejsca i wyszedł z sali. Od razu pognał do pokoju pielęgniarek i zapukał do drzwi. Otworzyła mu jedna z nich, a on od razu zaczął paplac, jak najęty. Kobieta była w stanie zrozumieć pojedyncze słowa ale i tak załapała o co chodziło i poszła za Jiminem, który był bardzo zdenerwowany.
Nie darowałby sobie gdyby coś gorszego stało się Yoongiego bo ten dzieciak stał się jego oczkiem w głowie i nie liczył się nikt inny.

Pielęgniarka gdy weszła do sali przygotowała zimny okład, który miał pomóc Yoongiemu zbić dosyć wysoką gorączkę. Powiedziała Jiminowi, że to normalne po stracie przytomności. Uspokoił się nieco, podchodząc do Yoongiego i siadając na podłodze tak aby jego twarz znajdowała się na łóżku młodszego.

- Panie Park, z pana chłopakiem wszystko w porządku? - zapytała inna pięlegniarka, ta która jechała z nimi w karetce.

- Umm, tak.. Okej - wydusił po chwili patrząc na zdenerwowaną twarz jego księżniczki. Chyba będzie musiał się wytłumaczyć. Kiedy sanitariuszka wyszła, zielonowłosy zapytał z wyrzutem;

- Co to było? Jakim chłopakiem? - zapytał Yoongi, patrząc na starszego.

- Chciałem tylko z Tobą jechać... - posmutniał Park - Kim dla Ciebie jestem?

My Goddess | Yoonmin Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz