Rozdział 1

3.1K 109 2
                                    

Obudził mnie dźwięk przeklętego budzika. Wstałam, podeszłam do szafy, wyjęłam z niej czarne rurki z dziurami na kolanach, białą bokserkę, bieliznę oraz czarną bluzę z kapturem. Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, zrobiłam lekkim makijaż i wyszłam się spakować do szkoły. Wychodząc z pokoju zaatakowały mnie szczeniaki. Przybrałam postawę obronną i rzuciłam się na nich zaczynając je gilgotać. Ich śmiech było słychać na cały dom. Można to było założyć z góry, bo one nie potrafią siedzieć cicho.

Kiedy wszyscy się uspokoiliśmy zeszłam na dół po schodach i ruszyłam w stronę kuchni. Pomieszczenie było prawie puste, nie licząc mojej mamy, która krzątała się przy kuchence. Uniosłam głowę do góry i zaczęłam wąchać. Ślinka zaczęłam mi cieknąć już na sam zapach mojego ulubionego jedzenia.

-Cześć mamo- powiedziałam siadając do stołu.

-Dzień dobry córeczko. Jak się spało?-spytała moja rodzicielka stawiając przede mną talerz z parującymi naleśnikami z nutellą i syropem czekoladowym.

-Nawet dobrze. Nie przyśniły mi się żadne koszmary tym razem- odparłam.

-To bardzo dobrze. Może w końcu zaakceptowałaś swoje przeznaczenie.

-Może..-odpowiedziałam bez przekonania.

-Dobrze kończ jeść i leć na górę po swój plecak, tata za 5 minut Cię zawiezie do szkoły.

-Okej- odpowiedziałam, skończyłam swoje naleśniki i wstałam. Pobiegłam szybko na górę do swojego pokoju, stwierdziłam, że trzeba tutaj trochę ogarnąć bałagan, więc to zrobiłam. Sięgnęłam po plecak i zbiegłam na dół. Wpadłam biegiem do kuchni i przytuliłam mamę na pożegnanie. Życzyła mi miłego dnia i wybiegłam przed dom gdzie stał już mój lekko zdenerwowany tata. Podbiegłam do auta, otworzyłam drzwi i wpadłam do środka.

-Dłużej nie mogłaś? Przez ciebie spóźnię się na spotkanie z radą.-zaczął narzekać mój tata.

-Przepraszam, ale mama mnie zatrzymała.- zaczęłam się tłumaczyć.

-Dobrze. Zapnij pasy i jedziemy.- to powiedziawszy włączył silnik i ruszyliśmy.

Do mojej szkoły dojechaliśmy w parę minut. Tata zatrzymał się na parkingu, obrócił się w moją stronę i widziałam, że chce coś powiedzieć, więc pożegnałam się z nim i wysiadłam z samochodu. Wyjęłam telefon z zamiarem zadzwonienia do Izy, ale nawet nie zdążyłam go odblokować, bo poczułam jak ktoś wiesza mi się na plecach. Poczułam zapach przyjaciółki, była to mieszanka wanilii z cynamonem.

-Hej Ami!

-Hej Izzy- uśmiechnęłam się i przytuliłam ją na powitanie.

-Słyszałaś już, że nowa rodzina się wprowadziła do starego domu po Johnsonach? Mam nadzieję, że będzie jakiś przystojniak.

-Ehh a ty tylko o jednym- westchnęłam i zaczęłam się kierować do szkoły. Iza poszła za mną.

-To, że ty nie chcesz mieć chłopaka nie znaczy, że ja też nie.-powiedziała obrażając się.

-Po co mi jakiś chłopak jak mam najlepszą przyjaciółkę?-odparłam z uśmiechem na ustach. Śmiejąc się ruszyłyśmy do szkoły.

Dziecko księżyca (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz