#5

104 10 0
                                    

  Lwy były coraz bliżej.Cały czas szłam do tyłu.Miałam szczęście,że nie widzieli mnie pod osłoną nocy.Miałam jednak zapach i to on,miał mnie za parę minut zdradzić.A jednak nie. Kovu widocznie uznał,że to była tylko mysz,bo już za chwilę wrócił do rozmowy z Mwzo.Odetchnęłam z ulgą i w szybkim tempie,wróciłam na Ziemię Wyrzutków.Cały czas,miałam jednak przed oczami ich obraz i słowa które mówili,a między innymi,że Kovu ma córkę.Ta informacja,bardzo mnie cieszyła.Mimo iż byłam z Ziemi Wyrzutków,wiedziałam jak się sprawy mają na Lwiej.Może jego córka,nie jest okrutna,może ona odmieni nas los.Jednak próżne me nadzieję,przecież wychowuję się na Ziemi Wyrzutków,a tutaj rzadko kto jest miły.
Popatrzyłam na daleką skałę.Nic nie odczuwałam,nic nie mówiłam,po prostu na nią patrzyłam.

Gryzienie ucho,to najlepszy sposób na pobudkę,który zastosowała Lisa.Wstałam w trimigach i z oburzeniem spojrzałam na nią.Wysłała mi tępy uśmiech i pokazała ogonem,że chce wyjść z jaskini.Od niechcenia,poszłam za nią.Udałyśmy się nad wodopój.Ponieważ jeszcze nie nadszedł świt,nikogo tam nie było.Napiłyśmy się więc wody w spokoju.Postanowiłyśmy skorzystać z okazji i coś upolować.Akurat niedaleko pasła się antylopa.We dwie,miałyśmy większe szanse na sukces.Zaczęłyśmy się skradać,cicho i bezszelestnie.Nigdy nie byłam dobra w polowaniu,ciekawe po kim to mam? Szłam więc u boku Lisy i naśladowałam każdy jej ruch.Łapy musiały przylegać do ziemi.Pazury wystawione,kły obnażone. Kiedy lwica skoczyła na zwierzę,zrobiłam to samo,ostatecznie je zabijając.Zabrałyśmy się do jedzenie.To może była nasza ostatnia szansa,żeby mieć pełne brzuchy.W końcu wszystko,oddawałyśmy przywódcy lub Jua. Po paru minutach,po zwierzynie..pozostały tylko kości.Poczułam zapach króla Kovu.Moją towarzyszkę ogarneła panika.Zabrałyśmy się do ucieczki,żeby szybko znaleźć się na naszej ziemi.Wiedziałam jednak,że zdążył ujrzeć dwie lwice,na jego ziemi.

Nikt nie zauważył naszej nie obecności.Zabrałyśmy się od razu do wykopywania kości.Trzeba było grać pozory,że dalej jest się głodnym.Było mi żal,innych lwic.Ale co zrobić? Rozejrzałam się po naszej ziemi.Jak zawsze,nie było śladu żadnego lwiątka.Lwice wykopywały kości,lub gryzły korzenie.Jua leżała na jednej że skał i wydawała polecenia lwicą.Mwzo,robił to co zawsze.NIC.Siedział tylko i patrzył w dal.Pewnie zastanawiał się nad tym,co powiedział mu Kovu.Nigdy bym nie sądziła,że ten przywódca,Mwzo.Co zawsze honor,stawiał na równie wszystkiemu,będzie w stanie zabić błękitną krew.Okey,rozumiem,że jak się później okazało,moi bracia zginęli z jego łap.Potrafiłam mu wybaczyć.Mimo to,w moim sercu..pozostała jakaś dziwna rana.Dlaczego ich zabił? Z tego,co wiem,były to dzieci nie tylko Rosy,ale i jego wroga.Moja opiekunka z tego co powiedziała mi Maro-jedna z partnerek Mwzo,przyjaciółka Rosy...podobno była zdrajczynią.Chciała uciec,razem że mną.Nie czułam,że Rosa..chciałaby kogoś zabić.Chciała tylko dobra synów.Szkoda,że to się tak potoczyło.

Wpatrywałam się dalej w lwa.Kolejne rany,ozdobiły jego ciało.Jego brązowa grzywa,powiewała na wietrze.Wzrok miał dalej nieobecny.Ku mojemu zdziwieniu,podniusł się.Warknął na lewicę,stojące na drodze..którą chciał przejść.Wdrapał się na skałę,z której często ogłaszał jakieś komunikaty.Z jego krtani,wydobył się potężny ryk.Sprawił on,że wszyscy,znaleźli się u podnuża jego łap.Nawet Jua,była obecna.Wśród zebranych,panowała cisza.Nikt nie śmiał się odezwać.Mwzo widząc to wszystko,wypiął dumnie klatek.Spojrzał na wszystkich i grobowym tonem..powiedział:
-Nudzi mi się i dlatego,mam ochotę z kimś powalczyć.Ci..którzy zmieżą się że mną i wygrają...mają prawo rządach,ode mnie..wielkiego władcy,wszystkiego a ja ich prośbę społnię.

Kolejka się ustawiła.Każdy,chciał wziąść udział w walcze,albo ją obserwować.Po dłuuugich namowach Lisy,zgodziłam się,wziąść udział.Nie długo miałam się z nim zmierzyć.Do moich uszu,docierały odgłosy walki.Połowa zebranych,przegrywała i wracała do jaskini z pochyloną głową.W końcu,przyszła moja kolej.Stanęła przed lwem.Zmierzył mnie wzrokiem i prychnął cicho.Warknęłam i wystawiłam pazury.Podobnie zrobił on.Odkrążyliśmy siebie,by w końcu zaatakować.

Poczułam uderzenie w twarz,ale mimo to się nie podałam.Każdy cios dodałam mi tylko sił.Zrobiłam unik i ugryzłam lwa w szyję.Syknął i uderzył mnie w brzuch.Powtórzyłam gest,po czym rzuciłam sie na niego.Chwilę się szarpaliśmy,w końcu to ja..wylądowałam na górze.Przygniotłam go do ziemi,uśmiechnął się tylko szyderczo.Udało mu się mnie rzucić z siebie.Tłum zebranych zamarł,kiedy uderzył mnie w twarz.Teraz warknęł jeszcze groźniej.Zwykła niewinna walka,zmieniła się w pojedynek na śmierć i życie.Walnęłam lwa z całej siły i na niego skoczyłam.Ugryzłam go w szyję i zeskoczyłam,by wymierzyć cios w policzek lwu.Nie dał za wygraną.Także się na mnie rzucił.Szarpaliśmy się jeszcze trochę,kiedy lew nagle oddemnie odszkoczył.Patrzył na mnie ze strachem.Pierwszy raz go takiego widziała.Pobiegł gdzieś,tak że,straciłam go z oczu.

Mwzo
Pozostałe lwice,pokonałem szybko,z tą całą Siri,miałem problem.Walczyliśmy zaciekle,gryząc się i drapiąc.Kiedy rzuciłem się na nią,myślałem...że już wygrałem.Ale w tedy,zamiast niej,zobaczyłem Kiarę.Wszędzie bym rozpoznał te jej czerwonobrązowe oczy i miły uśmiech.W końcu,dawniej się przyjaźniliśmy.Kiedy ją dostrzegłem,zamiast Siri....nie wiem,co we mnie wstąpiło.Opanował mnie strach,uciekłem.Wiem,że się upokorzyłem,ale muszę o tym powiedzieć Kovu,jak najszybciej.Ciągle nie wiem,czy to dobre wyjście,ale kazał mi powiedzieć,jeśli znajdę jego córkę.A właśnie,ją znalazłem! Kto by pomyślał,że taka piękna lwica,będzie córką tego...-nie dane mi było skończyć,bo znalazłem się już na granicy.Przyspieszyłem kroku,a będąc pod lwią skałą...zatrzymałem się.Kazałem jakiejś lwicy,pójść po króla.Przeraził mnie jej stan.Była cała pogryziona i wychudzona,ale w pośpiechu poszła po lwa.Dość szybko się pojawił.Ustawił się w pozycji bojowej i groźnie zawarczał.Nic dziwnego,w końcu zabronił mi tu przychodzić.Nie miałem jednak wyboru.
-Kovu,weź się uspokój.Przyniosłem ci pewną informację!
-Nie mogłeś,poczekać z nią do nocy!-warknął chłodnym tonem
-To ja tutaj,uciekam z pola walki,a nie ty...więc,zamknij pysk,co?
-Coś ty powiedział!!?
-Cicho!-uniosłem się,-posłuchaj,wiem kim jest twoja córka...
Wystawił zęby i wskoczył na mnie.Przygniótł mnie do ziemi,a pazury wbił mocno,w moją klatę.Syknąłem.
-Kim ona jest?
-Jak myślisz matole! To ta Siri,o której ci mówiłem.Sierota,o za dobrym sercu!
-A tak,-szedł że mnie,-gdzie ją mogę znaleźć?
Kiwnąłem głową na znak,że nie wiem.W tedy,uniósł się jego potężny ryk.Jak na zawołanie,za nim pojawił się lew.
-Masz znaleźć tą całą Siri,wiesz jak wygląda? I ZABIĆ!!
Lew kiwnął głową i pobiegł przed siebie.Ostatnie zdanie mnie zmroziło.Jak to zabić? Patrzyłem w ślad za lwem,domyśliłem się co mam zrobić...

Siri
Szłam pod osłoną nocy.Musiałam ochłonąć,po wszystkich dzisiejszych emocjach.Dotknęłam,mój czerwony policzek.Pamiętam,jak mocno mnie bolał,kiedy to po ucieczce Mwzo,Jua mnie uderzyła.Nie wiem czemu,po prostu to zrobiła.Nie płakałam,nie krzyknęłam na nią,nie oddałam jej.Po prostu,poszłam na nocny spacer.
Przeszłam już sporą drogę.Cały czas,zdawało mi się,że ktoś za mną idzie...i się nie myliłam.  

TZW:Lwica SiriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz