XII

233 33 7
                                    

Poranne, rześkie powietrze wypełniało płuca mężczyzny. Gęsta jeszcze mgła unosiła się nad wodami morskiej zatoczki. Było to miejsce nad wyraz zapuszczone i zapewne zapomniane przez większość ludzi. Smętnie wiejący wiatr, spokojne fale obmywające duże skały i niskie chmury przysłaniały cały świat. Nic dziwnego też, że owa zatoczka okazała się rajem dla samotników. A raczej dla jednego samotnika. Odkrył to miejsce już jakiś czas temu i odwiedzał je każdego ranka. Tego dnia mgła była wyjątkowo gęsta, a ogromne skalne budowle otoczone słoną wodą przypominały olbrzymy pilnujące rzetelnie drogi na otwarte może. Wszystkie te czynniki doskonale ograniczały widoczność. Korzystając z tej sposobności, mężczyzna rozebrał się do rosołu. Przez jego zwaliste ciało przeszły nieprzyjemne drgawki. Zanurzył ostrożnie stopę w lodowatej wodzie. Jej temperatura nie przeszkadzała mu jednak, gdyż był do niej przyzwyczajony, dzięki codziennym wizytom w zatoczce. Po kliku chwilach był już kilka metrów od brzegu, a poziom wody sięgnął jego obojczyków. Zanurzył się cały, by wstępnie zahartować organizm, a następnie znów zaczerpnął powietrza. Tego dnia było bardzo spokojnie i cicho. Mężczyzna rozejrzał się wokół, wodząc wzrokiem po zatoczce. Nie sposób było odróżnić ziemi od nieba. Wszystko wydawało się być nieskazitelnie białe i tylko mroczne, ostro zakończone czuby skał kontrastowały z delikatną parą. Samotnikowi towarzyszyło uczucie wolności, zawieszenia w czasie i przestrzeni. Mimo to, wciąż przez jego kark przechodził nieprzyjemny, chłodny podmuch, jakby zwiastujący coś straszliwego. Nagle ów mężczyzna poczuł diabelsko mocny ucisk na kostce i, zanim zdążył trzeźwo ocenić sytuację, znalazł się cały pod wodą. Przerażająco silne dłonie trzymały go jak wnyki trzymające bezbronne zwierzę. Powoli zaczęło mu brakować powietrza. Nie widział nic, tylko bąbelki wychodzące z jego siniejących ust i otchłań. Wytrzeszczył oczy z przerażenia, jakby chciał znaleźć wzrokiem jakikolwiek punkt zaczepienia. Na próżno. Co chwila udawało mu się wynurzyć, jednak trwało to tak krótko, że nie był w stanie nabrać powietrza. Wciąż się wznosił, po czym opadał w głębię. Powoli zaczęło mu brakować tchu. Dusił się. Czyjaś dłoń zasłoniła jego usta. Szarpał, wyrywał się. Nic to nie dało. Powoli zaczął tracić siły. Lodowata woda sprawiła, że całe jego nagie ciało objął skurcz. Obraz zrobił się ciemny. A później nie było już nic. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Szum fal wypełniający ciszę wydawał się najpiękniejszą melodią na świecie. Tego im brakowało. Odpoczynku, wytchnienia i spokoju. Teraz w końcu mogli tego zaznać. Tylko we dwójkę. Spacerowali wzdłuż brzegu tak długo, że wkrótce dotarli do pięknej przystani. Było pusto, biorąc pod uwagę jesienną porę. Słońce zaczęło powoli zachodzić, tworząc na niebie zjawiskowe rozbłyski. Różowe obłoki przybliżyły się do wody, a niebo przybrało barwę słodkiego fioletu. Doszli do drewnianej barierki i na chwilę zamilkli. Obaj chcieli zapamiętać ten moment do końca życia. Niby zwykła, melancholijna chwila, a tak bardzo im potrzebna. Czuli się jak ptaki, rozkoszujące się swoją wolnością i nie zwracające uwagi na niebezpieczeństwa, będąc wysoko w przestworzach. Spojrzeli po sobie czule. Czarnowłosy przybliżył się do tego wyższego i niepewnie dotknął jego lewej dłoni. Uniósł ją do swoich kształtnych, delikatnych ust i złożył na niej pocałunek. Jeszcze raz spojrzał na widniejącą na niej bliznę. Po jego rumianym policzku spłynęła pojedyncza łza, na co Chanyeol od razu zareagował, wyrywając swoją dłoń.

-Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? Tak bardzo mi nie ufasz? 

-Nie ma o czym mówić. To sprawa zamknięta. Nie rozumiem, po co to nadal to ciągniesz.

-Bo chcę znać prawdę. Napadł na ciebie? Jeśli tak, czemu przeżyłeś? Muszę to wiedzieć, przecież wiesz. Twoja historia może być kluczowa. Jeśli ty mi nie powiesz, to on...nadal będzie to robić.

Protect the murderer [chanbaek]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz