- 16 -

226 20 1
                                    

Siódmego dnia igrzysk, Clarisse budzi wystrzał z armaty.

Ktoś zginął, to jej pierwsza myśl zaraz po otwarciu oczu.

Nerwowo rozgląda się po grocie. Obok niej nie ma Chestera są tylko dwa wilki. Wystraszona uwalnia się z materiału śpiwora i biegnie ku wyjściu jaskini. Chce jak najszybciej znaleźć przyjaciela.

Jeżeli jeszcze żyje, mówi cichy głos w jej głowie.

Bierze głęboki wdech, ale zaraz go wypuszcza, bo wpada na czyjeś ciało. Odbija się od niego przez co stawia dwa kroki w tył. Gotowa do walki sięga po nóż przy pasie, ale jego tam nie ma. Już ma zamiar biec do jednego z plecaków, gdy silna ręka chwyta jej ramię, Zaczyna się wyrywać.

- Clarisse, to tylko ja - dobiega ją spokojny głos.

Od razu patrzy na twarz potencjalnego przeciwnika i wzdycha z ulgą.

To tylko Chester, obejmuje jego ciało wtulając się w nie.

- Co się stało? Wiesz kto zginął? - pyta gorączkowo, kiedy idą do rozłożonego śpiwora.

- Usłyszałem jakiś dźwięk, poszedłem to sprawdzić - tłumaczy pociągając dziewczynkę za rękę, żeby usiadła obok niego na materiale. - Zobaczyłem zawodowców. Nie zauważyli mnie, ale z pewnością kogoś gonili. Nie jestem pewien kogo. Oprócz nas i ich została jeszcze dziewczynka z Trójki i Jedenastki. Biegli za którąś z nich i w końcu ja dopadli.

Clarisse przełknęła ciężko ślinę, oblizuje suche usta. Czuje jak dłonie zaczynają jej się pocić. Zostało ich już siedmiu, a w tym tylko jeden, który wróci do domu.

Dom, szepcze jej podświadomość.

Nie chce teraz o tym myśleć. Musi skupić się na teraźniejszości. Jeżeli chce wrócić do Dwunastki musi przeżyć w tej chorej grze. jednak oznacza to także śmierć Chestera. Byłaby zdolna go zabić, gdyby zostali we dwójkę? Oczywistym jest faktem, że pokona ją bez trudu. Jest starszy i silniejszy. Nie ma przy nim żadnych szans. Ale czy ktokolwiek w całym Panem podejrzewał, że dwunastolatka z Dwunastego Dystryktu dożyje do finałowej ósemki? No właśnie, nikt. A jednak jej się udało.

- Nad czym tak myślisz? - głos przyjaciela wyrywa ją z natłoku myśli.

- Co? - pyta jakby odruchowo, ale ona naprawdę nie słyszała pytania.

- Pytałem, nad czym tak myślisz - uśmiecha się do niej ciepło.

- O tym wszystkim. O domie, igrzyskach, rodzinie - w jej oczach zbierają się łzy, a głos załamuje. - Chester, ja... Ja nie chcę umrzeć. Boję się tego.

- Ciii, będzie w porządku - obejmuje ją ramieniem, całuje w czoło wciąż szepcząc uspakajające słowa

- Obiecaj - przełyka ślinę odsuwając się od niego. - Obiecaj, że jeśli zawodowcy nas złapią to mnie zabijesz.

- Cli...

- Nie, Chester - przerywa mu szybko. - Obiecaj, że mnie zabijesz. Ja... Ja nie chcę umierać z ich rąk. Każdego tylko nie z ich. Obiecaj mi to. Obiecaj, proszę.

Chłopak patrzy na nią z przejęciem na twarzy. Nigdy nie podejrzewałby, że dwunastoletnia dziewczynka poprosi go kiedykolwiek, żeby ją zabił. Jego oddech jest płytki. Patrzy w niebieskie oczy Clarisse, które są pełne smutku, strachu i bólu. Chciałby zabrać od niej te wszystkie negatywne uczucia, wszystkie złe wspomnienia. Jest za delikatna, żeby nosić to na swoich barkach. Jest zbyt młoda na to, co przeżyła.

ISKRA NADZIEI: Nadzieja silniejsza niż strachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz