- 2 -

373 32 3
                                    


Czuje się strasznie. Stara się sobie przypomnieć jak się poruszać, oddychać, mówić, a wylosowane nazwisko przez cały czas odbija się echem w głowie. Nie wie co robić. Czuje jak uścisk na jej dłoni się wzmacnia.To Molly. Oszołomiona obraca twarz w kierunku przyjaciółki i widzi załzawioną dwunastoletnią brunetkę. Chciałaby się do niej uśmiechnąć i powiedzieć, że to nic takiego. Nie może tego zrobić. Właśnie została skazana na pewną śmierć.

Widzi jak dzieciaki z najbliższego otoczenia odsuwają się od niej, gdy Effie po raz drugi powtarza nazwisko z puli dziewcząt. Bierze głęboki wdech, ściska mocniej palce brunetki i puszcza je. Powoli przechodzi obok znanych twarzy, które odsuwają się, robiąc w ten ścieżkę dla niej.

Gdzieś dalej słychać pomruk nie zadowolenia. Ludzie nie lubią, kiedy zostają wylosowani dwunastolatkowie. Nikt nie lubi patrzeć jak drobne istotki giną z rąk starszych, silniejszych i zdecydowanie bardziej doświadczonych. Cała krew odchodzi z twarzy Clarisse, gdy rusza sztywnym krokiem w kierunku sceny.

- Clarisse! - głos wydobywa się zza sektorów.

Odwraca głowę w przeciwnym kierunku niż Pałac Sprawiedliwości i widzi jak zapłakana Magde usiłuje wydostać się z objęć swojego męża oraz pana Mellark, tutejszego piekarza. Krzyczy imię podopiecznej szlochając, a serca ludzi łamią się na tysiące drobnych kawałeczków. Wiedzą, że staruszka traci właśnie trzecie dziecko na rzecz Głodowych Igrzysk. Clarisse nawet nie zauważyła, kiedy podeszło do niej czterech Strażników Pokoju. Otaczają ją popychając ku estradzie. Jakby miała jakiekolwiek szanse na ucieczkę. W sumie, dzięki swojej szybkości ma, ale i tak by się to na nic nie zdało. Nie da się uciec od igrzysk.

Spogląda na jeden z wielkich ekranów, żeby zobaczyć swoją przestraszoną twarz. Ostrożnie stawia stopy na stromych schodach. Effie wyciąga ku niej swoją dłoń, ale ją ignoruje. Nie przejmuje się, że jest to niegrzeczne. Jej uśmiech jest naprawdę straszny. Przypomina te psychopatyczne uśmiechy zawodowców, gdy w końcu mogą wykończyć upatrzonego sobie wcześniej trybuta.

- Proszę o gromkie brawa dla Clarisse Rove! Czyż nie jest prześliczna?! - szczebiocze kobieta, ale dziewczynka nie zwraca na nią uwagi. Tępo wpatruje się w tulone w siebie opiekunów.

Mieszkańcom dystryktu należy się szacunek, ponieważ nikt nie bije braw. Wszyscy milczą. Kojarzą drobną dziewczynkę z Ćwieku, pamiętają jak przesiedziała dwa dni obok kopalni czekając na powrót ojca, wiedzą, że jest tą dzieciną, która zawsze stara się rozśmieszyć innych. Teraz jej zabraknie, żadne z nich nie wierzy w jej powrót.

- Teraz pora na panów! - Trinket zadowolona podchodzi do drugiej kuli i wyciąga karteczkę. Podchodzi z powrotem do mównicy, rozprostowuje kawałek papieru i zaczyna czytać nazwisko. - Chester Higgins!

Los chyba dzisiaj nie jest dla niej łaskawy. Wie o kogo chodzi. Rozmawiała z nim wiele razy. Wie, że mieszka w tej bogatszej części dystryktu, ale żaden członek jego rodziny się tym nie afiszuje. Pamięta, że jego rodzina pomagała jej rodzicom, a także jej, gdy ich straciła.

Chester przechodzi obok swoich przyjaciół, którzy przelotnie ściskają jego ramiona lub klepią go po plecach. Jest wysoki, znacznie lepiej zbudowany niż większość chłopaków z dystryktu z czarnymi włosami opadającymi mu na czoło. Te dożynki miały być jego ostatnimi. Prawie udało mu się przeżyć bez uczestnictwa w walce o życie na arenie. Jego wyraz twarzy jest poważny, ale wtedy spogląda na swoją towarzyszkę niedoli i w brązowych oczach coś się zmienia. Pojawia się tam żal, wściekłość oraz troska. Zna ją. Cała jego rodzina uwielbią tą niewinną dziewczynkę.

Burmistrz zajmuje miejsce Effie i zaczyna koszmarne przemówienie o Traktacie o Zdradzie. Potem daje znak, aby wylosowana dwójka uścisnęła sobie dłonie. Jednak nic takiego się nie dzieje, ponieważ w jeden sekundzie silne i ciepłe ramiona Chestera obejmują dużo mniejsza sylwetkę dziewczynki. Wszyscy wstrzymują zaskoczeni oddech. Kiedy Clarisse udaje się wyrwać z jakiegoś dziwnego transu, odwzajemnia gest. Po tłumie rozchodzi się fala westchnięć. To pierwszy raz, gdy na dożynkach dzieje się coś takiego.

ISKRA NADZIEI: Nadzieja silniejsza niż strachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz