Podchodzę do drzwi i dzwonię dzwonkiem. Po chwili otwiera mi Robin.
- Wejdź - gestem zaprasza mnie do środka, jak co dzień
Idę do łazienki przebrać się w robocze ubrania.
- Wybacz za wczoraj, ale naprawdę musiałem jechać do tego muzeum
- Nic się nie stało
- Głupio się przez to czuję
- To naprawdę nic takiego
Zostawiam go w korytarzu i idę w kierunku schodów. Tam stoją dwie duże kolumny w porządku doryckim, które już nie potrzebują zbyt dużo naprawy. Idę po drabinę i zabieram się do pracy.
* * *
- Zrobiłem obiad - z pracy wyciąga mnie chłopak
Schodzę z drabiny i idę do kuchni, gdzie leżą dwa talerze z makaronem w sosie śmietanowym. Zjadamy obiad w ciszy, po czym idę do schodów. Niespodziewanie, tuż przed wejściem na drabinę, chłopak łapie mnie za rękę.
- Mogę ci pomóc?
- W sumie czemu nie - odpowiadam, a on dziękuje mi ciepłym uśmiechem
Wchodzi na drabinę, a za nim ja. Bierze do ręki mój szpachelek, a ja instruuję go, jak ma nałożyć gips. Pokazuję mu poszczególne miejsca, jednak nie idzie mu to dość sprawnie. Łapię go za rękę i prowadzę tam, gdzie ma upaćkać kolumnę. Robin spogląda na mnie i przez przypadek wyjeżdża szpachelkiem z gipsem po za wzór. Oboje zaczynamy się śmiać. Stoimy tak póki kolumna nie jest w połowie skończona.
- Starczy na dziś. Może jutro zrobisz sam resztę tej kolumny
- Naprawdę? - jego trawiaste tęczówki rozjaśniły się na moje słowa
- Czemu nie? W końcu nauczyłeś się dziś wiele
Chłopak niespodziewanie mnie przytula. Odwzajemniam uścisk.
- To do jutra - idę w kierunku drzwi wyjściowych
- Poczekaj, odwiozę cię
- Naprawdę nie musisz
- Ale chcę
Wychodzimy z domu i wsiadamy do samochodu. Robin odwozi mnie pod dom jak przedwczoraj.
- To do jutra
- Do jutra - wysiadam i idę do domu
CZYTASZ
From love of art
Romans- Wiesz, jesteś jak to wrzosowisko - pokazuje na morze kwiatów przed nami - Na pierwszy rzut oka jesteś piękna i nie chce się od ciebie odrywać wzroku. Jednak jeśli pozna się ciebie dłużej - patrzy na mnie - rozkwitasz i wydajesz się jeszcze pięknie...