5. "URODZIŁ SIĘ POD ZŁYM ZNAKIEM..."

988 52 0
                                    

Ostatni raz, kiedy widziałam się z braćmi Winchester minął rok. W moim życiu nic ciekawego się przez ten czas nie działo. Parę polowań. Po rozstaniu z braćmi, czułam pustkę. Brakowało mi ich towarzystwa. Teraz wszystko robiłam sama. Czasem odwiedziałam Bobby'ego i Ellen. Jo uciekła od niej dwa miesiące temu, bo chciała być jak jej ojciec. Chciała być łowcą. Ellen powiedziała, że nie pod jej dachem, więc dziewczyna stwierdziła, że pójdzie w ślady ojca gdzie indziej.
Bobby mówił mi, że bracia pakują się co chwilę w kłopoty.
Ostatnim razem, gdy do nich dzwonił, rozmawiał z Deanem. Gadali o niebieskich migdałach, a gdy Bobby spytał się, czy mają coś do roboty, Dean, jakby nieobecny, powiedział "nic takiego" i szybko się rozłączył. Musiałam to sprawdzić, więc skorzystałam z komputera Bobby'ego i namierzyłam telefon Deana. Byli w Vanacy. Jestem ciekawa, czego tam szukają. Wsiadłam do kolejnego auta Bobby'ego i pojechałam do Vacancy.
Gdy Dojechałam na miejsce, znalazłam motel, w którym przebywali bracia. O dziwo, gdy Weszłam do środka i zapukałam pod numer pokoju, w którym powinni być, otwarła mi jakaś para, która była prawie naga. Nie dość, że jestem zdenerwowana, bo nie wiem, gdzie są Winchesterowie, a po drugie to było obrzydzające jak i zawstydzające. Z zawiśniętą głową w dół udałam się z powrotem do swojego auta. Przed wyjściem z motelu zaczepiłam tamtejszego recepcjonistę.
- przepraszam, czy widział pan dwóch mężczyzn, jeden był niższy od drugiego, jak odjeżdżali stąd czarną Impalą? - spytałam.
- nie było ich dwóch. Jeden odjechał wozem drugiego, ten natomiast zaczął go gonić. Nie wiem, co dalej. - odpowiedział i pozostawił mnie samą w długim korytarzu. Wyszłam zamyślona z budynku i wsiadłam do auta. Wykręciłam numer do Deana.
- tu Dean Winchester, zostaw wiadomość po sygnale. - usłyszałam już chyba piąty raz w słuchawce. Spróbuje do Sama.
- Sam? - spytałam, gdy sygnał został przerwany, a rozmowa rozpoczęta.
- o, hej, Chloë. Coś się stało? - spytał podejrzliwie dziwnie Sam.
- tak. Gdzie wy do cholery jesteście!? - krzyknęłam do słuchawki.
- nie mam pojęcia, gdzie jest Dean. - powiedział.
- jak to "nie masz pojęcia"? Co wy knujecie!? - pytałam zdenerwowana. Po chwili usłyszałam dziwne trzaski, po czym Sam się rozłączył.
- jadę tam i to teraz! - krzyknęłam i odjechałam spod motelu z piskiem opon.
W podanych przez pewną kobietę danych dowiedziałam się, że bracia byli w barze. Co się z nimi dzieje!? Jeden nie odbiera, a drugi mi mówi, że nie wie, gdzie jest Dean, mając go obok siebie... zaraz, zaraz... To nie Dean i Sam coś knują... To Sam coś knuje... Co się Z NIM dzieje? Muszę do tego dojść jak najszybciej.
Wracałam właśnie do Bobby'ego, gdy dostałam od niego połączenie.
- co Jest, Bobby? - spytałam do telefonu, nie odrywając wzroku od Drogi.
- Sam jest opętany przez demona i zmierza do mnie. Tylko tyle wiem. Skończ to, co Robisz teraz i przyjedź. - powiedział i się rozłączył. Dlatego Dean nie odbierał, a Sam zachowywał się nienaturalnie. Dodałam gazu i ruszyłam na ratunek Bobby'emu.
Dojechałam na miejsce i przez chwilę wpatrywałam się w okna domu Bobby'ego. Było nadzwyczajnie cicho. Zgasiłam samochód i Podeszłam do drzwi. Chciałam użyć planu B, w którym ładnie i kulturalnie pukam do drzwi, ale miałam lepszy pomysł. Zamachnęłam się i kopnęłam z całej siły w drzwi, przez co wyleciały z zawiasów. Ruszyłam do salonu, gdzie zastałam Deana, Sama i Bobby'ego. Sam mścił się na Deanie.
- witaj, Sam. - szepnęłam. Mężczyzna odwrócił się do mnie, a jego oczy zapełniły się czernią.
- to ciebie nie dotyczy. Odwróć się i wyjdź. - powiedział Sam zostawiając Deana w spokoju, który zwijał się z bólu. Spojrzałam na niego z troską, lecz po chwili troskę zastąpił gniew skierowany do Sama. Nie wiem, co się ze mną w tamtej chwili działo. - jeżeli chcesz im coś zrobić, najpierw musisz zabić mnie. - powiedziałam, a na moich ustach wykwitł złośliwy uśmieszek. Sam zacisnął zęby i ruszył w moją stronę.
Walczyliśmy, aż nie zauważyłam pewnej rzeczy wypalonej na jego ręce. Demon, który siedzi w nim zamknął się, aby nie mógł opuścić Sama. Wpadłam na pewien pomysł, który na pewno zaboli, Ale nie widzę innego wyjścia. Uniknęłam kolejnego ciosu Sama i odwróciłam się do kominka, w którym było rozgrzane żelazo. Gdy Sam chciał wykonać kolejny atak na mnie, chwyciłam go za rękę i przycisnęłam do pieczęci rozgrzane żelazo, po czym demon opuścił ciało Sama, a ja rzuciłam w bok trzymany przeze mnie przedmiot. Pomogłam wstać Bobby'emu I Deanowi.
- zjawiłaś się na czas. - szepnął starszy mężczyzna, po czym lekko się uśmiechnął. Dean miał ranę postrzałową i był nieźle pobity. Zapewne Sam go tak załatwił. Pomogłam wstać mężczyźnie, na co ten się uśmiechnął i przybliżył do mnie.
- tym razem to ty uratowałaś mój żałosny tyłek. - powiedział patrząc mi prosto w oczy.
- i pewnie jeszcze nie raz to zrobię. - odpowiedziałam z lekkim rumieńcem. Po chwili usłyszeliśmy odchrząkiwanie. Odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni. Dean pomógł wstać Samowi.
- macie. - powiedział Bobby wręczając nam jakieś dziwne medaliony.
- do czego to służy? - spytałam oglądając każdy milimetr przedmiotu.
- to ochroni was przed opętaniami. - powiedział Bobby i uśmiechnął się pokrzepująco.
- czas ruszać. - powiedział Dean i ruszył do wyjścia. Ja i Sam pożegnaliśmy się ze starszym mężczyzną i podążyliśmy za starszym Winchesterem.
- hej, Chloë, jedziesz z nami? - spytał Dean patrząc na mnie wyczekująco.
- jeśli to nie problem. - odpowiedziałam z zalotnym uśmiechem. Mężczyzna uśmiechnął się i otworzył mi drzwi od tylnego siedzenia. Wsiadłam, po czym nasza trójka odjechała spod domu Bobby'ego. Znów nasza trójka jest razem.

Who I Really Am? || [ZAKOŃCZONE ✔️] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz