Było tak zimno. Właśnie wracał ze szkoły. Ten dzień miał być zwyczajny, niczym nie różniący się od innych. Wydał się jednak najważniejszym dniem w życiu chłopca. Szedł powoli, mijając pobliskie sklepiki i inne lokale. Atmosfera wokół zaczęła robić się coraz bardziej nieprzyjemna. W powietrzu zawisł swąd alkoholu i papierosów. Jego rówieśnicy zazwyczaj nie zapędzali się w te rejony, jednak on nie miał innego wyjścia. Mieszkał bowiem za licznymi przecznicami w okolicy mrocznego baru, których nie sposób było obejść. Rozglądał się wokół, co zawsze zwykł był robić podczas takich dłuższych spacerów. W głębi jednej z zacienionych uliczek ujrzał kilku chłopców, pięciu, może sześciu. Na ich twarzach widniały złośliwe spojrzenia i szydercze uśmiechy. Był jednak wśród nich jeden, drobny i chudy jak patyk, którego zachowanie wyraźnie różniło się od reszty. Był przerażony. Duże, ciemne oczy patrzyły błagalnie na prześladowców. Wyrywał się, lecz bezskutecznie. Oni byli starsi i silniejsi. Ciągnęli go za ubranie, tornister. W końcu z jego koszuli zostały strzępy. Raz po raz dostawał mocne uderzenie w policzek. Z jego dolnej wargi sączyła się krew, a pod okiem ukazał się ogromny siniak. Chłopiec był bezbronny. A przynajmniej na takiego wyglądał na pierwszy rzut oka. Wreszcie został przygwożdżony do ziemi. Upadł na kolana, a jego ręce zostały wykręcone tak, że nie mógł się ruszyć. Jeden z chłopaków stał nad nim. Był najwyższy i prawdopodobnie najstarszy, nie mógł jednak mieć więcej niż szesnaście lat. Patrzył triumfalnie na swoją ofiarę. Nagle jego oczu dosiągł oślepiający błysk. Schylił się do źródła światła, którym okazał się drobny scyzoryk w kieszeni porwanej koszuli chłopca.
-Całkiem fajny ten twój nożyk. Wezmę go sobie.
Na te słowa chłopiec podniósł głowę i spoważniał. Spojrzał na szesnastolatka groźnie, lecz spokojnie i odparł zimno, żeby ten oddał mu jego własność. Odpowiedział mu tylko ironiczny śmiech, spotęgowany przyklaskiwaniem głupawych klakierów szefa bandy. Dopiero teraz przyjrzał im się bliżej. Trójka z nich była wysoka i silna. Tylko jeden był w wieku prześladowanego. Tak samo cherlawy i drobny. Postura jego nie przeszkadzała mu jednak w sporadycznym policzkowaniu swojego rówieśnika. Był tak samo bestiarski, jak jego koledzy. Bestiarski. To nie było zbyt dobre słowo. Prawda, wydawało im się, że są królami świata i najniebezpieczniejszymi ludźmi w mieście. Nie zdawali sobie jednak sprawy, na kogo natrafili. Nie sądzili, że ów młodzieniec jest o wiele silniejszy od nich, jeśli w ogóle można było ich porównywać. Dręczyli go od zawsze. Zazdrościli mu świetnych ocen, logicznego myślenia i przewidywania. Był istnym geniuszem, który swą mądrość wykorzystywał do czynienia dobra. Przynosił dumę swojej matce i ojczymowi. Wychowywany w szanowanej rodzinie, zawsze musiał nieść jej renomę. Nie przeszkadzało mu to jednak. Jego biologiczna matka, która umarła niedługo po porodzie, zostawiła mu w spadku diamentowy scyzoryk. Chciała, by jej syn był perfekcyjny, jak diament. Nie sądziła jednak, że perfekcję można interpretować w tak wieloraki sposób. On zrobił to źle. A było to w tej właśnie chwili. Widząc swoje ukochane ostrze w obślizgłych rękach szkolnego dręczyciela, coś się w nim urwało. I wtedy właśnie, nie wiadomo kiedy, oswobodził się z piekielnie mocnego uścisku, wyrwał chłopakowi scyzoryk i przeciął mu gardło przez całą jego szerokość. Wszyscy osłupieli. Zanim pierwsze krople strumienia krwi wytrysnęły, ugodził w brzuch trzech pozostałych. Został mu tylko jeden, najmłodszy, który teraz wyglądał jak nieporadne niemowlę. Uciekał ile sił miał w nogach, lecz nie był tak wytrzymały, jak jego rówieśnik. Nie zdążył się nawet obejrzeć za siebie. Zimne ostrze przebiło jego serce. Upadł głucho na ziemię, tuż obok swoich rzekomych przyjaciół.
Wszystko to widział. Widział szczupłego chłopca z nożykiem w ręku. Stał spokojnie, jak gdyby nigdy nic. Patrzył na nieruchome ciała. Ciężko uwierzyć, że było to jego pierwsze zabójstwo. Zrobił to tak umiejętnie, tak szybko, tak pięknie. Uwolnił się z rąk prześladowców i rozpoczął nowy rozdział swojego życia. Wtedy nie wiedział, że prawdziwe piekło dopiero nadciąga. Wysoki obserwator całego zdarzenia schował się za murowaną ścianą budynku, by nie zostać zauważony przez chłopca. Spostrzegł za to otyłego mężczyznę w średnim wieku, który szedł w stronę mordercy ze stoickim spokojem. Tak jakby wiedział, że miał całkowitą przewagę. Nie mylił się.
CZYTASZ
Protect the murderer [chanbaek]
FanficDwudziestoletni Baekhyun od pół roku jest w szczęśliwym związku z pięć lat starszym Chanyeolem. Nie widzi poza nim świata i jest święcie przekonany, że jego ukochany nigdy go nie zawiedzie. Młody chłopak nie zdaje sobie nawet sprawy, w jak krótkim...