6. "CZUJE MIĘTKĘ PRZEZ RUMIANEK..."

994 48 0
                                    

Wyruszyłam z braćmi Winchester w dalszą drogę. Teraz mam nadzieję, że się nauczyli przestać pakować w tarapaty. Wszyscy byliśmy wykończeni. Ja... nie spałam od dwóch dni. Miałam dużo na głowie, ciągłe polowania i zero czasu na odpoczynek.
Zatrzymaliśmy się w kolejnym motelu. Tym razem Dean, wynajmując pokój, wziął wspólny. Żebym nie musiała być sama. Och, jakie to słodkie z jego strony. Weszliśmy do środka. Ja rzuciłam swoją torbę na swoje łóżko, a bracia na swoje.
- pójdę po coś do jedzenia. - powiedział Sam i opuścił pokój. Teraz zostałam tylko ja i Dean. Starszy Winchester zdjął koszulkę, ukazując przy tym swoją rzeźbę. Moją twarz zalał rumieniec, więc szybko spuściłam głowę i przygryzłam dolną wargę. Po chwili usłyszałam jego cichy jęk. Próbował zmienić sobie opatrunek od postrzału.
- daj, pomogę ci. - powiedziałam i chwyciłam Deana za rękę. Ten spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Odkaziłam ranę i założyłam opatrunek. O dziwo nie miał kuli w miejscu postrzału. Ktoś mu ją wyciągnął.
- wszystko w porządku? - spytałam po opatrzeniu Winchestera. Ten tylko na mnie spojrzał.
- tak, bo opatrzyła mnie taka ślicznotka, jak ty. - powiedział i posłał mi swój zalotny uśmiech. Odwzajemniłam go tym samym i usiadłam na swoje łóżko. Położyłam się i zamknęłam oczy. Dosłownie na chwilę, lecz ta chwila zmieniła się w godziny. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam, ale obudził mnie Dean.
- jadę z Samem na polowanie. Namierzyliśmy zmiennokształtnego. - powiedział. Jego słowa niezbyt do mnie trafiały, ale...
- chyba chciałeś powiedzieć "jedziemy". - poprawiłam mężczyznę.
- ooo, nie. Ty zostajesz tutaj. - powiedział biorąc kurtkę.
- chyba o czymś zapomniałeś. Ja też jestem łowcą! - krzyknęłam.
- tak, ale powinnaś odpocząć. - mówił Dean już prawie opuszczając pokój.
- ty również. - odpowiedziałam próbując zamknąć mężczyźnie drzwi. On spojrzał na mnie z żalem.
- może i masz rację, ale najpierw musimy schwytać tego skur... - przerwałam Deanowi.
- nie wyrażaj się.
- tego skurczybyka. - dokończył i uśmiechnął się ironicznie. Posłałam mu również ten sam uśmiech, po czym wyszedł z pokoju. Wydałam z siebie głośny wydech i opadłam bezwładnie na łóżko. Spędziłam kolejne trzy godziny na spaniu.

***

Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Znowu. Tym razem obudził mnie dźwięk otwierających się drzwi. Otworzyłam szybko oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Dean? - spytałam widząc, gdy mężczyzna wchodził do środka.
- gdzie jest Sam? - spytałam, rozglądając się za Deanem, lecz nie widziałam drugiego Winchestera.
- poszedł do knajpy obok po coś do jedzenia. - odpowiedział Dean, ruszył do kuchni i wyciągnął z lodówki piwo.
- jak sprawa? Udało wam się? - spytałam patrząc pytającym wzrokiem na Deana. Ten jak gdyby nigdy nic popijał zimne piwo i usiadł bez odpowiedzi na kanapę.
- halo? Ziemia do Deana? - pytałam machając rękoma przed twarzą Deana. To nie był Dean. Już przy samym wejściu zachowywał się dość dziwnie...
Wycofałam się i sięgnęłam do szuflady i Wyciągnęłam z niego żelazny nóż. Wystawiłam go w stronę mężczyzny, który spojrzał na mnie żartobliwie.
- nie jesteś Deanem. - powiedziałam pewnie.
- taa, to prawda. Twój chłopaczek i jego durny brat mnie szukają, a ja w tym czasie spędzę czas z tobą...
- zmiennokształtny... Wiedziałam. - powiedziałam ciągle mając "Deana" na ostrzu.
- hej, spokojnie. Możemy się dogadać. Ty dasz mi to, czego chcę, a potem sobie pójdę. - powiedział dowalając się do mnie.
- po moim nędznym trupie. - syknęłam kłując zmiennokształtnego żelaznym nożem. Odsunął się natychmiastowo i uśmiechnął się zadziornie. Po chwili jego twarz przybrała zupełnie inny wyraz. Zabójczy wzrok wlepiał we mnie, wypalając mi dziurę. Zanim się zorientowałam pozbawił mnie mojej jedynej broni i rzucił na ziemię.
- przestań! To boli! - krzyczałam, gdy zaczął ciągnąć mnie za włosy po podłodze. Zaczęłam Płakać i krzyczeć po pomoc, lecz nikt nie słyszał. Po chwili zmiennokształtny pociągnął moją głowę w górę i z impetem uderzył nią o podłoże. Jedyne, co pamiętam, to to, jak przywiązuje mnie do krzesła... Potem... Mógł robić ze mną, co chciał.

***PERSPEKTYWA DEANA***

- cholera, Sam! Mówiłeś, że jest tutaj. - krzyczałem na brata, który jak zwykle nie potrafi nic ogarnąć. No, nie tym razem.
- Dean, mówiłem ci, że on tu jest. Zaraz wyjdzie. - Odpowiedział Sam lekko poddenerwowany. Postanowiłem, że zadzwonię do Chloë.
- cześć, tutaj Chloë Manners. Jeśli masz do mnie interes, zostaw wiadomość po sygnale, a na pewno oddzwonię. - usłyszałem jej sekretarkę.
- co do... - Sam zauważył moje zaniepokojenie, gdy poraz chyba pięćdziesiąty próbowałem się dodzwonić do Chloë.
- Chloë jest w tarapatach. - stwierdziłem i odpaliłem auto.
- skąd to wiesz? Może po prostu bierze prysznic. - powiedział Sam.
- o, hell yeah! (Po angielsku brzmi to o wiele lepiej;p) - powiedziałem.
- Dean? - spytał Sam spoglądając na mnie ze zdziwieniem.
- wracamy do motelu. - odpowiedziałem po chwili i odjechaliśmy z piskiem opon.

***PERSPEKTYWA CHLOË***

Ocknęłam się z ogromnym bólem głowy i szczypaniem w każdym milimetrze mojego ciała. Po skroni spływała mi krew, a z ust czułam metaliczny smak czerwonego płynu, wydobywającego się na zewnątrz. Po chwili odzyskałam część świadomości i zaczęłam kaszleć krwią. Otworzyłam szerzej oczy i Spojrzałam na postać Deana, którą przyodział zmiennokształtny.
- o, nasza księżniczka się obudziła. - powiedział podchodząc do mnie z nożem. Przyłożył mi go do mojego policzka.
- czego chcesz? - spytałam odsuwając głowę.
- ciebie. Jesteś taka... Pociągająca. - szepnął i pocałował mnie delikatnie w policzek. Gdyby był to prawdziwy Dean nie obrzydziłabym się, ale... To nie był Dean. Mimo bólu w głowie, wykonałam zamach i uderzyłam istotę z całej siły w głowę. Z zakłopotaniem odsunął się ode mnie i po chwili spojrzał z ogromnym gniewem. Podniósł nóż leżący pod moimi stopami i przyłożył do krtani. Już miał wykonać płynny, gładki ruch, gdy nagle...
- zostaw ją! Rzuć nóż i odejdź od niej! - usłyszałam znany głos. To Dean. Zanim się obróciłam, zabili zmiennokształtnego. Dean ujął moją twarz w ręce i mówił do mnie.
- spokojnie, nie poddawaj się. Zabierzemy się do szpitala. - mówił spokojnie, gdy Sam rozwiązywał mi ręce i nogi. Dean wciąż coś do mnie mówił, lecz obraz zaczął mi się rozmywać, a podświadomość odpłynęła daleko do Krainy Morfeusza...



Who I Really Am? || [ZAKOŃCZONE ✔️] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz