#2

148 11 0
                                    

  Jua wczesnym rankiem wyciągnęła nasz na polowanie.Wspomnę tylko,że stałam się nastolatką.Mój charakter i wygląd się nie zmienił,no może miałam dłuższe łapy i byłam mniej naiwna.Polowałam u boku mojej przyjaciółki Lisy.Skradałyśmy się razem do dość otyłej zebry.Niczego nieświadoma jadła trawę.Wystawiłam pazury i skradałam się coraz bliżej.Czarna szła za mną.Pochyliłam głowę niżej,odnażyłam kły i skoczyłam z przyjaciółką na naszą ,,ofiarę".Wbiłam w nią kły,tym samym doprowadzając ją do śmierci.Przytaszczyłyśmy ją w stronę stada.Król Mwzo i jego partnerki pierwsi dorwali się do pożywienia.Okruchy które zostały zjadłam ja i moja przyjaciółka.Zostawiłam jednak kęs najmłodszym w naszym stadzie.Odwróciłam się.Mój wzrok wylądował na jaskini medyczki.Było mi jej żal,a tak w nie wiecie co się stało.Została tak po prostu zamordowana i wrzucona do rzeki.Nie wiadomo kto to zrobił,ale jak go dorwę to zabiję.To niebyła tylko medyczka,ale również moja przyjaciółka,która zawsze mnie wspierała.Pogrzeb był,mały i skromny,ale pełen łez co było rzadkością.Teraz mamy nową medyczkę,lwice Samarę,mam nadzieję że ją nie spotka taki sam los,mimo iż tej nie lubię.Dlaczego? Jest wredna i chamska,gdyby nie biały kolor futra,pomyślałabym że jest to siostra Jua...
Do rzeczy.Ominęłam Mwzo,przy okazji przyglądając się świeżym ranom na jego ciele.Każdej nocy gdzieś znika,a wraca z nowo zadanymi ranami.Życie tego lwa było doprawdy niezwykłe i owiane tajemnicą,chyba tak jak moje.
Razem z Lisą postanowiłyśmy się przejść.Cicho uciekliśmy przed stadem.W ogóle droga minęła nam w ciszy.Chwilę zajęło,zanim przed nami ukazał się ,,most" graniczny.Lisa trochę się wachała,w końcu jednak uległa.Razem postawiłyśmy łapę na ziemi.Lekki wiatr poczochrał nasze futra.Machnęłam ogonem w stronę brązowej,tym samym dając jej znak żeby za mną poszła.Chodziliśmy tak po sawannie,bez żadnego celu.Unikaliśmy spojrzeń innych,na wszelki wypadek.Przeszliśmy już dość spory kawałek drogi,kiedy się zmęczyłyśmy.Tak więc,dwie chude lwice ułożyły się wygodnie w cieniu baobabu.Zamknęłyśmy oczy i mruczeliśmy z rozkoszy.
Nagle....
-Ałł-krzyknęła Lisa,gładząc się po głowie.
-Co się stało?
-Coś mnie uderzyło!
Rozejrzałam się i dostrzegłam owoc baobabu.Mój wzrok powędrował ku górze.Nie czekając na nic,wdrapałam się na nie.
-Siri,co ty robisz?-zapytała z dołu Lisa.Nie usłyszała odpowiedzi,a jedyne co zobaczyła to mój znikający ogon.
W środku baobabu,znajdowało się wiele mikstur i farb.Na jego ścianach widniały malowidła lwów.Od tych z czarnymi grzywami,po tych po czerwone.Przyjrzałam się im uważnie.Nad tymi pierwszymi widniały niebieskie linie,urwała się dopiero nad brązowym lwem z czarną grzywą.Znałam go z opowieści stada,był to Skaza,podobno największy król który tutaj panował.Kolejna czerwona linia widniała nad wizerunkiem.....Kovu.Nie mogę się z tym nie zgodzić,przecież ten idiota skazuję lwice na wygnanie za nic.Jeszcze do tego nie pozostawił po sobie żadnego potomka,chociaż....podobno miał córkę,ale nie wiem co się z nią stało,podobnie jak nie wiem co stało się z królową Kiarą?
-Nie przeszkadzam?-zapytał stary,przemiły głos.Odwróciłam się napięcie i zobaczyłam starego mandryla.Patrzył na mnie z szczerym uśmiechem.Sama nie mogłam się od niego powstrzymać.Dobrze,że miałam futro bo widać by było moje rumieńce.
-Nie przeszkadzasz,ja tylko...yyy...zwiedzałam,przepraszam
-Dawno już nie spotkałem,tak uprzejmego wygnańca
-Miło to słyszeć
Mandryl poszedł coś narysować,poszłam za nim.Zatrzymał się na rysunku Kovu i Kiary,zaczął poprawiać farbą ich malowidła żeby się nie rozmazały.Pod ich podobiznami,zobaczyłam małą ciemną lwiczke.Jej rysunek też był rozmazany,właściwie zostały tylko podobne do moich,brązowe oczy.
-Kto to?-zapytałam
-To księżniczka Siri,córka Kovu i Kiary.Niestety nie pożyła za długo,tak jak nasza królowa,-dotknął podobizny lwiczki.Zdziwiło mnie,że mamy podobne imiona,a może....nie,przecież to nie możliwe.
-Mogę zadać panu pytanie?
-Mów mi Rafiki,poza tym pytaj o co chcesz
-Dlaczego król Kovu się taki stał?
-Widzisz,na to pytanie nikt nie zna odpowiedzi.Może to przez zbyt duży napływ obowiązków a może wychowanie,nikt tego nie wie.
-Dziękuję Rafiki,ale ja będę już lecieć
-Dobrze...
Mandryl się na chwile zamyślił,a ja już postawiłam jedną łapę poza pomieszczeniem.
-Poczekaj,a jak ci na imię?
-Jestem Siri..
Po czym zeszłam z baobabu.Po chwili Lisa i ja,wróciłyśmy na Ziemię Wyrzutków.Od razu się położyliśmy,jednak jeszcze przed tym dostrzegłam brak przywódcy.Nie miałam jednak zamiaru się tym przejmować i zasnęłam bardzo szybko..

Narrator
Rafiki długo chodził po konarach swojego domu niespokojny,a może raczej szczęśliwy.Rozmyślania jego sięgały dalekich czasów.Zaczynając od narodzin małej księżniczki,po jej prezentację i pogrzeb.Jednak dziś,pierwszy raz od czasów kiedy Kovu został królem okrutnym,poczuł nadzieję na lepszą przyszłość.Duchy Przodków,również mu to przekazały.Kiedy zobaczył tą młodą lwice,wiedział że z kąt ją pamięta.
-No tak!-krzyknął radosny i dotknął obrazka córki Kiary.
-Nadchodzi twój czas,-dodał,po czym bez namysłu pognał na Lwią Skałę.Biegł ile sił,tak jakby znowu był młody.Nie przejmował się krzywymi spojrzeniami,teraz liczyło się dla niego tylko jedno...
Kiedy dotarł już do celu,swojej wędrówki.Zawołał wesoło króla Kovu,który wściekły zjawił się przy nim parę minut później.
-Czego chcesz stary głupcze!!-warknął
-Grzeczniej mi tu..-po czym dodał,-księżniczka Siri,najprawdopodobniej żyję!
-CO?!
-Żyję głupi lwie,czy ty to słyszysz ONA ŻYJĘ!!
Rafiki naprawdę zachował się nie mądrze,wybrał złe miejsce do powiedzenia świeżo poznanej informacji.Mandryl wrócił na swój baobab,by poprawić rysunek.Natomiast zielonooki chwilę go jeszcze wyglądał,później udał się zły w stronę wodopoju.Napił się daru matki natury,a kiedy niebo pokryły gwiazdy,czekał już na swojego ,,przyjaciela".Kiedy brązowy w końcu się zjawił,zaczęli rozmowę,a właściwie kłótnie.W jej rezultacie lwu pojawiła się na ciele kolejna rana.
-Zabiję każdą Siri świata,tylko daj mi to czego chce!!
-Dostaniesz głupcze,w swoim czasie a teraz zabij moją córkę.
Kovu odszedł,podobnie jak wyrzutek.Całe zdarzenie widział Rafiki.Złapał się za głowę i powiedział:
-O Kiaro,miej swoją córkę w opiece i tego tępaka Kovu również,jeśli starczy czasu,-po czym zniknął,tak szybko jak się pojawił....  

TZW:Lwica SiriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz