Rozdział 6 - Rozmowa

25 4 3
                                    


Loïc Anderson

Zostałem zaciągnięty do statku. Dwojga strażników trzymała mnie za ramię. Prowadzili mnie do kokpitu, gdzie znajdował się Elliot. Ten przebiegły drań.

Dotarliśmy do jakichś drzwi. To tutaj. Tutaj znajduje się biuro Elliota. Skopię mu ten tyłek za przylecenie tutaj.

W moich żyłach buzowała nienawiść do tego gościa, a mięśnie były dosyć napięte.

Jeden ze strażników zapukał do drzwi, a zza nich mogłem usłyszeć donośne "proszę". Otwarto drzwi i zobaczyłem szklane biurko z drobiazgami na nim. Za biurkiem siedział Elliot ubrany w czarny garnitur.

  - Witaj, Loïc - powiedział krzyżują ręce na piersi.

  - Dla ciebie Anderson - syknąłem.

  - A więc, Loïc, jak mija życie w tym... chwila, jak wy to nazywacie? Koloseum? - zapytał.

   - Tak, Koloseum. Nie inaczej.

   - Usiądź, proszę - dłonią pokazał fotel przed biurkiem. Oderwałem się od strażników i usiadłem na przeciwko Elliota.

   - Czego chcecie? - zapytałem od razu - Po co tu przylecieliście? Pan kanclerz kazał wam przelecieć? - zapytałem z pogardą.

  - Dobrze wiesz, że kanclerz Jones nie ma nic do gadania na temat PZPKS, to wyłącznie sprawa moja i moich żołnierzy - stał się nerwowy, a jego pięść wylądowała na biurku.

Obserwowałem go z obojętnością w oczach. Wiem, że tego nie lubi. Kiedyś ze sobą współpracowaliśmy, ale to już przeszłość.

Głucha cisza zapanowała nad pomieszczeniem. Nie miał tu żadnych okien, a światło pochodziło z jednej żarówki na suficie, co nadawało trochę mroczny klimat. Elliot patrzył się na mnie, jakby chciał się ode mnie czegoś dowiedzieć, nie pozwolę mu na to.

   - Po co przylecieliście? - zapytałem po raz kolejny.

   - Na badania - odpowiedział opierając się o swoje krzesło.

   - Możesz mi wklejać co chcesz, ale ja ci nie uwierzę. Po co ci Szczury? Ostatnio wasz eksperent nie wypalił - prychnąłem pod nosem.

   - Wtedy jeszcze byliśmy słabsi. Teraz mamy plany. Nie powstrzymasz nas w ich zrealizowaniu - odparł spokojnym tonem.

Ponownie mnie złapano za ramiona. Wstałem i powiedziałem:

    - Nie dopuszczę do skrzywdzenia moich ludzi. Nigdy.

Popchnięto mnie w stronę drzwi. Usłyszałem jeszcze cztery znienawidzony przeze mnie słowa.

   - To się jeszcze okaże.



Taki dopływ informacji :D
Jak się podoba? :)

~Diana

Szczury || KoloseumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz