Hayley
Nienawidziła pełni. Zbyt wiele złych rzeczy ją spotkało pod księżycem. Chociaż nie przemieniała się od trzech lat, a na długo przed tym jak zaszła w ciążę przestała odczuwać doprowadzające do obłędu cierpienie łamania każdej kości, w jej pamięci na stałe zagoscił dźwięk jej własnego krzyku, towarzyszącemu pierwszej transformacji.
Poprawiła kołderkę, którą nakryta była Hope. Na szczęście dziewczynka spała. Oddychała spokojnie, rytmicznie, a jej ciemne rzęski leżały niemal nieporuszenie na zarumienionych policzkach. Nic jej nie męczyło, ani nie niepokoiło.
Elijah nie było już od kilku godzin. Martwiła się, chociaż sama wygłaszała opinie, że dorosłych mężczyzn nie trzeba pilnować. Tylko to powstrzymywało ją przed złapaniem za telefon.
W domu była sama. Kol siedział w Europie, czy Bóg wie gdzie, Rebekah podobnie, Freya natomiast cieszyła się nowoorleańską nocą. Nie martwiło ją to specjalnie. Zawsze dbała o siebie, potrafiła się bronić, szczególnie teraz, gdy była hybrydą.
Odeszła od lóżeczka i wyszła na balkon. Odrazu spostrzegła sportowy samochód podjeżdzający z piskiem niemal pod drzwi. Przechyliła się przez barierkę, omal nie spadając.
Z auta wyłonił się jej chłopak, poprawiając marynarkę szybkim ruchem ręki. To on prowadził. Natomiast przez drzwi od strony pasażera wyłoniły się dwie sylwetki. Jedna należała do doskonale jej znanego ciemnoskórego mężczyzny. Drugiej nie mogła dostrzec.
Ruszyła przed siebie, wybiegając z pokoju. W ułamku chwili znalazła się na dole, pod rozgwieżdzonym niebem. Niemal w tym samym momencie otworzyły się drzwi, przez które wkroczył Elijah.
Serce jej zamarło. Znała go i potrafiła wyczytać z jego twarzy, ze coś jest nie w porządku. Niezbyt optymistycznie wróżyła także twarz Marcela.
- Niklaus zniknął- oświadczył bez zbędnego wstępu. -Rozpłynął się w powietrzu.
Chociaż z pozoru opanowany, wyminowszy Hayley, podszedł do ściany i uderzył w nią. Tynk obsypał się na podłogę.
- Nie rozumiem - powiedziała, patrząc to na swojego ukochanego, to na Marcela. - Nie mogła tak o sobie wyjechać. Nie zostawiłby Hope bez słowa!
- On nie wyjechał, Hay - Gerard miał spokojny głos, jednak pobrzmiewał w nim lęk. Było źle. - Staliśmy i rozmawialiśmy z Lily, gdy nagle coś wybuchło i nas powaliło. Gdy się obudziłem nie było go.
Dopiero teraz zwróciła uwagę na trzecią nowo przybyłą osobę. Nastolatka, umazana krwią, która wziął skapywała z jej dłoni była przestraszona. Nie miała pojęcia co się dzieje. Za to Marchall była wściekła.
- Gdzie on jest! - wrzasnęła, chwytając ją za gardło. -Mów!
Z krtani dziewczyny wydobyło się harknięcie. Zaczęła się rzucać, walcząc o kolejny oddech. Jej skóra posiniała.
- Hayley, postaw ją. Nic nie wie - poczuła rękę na ramieniu. - Była nieprzytomna. Podobnie jak Marcellus.
Rozluźniła uścisk, a dziewczy a opadła na posadzke. Zaczęła kaszleć i dyszeć, trzymając się za szyję. Marcel momentalnie się przy niej znalazł i pomógł jej wstać.
- Kim jest to dziecko? - spytała szybko, patrząc na Elijah. Wampir wyciągnął z butonierki husteczkę i podał nieznajomej.
- Klaus ją do mnie przyprowadził. Wyglądał na mocno wkurzonego, tak jakby mu kogoś zabiła, a ona jest człowiekiem, który nawet nie zna swojego nazwiska - wtrącił się czarnoskóry.
- Nie rozumiem co się dzieje, ale chce pomóc- te słowa padły z poranionycb ust ich gościa. - Przybyłam tu, by się dowiedzieć kim jestem, a on coś wiedział. Powiedział nazwisko, twierdził, że to mój ród!
- Jak ono brzmiało? - Elijah zlustrował jej sylwetkę. Była głupia, skoro z własnej woli pakowała się w nowe gówno pierwotnych.
- Levittoux - powiedziała, starając sobie przypomnieć dokładnie brzmienie słowa.
Twarz pierwotnego się napięła. Zacisnął usta, a jego tętno przyspieszyło. Spojrzał na Hayley. Mieli kłopoty.Pól godziny później, gdy opowiadał kobiecie zapomnianą historię sprzed setek lat,drzwi posesji otworzyły się, wpuszczając do środka jedną z najpotężniejszych kobiet chodzących po świecie.
________
Jest kolejny, tym razem z kobiecego punktu. Akcja powoli będzie nabierać rozpędu. Jak myślicie, co stało się z Klausem?

CZYTASZ
Tiger Eyes
FanfictionSłońce, Jazz, powiew nadnaturalnosci. To wszystko przyciąga 19 letnią Lily do stolicy Luizjany, Nowego Orleanu. Podobno w tym tajemniczym miejscu znajdzie odpowiedź na pytanie : kim tak naprawdę jest?