#10

84 8 0
                                    

Brązowy stoi na szczycie lwiej skały i wpatruję się w swoje królestwo.Simba odszedł...teraz on tutaj rządzi zamiast niego.Wiatr przyjemnie muskał go po pysku.Nagle,poczuł na sobie łapę.Odwrócił się i ujrzał Nalę.Lwica uśmiechnęła się i wskazała wejście do jaskini.Kiwnął głową i nie chętnie tam wszedł.W koncie,ujrzał swoją ukochaną Kiarę,a w jej łapach młode.
Wszystko staje się czarne
Świat Kovu wiruję
-Kovu,jak ci się podoba nasza córka..-śmieje się Kiara.
Z jej ciała spływa krew,oczka małej lwiczki,świecą.Po chwili,warczy na króla i zamienia się w dorosłą lwicę.Kovu czuję na klacie pazury,które odbierają mu pomału życie..

Brązowy obudził się,zlany potem.Warknął.Cieszyć się,czy nie? KIARA.Czy to słowo,zawsze musi wracać? Czemu nie może zapomnieć? Wstał i nie zwracając uwagi na Zazu,starego i umierające pomału ptaka.Wszedł na czubek skały i wpatrywał się w horyzont.Zła Ziemia,teraz Ziemia Wyrzutków.Miejsce jego wychowania.Jak on go nienawidził! Nie chciał wracać do tych chwil.Chwil dzieciństwa.Warknął i uderzył łapą w głaz.Z łapy poleciał cienki strużek krwi.
-CHAKA!!-zaryczał,a kiedy nie usłyszała jego kroków,powtórzył,-CHAKA!!
Odwrócił się,ale lwa nigdzie nie było.Wszedł do jaskini i zwrócił się do byłego majordamusa.
-Gdzie jest...

Siri
-...Chaka! Puść mój ogon,-zaśmiałam się,kiedy złoty złapał mój ogon i zaczął nim szarpać.Lisa wkroczyła,żeby mi pomóc.Razem powaliliśmy złotego i przybiliśmy sobie piątkę.Kiedy lew wstał,spojrzał na nas groźnie lecz po chwili się zaśmiał.
-Wielkie księżne,powaliły swego rycerza..
-Filozofia Chaki,-przewróciłam oczami
Chwile jeszcze bawiliśmy się,jak małe lwiątka w berka,po czym Lisa gwałtownie się zatrzymała.Wpadliśmy na nią.Spojrzałam na jej zatroskaną i przestraszoną minę.
-Co jest?
-Miałam iść z lwicami na WIELKIE polowanie
-To co trwa całą noc?-spytałam
-Tak!...muszę lecieć,-na tym zakończyła i odbiegła daleko.Kiedy zniknęła mi z oczu,odwróciłam się do Chaki i usiadłam.Ten powtórzył mój czyn,z szyderczym uśmieszkiem.
-Zostaliśmy sami..
-No i?
Zaśmiał się,wystawił pazury i zaczął podchodzić bliżej.Wstałam w pośpiechu i cofałam się do tyłu.Warknęłam,na co ten się jeszcze głośniej zaśmiał.W końcu,znalazłam się w ślepym zaułku.Otoczyły mnie skały,na moje plecy zostały do jednej z nich przyciśnięte.Spojrzałam w jego zielone oczy przyjaciela.Czy jednak ciągle mogę go tak nazywać?
***
Narrator
-Gdzieś ty była Lisa?-warknęła jedna z lwic,podchodząc do starszej nastolatki.Ta schyliła się,unikając przy tym ciosu.
-Przepraszam..-powiedziała,że skruchą.Tak naprawdę,nie było jej przykro,że bawiła się z przyjaciółmi.Bała się lwicy,pewnie tak jak każdy.Hasira warknęła po raz kolejny,po czym kiwnęła głową w stronę grupki lwic.Przyjaciółka Siri,podążyła za nią,powolnym krokiem.Kiedy znalazły się blisko,czarna zaczęła.
-Pora zacząć WIELKIE polowanie! Będzie trwało całą noc! Gotowe?
Wszystkie ryknęły na znak,że tak i ruszyły za swoją "przywódczynią".Przekroczyli granicę Lwiej Ziemi i zaczęli tropić ofiarę.Zbiory musiały być wielkie,żeby stado mogło w spokoju i bez wojen z silniejszymi stadkami,przeżyć w spokoju kolejne lata.Tak przynajmniej mówiła tradycja.Wyrzutki,nie bały się jednak.Uwielbiały zapach krwi i widok poszarpanych ciał.Tak właśnie było i za życia Ziry Wielkiej.Tak właśnie nazwało ją to stado,chociaż to właśnie przez jej syneczka,trafili na tą ziemię.Przez jego wrogość,gniew i jak to mówiły wyrzutki,chorobę psychiczną.Zira była dla nich legendą,podobnie jak Skaza i wiele innych złych lwów.Każdy wyrzutek chciał iść w ich ślady,każdy chciał zabijać.Wracając jednak..
Lisa wytropiła stado zebr i zaczęła się do nich skradać.Towarzyszące jej lwice,zrobiły to samo.Skradały się,wystawiły pazury i obnażyły kły.Łapa za łapą,były coraz bliżej ofiary.W końcu,skoczyły i zabiły pierwszą zwierzynę.Biedny Krąg Życia,znów został zachwiany...
***
Siri
Nie bałam się,ja po prostu byłam rozczarowana.No czego się spodziewałaś,że wierny Kovu lew...będzie..was lubił,nie zabije!-krzyknęłam na siebie w myślach.Poczułam oddech lwa i warknęłam wściekła.Zaskoczyła mnie jego reakcja...on się zaśmiał.
-Dałaś się nabrać!
-Co?!-kiedy lew się odsunął,skoczyłam na niego i przycisnęłam do ziemi,-to był żart! Chaka!
-Hahahaha
-Możesz przestać,-próbowałam udawać złą,ale zbierało mi się na śmiech.Po chwili,oboje się zaśmialiśmy.Zeszłam z niego i zaczęliśmy,że sobą walczyć dla zabawy.Walczyliśmy długo,aż w końcu mnie powalił.Za bardzo się nachylił i...nasze usta na chwilę się złączyły.Wraz z tym zaczął padać deszcz,a my odskoczyliśmy od siebie poparzeni.Gdyby nie futro,było by widać nasze rumieńce.Wykorzystałam deszcz,by nie dość do tematu tego..co stało się przed chwilą.
-Chodź..bo zmokniemy
-Pamiętasz..jak zawsze lubiałaś deszcz
-Pamiętam,-westchnęłam i zaczęłam łapać parę kropelek na język.Lew usiadł i chciał zrobić to co ja,ale jedna wleciała mu do oka.Zaśmiałam się,a on się skrzywił.Żeby go rozweselić,biegałam koło niego.Na chwile..o wszystkim zapomniałam.

Deszcza szybko się rozpoczął i równie szybko skończył.Złoty gdzieś pobiegł,a ja zaczęłam wracać do stada.Szybko przeszłam większość trasy i znalazłam się koło "mostu" granicznego.Jeden krok i znalazłabym się na Lwiej Ziemi.Wykonałam go,widząc na horyzoncie stado.Ale co oni tam jeszcze robili?
Szybko pobiegłam do Lisy,siedzącej obok jednej z wyrzutek.
-Co się tutaj dzieję?
Udało mi się dostrzec,kłócących się,że sobą Mwzo i Kovu.Dwa lwy,mierzyły się wzrokiem i warczeli na siebie.Widząc to,po raz kolejny zadałam Lisie pytanie "Co się tutaj dzieję?".Tym razem,spojrzała na mnie i odparła,smutnym głosem:
-Mwzo wypowiedział Kovu wojnę..
-Ale dlaczego?
-Bo to ten,zabił Jue.... Siri! Zaczyna się wojna...  

TZW:Lwica SiriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz