rozdział 5

55 2 0
                                    

Dalszą drogę pokonaliśmy w ciszy. W szkole jak zwykle spędzałem czas z przyjacielem i nikt mnie nie zaczepiał lecz wiedziałem że jutro w domu będzie istne piekło bo ojciec będzie cały dzień w domu ponieważ mama jedzie do szpitala na badania bo możliwe jest to że choruje na raka mózgu. Tak bardzo nie chcę aby umierała. Jeżeli to stanie się prawdą skoczę z mostu. Obiecuje wam to. Gdy szłem pod prysznic usłyszałem płacz Sally i krzyk taty. Szybko zrezygnowałem z czynności i pobiegłem do jej pokoju. To co ujrzałem rozerwało mi serce. Sally leżała skulona na podłodze płacząc, a ojciec bił ją pięściami. Nagle odwrócił się do mnie przodem. Patrzył na mnie jak by chciał mnie zabić i wtedy się odezwał
-Co się tak gapisz gówniaku zasłużyła sobie
-Co takiego zrobiła? Spytałem spokojnie. Mój głos lekko drżał
- Nie twoja sprawa,a teraz wyjdź,a ja skończę to co zacząłem
-N-Nie pozwolę ci krzyw-wdzić S-Sally odpowiedziałem Ojcu. Wtedy on podrzedł do mnie i zaczął tym razem mnie bić. Chodź bolało w cholerę. Wiedziałem że po wyżyciu się na mnie małą zostawi w spokoju. Choć Sally płakała i prosiła naszego ojca żeby przestał ten nie ustąpił. Ja sobie leżałem i płakałem mając przed oczyma widok małej z ojcem który ją bije. Po przestaniu ojciec poszedł na dół. Ja płacząc podeszłem o swoich siłach do również płaczącej Sally. Jej cały lewy policzek był siny.
-Dlaczego tata ci to zrobił powiedziałem uspakajając się
-Powiedział że byłam nie dobra,a ja się tylko bawiłam
-Jesteś wspaniała kochana choć powiedziałem ze znakiem rąk żeby się przytuliła. Dziewczynka wiedząc o co mi chodzi podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. -Kocham cię Baron powiedziała jeszcze łkając
-Ja ciebie też ale nie płacz już dobrze mówiłem głaszcząc jej małe plecki
-Ałć powiedziała gdy dojechałem ręką do ramienia. Puściłem ją i zobaczyłem bolące miejsce. Był tam ogromny fioletowy siniak.
Jak mógł jej takie coś zrobić ona ma ledwie 5 lat. Nienawidzę tego drania.Kiedy siostra skończyła płakać podeszła do nas nasza druga siostra Jennyfer.
-Co się stało spytała widząc posiniaczony policzek Sally.
-Ojciec ją uderzył. Zresztą mnie też.
-O Boże jak mógł nic jej nie jest?
-Nie, ma tylko dużego bolącego siniaka na ramieniu
-Może pójdę z nią do lekarza czy coś? Spytała się starsza
-Dobry pomysł. To wy idźcie,a ja zadzwonię do Morgana
-Dobrze. Chodź Sally powiedziała do młodszej. Gdy dziewczyny poszły chwyciłem za telefon i wybrałem numer do przyjaciela.
-Hej Morgan możemy się spotkać?
-Jasne. Tylko się nie tnij jak to coś poważnego okej?
-Spróbuję
-Cieszę się. To do zobaczenia
-No pa po tych słowach się rozłączyłem oraz założyłem buty i moją zieloną kurtkę. Kiedy już się spotkaliśmy przyjaciel się odezwał
-No,to co się stało?
-Ojciec zaczął bić Sally,a ja ją zacząłem bronić i wtedy......ojciec uderzył mnie
-Zgłoś to na policję tak nie może być.
-Boję się Morgan. Mój ojciec jest nieprzewidywalny
-Rozumiem ale zrozum że takie zachowanie jest karalnie kochanie. Moje serce się wstrzymało kiedy Morgan wypowiedział ostatnie słowo. Ja tak bardzo chcę z nim być lecz boję się tego że mnie odrzuci. Z rozmyślań wyrwał mnie szyderczy głos Jamesa najlepszego kumpla mojego znienawidzonego kolegi Oliviera. -Co pedale? Usłyszałem. Po chwili zoriętowałem się że on mówi do Morgana.
-Ej weź go zostaw powiedziałem zbierając swoją całą odwagę
-Bo co?
-B-Bo...
-No nic mi nie zrobisz bo jesteś za słaby
-On nie jest słaby odezwał się mój przyjaciel -Jest silniejszy niż ci się wydaje więc puść mnie i nie kozacz bo ci to nie wychodzi. Nawet jakby był słaby jestem ja. I w tym momęcie Morgan gwałtownie się odwrócił i wyszarpnął z rąk Jamesa. Wyższy chłopak tylko zrezygnował z dalszej szarpaniny i odszedł gdy my zwróciliśmy się w stronę domów.

Love the most important [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz