Szli już dobre dwie godziny. Shelley zaczynały boleć nogi, a gardło było suche jak niektóre żarty Leona, czyli bardzo suche.- Nie ma tu jakiegoś jeziora? - zapytała chrypowatym głosem.
- Nie.
- A rzeki?
- Nie.
- A... - nie dokończyła.
- Dużo jeszcze tych pytań? - zapytał oschle mężczyzna, który szedł tóż z przodu dziewczyny. Chodził dość cicho. Wyglądał na dość umięśnionego. Jednak nie można tego stwierdzić dokładnie, przez jego płaszcz sięgający aż do kolan. Nawet jeżeli był odrobinę rozcięty.
- Pić mi się chcę... - powiedziała cicho próbując nie drażnić gardła.
- Łap - rzucił coś wyglądającego jak termos.
Zaczęła próbować otworzyć termos, jednak było to niemożliwe. Nie było żadnej zakrętki lub chociażby otworu. Była to zwykła okrągła bryłka. Zauważyła to dopiero po spróbowania odkręcenia jednej części. To była zwykła cegła.
- J-Jak... Jak to? - zapytała głośniej pokazując skałę.
Mężczyzna popatrzył tępo na Shelley.
- Skały nigdy nie widziałaś? Nie mieszkacie w nich? - zapytał żartobliwie i uśmiechając się lekko. Chyba był dumny ze swego żartu.
- Nie mam humoru na kiepskie żarty - powiedziała zirytowana. Znowu ją wkurza - Jak stworzyłeś tą iluzję? - zapytała pokazując kamień.
- Muszę ci dużo wytłumaczyć... Ale to nie na teraz. Nie mam jakiejś takiej... weny - uśmiechnął się i odwrócił idąc dalen.
- Ktoś się kiedykolwiek zaśmiał przez twój żart? - westchnęła. Ten koleś robił się dziecinny.
- To nowoczeszniejsza technologia należąca do oddziału wojennego. Pomaga ukryć na przykład broń, lub pożywienie. Tak jak i termos - wyjaśniał poważnie.
- Byłeś w oddziale wojennym?
- Nie. Jestem... Ich przeciwnikiem i ... wrogiem - mówił przedłużając niektóre litery.
- Jesteś złodziejem - stwierdziła.
- Ja nie kradnę. Ja pożyczam - uśmiechnął się.
Przez jakiś czas mogła zauważyć jego twarz. Zobaczyła kilka zadrapań i spore cięcie na prawym policzku. Miał także jedno oko białe. To prawe. Było jeszcze widać trochę włosów, jednak dokładniej fryzury nie mogła zauważyć.
- To masz wodę czy nie?
- Trzymaj. Thomas nie będzie zadowolony jak cię nie oddam żywą i zdrową.
Tata?
***
Nadszedł wieczór. Znaleźli małe, przytulne miejsce, gdzie mogli jakkolwiek odpocząć i się ogrzać przy ognisku.
- Słuchaj, Shelley. Czemu nie poleciałaś z nimi? - zapytał, po czym wziął kęs swojej potrawki, którą zrobił.
- Z początku, nie chciałam jakoś iść... Nie ufałam im, ale...
- Ale co? - zapytał po dłuższej chwili przerwy.
- Nie wiem... Zobaczyłam mamę i... Może to dlatego, że wiedziałam, że tata tam jest i że prawdopodobnie nas znajdzie popchnęło mnie żeby pójść... - zrobiła się odrobinę ponura.
- A więc, czemu nie poszłaś? - zapytał znowu zajadając się potrawką.
- Leo, mój przyjaciel, nie chciał iść. Uciekł, jednak następnie wrócił, kiedy zauważył, że nie było mamy przy mnie.
- Leo jak? - zapytał.
- Nie ma nazwiska. Rodzice umarli, kiedy był dzieckiem - powiedziała robiąc się jeszcze bardziej ponura.
- Ten taki blondas, który z wami biegał? - zapytał mieszając w misce.
Nastała długa minuta ciszy. Zszokowana Shelley siedziała jak wryta w podłogę z otwartą buzia.
- Ups. Zepsułem Shelley. No cóż Thomas, ona nie wróci ze mną.
- Chwila, skąd ty to wiesz? - warknęła wstając.
- Myślicie, że was nie widziałem? Wasza pierwsza "misja" w lesie. O mało co się nie zgubiłaś. Druga, zapomniałaś drogi. O trzeciej już nie wspomnę - zaśmiał się.
- To ty jesteś tym kapelusznikiem? - zapytała.
- Co to - zapytał tępo ponownie odsłaniając odrobinę twarz.
- Facet, który zawsze nosi kapelusz! To ty?!
- Nie, to mój kuzyn - powiedział spokojnie biorąc łyk wody - On szedł na zwiad, kiedy byliście w lesie.~Diana
CZYTASZ
Szczury || Koloseum
AventuraSzczury. Legion ludzi, który został wygnany. Za co? Tak naprawdę nie wiadomo. Krążą plotki o morderstwach, ale czy to prawda? Życie w biedzie, nie jest takie złe jak się wydaje - Shelley ma to na codzień. Poza starym radiem i lodówką, nie posiadają...