Pan Antoni nie potrafił powiedzieć synowi o swojej decyzji, choć już dzień po jej podjęciu zaczął owego sierocińca szukać.
Dzień po końcu roku szkolnego Wojtek wraz z tatą pojechali na peryferia miasta na farmę ojca kolegi Wojtka z szkoły. Gdy wyjechali z ciągnacej się przez dwa kilometry aleji ciasno rosnących dębów, ujrzeli ogromne pole, na którego drugim końcu mieścił się dom do którego prowadziła droga przez sam jego środek. Dom był zwykłym ceglanym, pomalowanym na błekitno budynkiem z bordową dachówką. Gdy zajechali przed ganek, spostrzegli tam Janka bawiącego się z swoim psem. Wysiedli z samochodu i poszli się z nim przywitać. Kolega zaprowadził Wojtka do swojego pokoju, żeby pokazać mu przez niego sklejany model czołgu. Pan Antoni postanowił poszukać, wiec ojca chłopca. Po obejściu całego kompleksu składającego się z stodoły, kurnika, trzech silosów oraz domu, znalazł mężczyzne. Porozmawiali może piętnaście minut, a potem zmierzyli zobaczyć co robią chłopcy.
Przy objedzie opowiadali sobie zabawne historie, przy których śmiała się cała czwórka. Po objedzie ojciec naszego bohatera postanowił zapytać się ojca Janka o możliwość nocowania u niego jego syna.
-Niestety nie mam takiej możliwosci u nas, lecz mam znajomego który mógłby pomóc. Mieszka jakieś sto dwadzieścia kilometrów stąd. Też ma syna i często Janek do niego jeździł. Jeśli chcesz mogę się go zapytać.-
Zgodził się od razu i poprosił tylko o informację, gdy owy kolega odpowie na prośbe.
Tak też się stało. Po kilku dniach dostał odpowiedz. Wojtek miał przyjechać wraz z swoim kolegą w najbliższą środę do ich posiadłości. Oboje chłopcy byli bardzo podekscytowani, że spedzą najbliższe dwa tygodnie w tak wspaniałym miejscu jak posiadłość Karolczyków.
W wyznaczoną środę chłopcy wstali o godzinie szóstej, w końcu ich cel znajdował się pawie trzy godziny drogi z tąd. Zjedli spokojnie śniadanie i wraz z panem Józefem, bo tak nazywał się tata Janka, wsiedli do samochodu i wyruszyli w drogę, która minęła sprawnie i bez większych problemów i już o dziewiątej byli na miejscu. Na samym przodzie posesji znajdowała się dróżka prowadząca przez kwiecisty ogródek do ogromnego beżowego budynku, którego wejściowe poddasze podpierały kwarcowe kolumny. Po środku przejścia znajdowała się fontanna na której umieszczona była mała syrenka. Cała posiadłość wyglądała jak z bajki, lecz tym razem była prawdziwa. Wojtek nie mógł oderwać wzroku od ogrodu, ktory otaczał cały budynek i fontanne. Te zachwycenie przerwał mężczyzna dosć niski, w bordowym fraku zapraszając do środka. Chlopcy porzegnali sie z Jozefem i ruszyli ku dzwią. Ledwo zdąrzyli wejść, a już usłyszeli grę na pianinie. Wydawało im się, że ta muzyka leci z głośników. Nic bardziej mylnego. Gdy znaleźli się w salonie, który znajdował sie po prawo od wejścia ujrzeli chłopca w ich wieku, który ujmujaco gra utwor "Tears", był to jeden z ulubionych utworów Janka wiec od razu go rozpoznał, a po chwili zawołał- Stasiek jakbyś mógł skonczyć i przywitac naszego gościa. - po czym owy pianista wstał i podszedł do chłopców. Przywitał się i zaproponował obchód po domu. Janek, że był już tu wiele razy tylko spojrzał na Wojtka i zapytał się go o zdanie. Ten z radością w głosie poparł ten pomysł. Po obejrzeniu 3 sypialni oraz łazienki chłopcy zawędrowali do pokoju gier. Tam przesiedzieli dobre dwie godziny, aż niski męski głos zawołał ich na dół. Był to tata Stasia.
-Witam cie Janku. Widzę, że nasz gość dotarł cały i zdrowy. Wojtku, ja nazywam się Ignacy Karolczyk, ale mów do mnie po prostu Ignaś. Tak się wychowałem i tak wszyscy na mnie mówią. Jeśli chcesz możecie pójść w końcu zobaczyć wasze pokoje.- chłopcy od razu po usłyszeniu tej propozycji i otrzymaniu kluczy do wejścia na najwyższe piętro pobiegli na górę. Po wejściu na owe piętro budynku po dziwnych, zawijanych schodach, ujrzeli korytarz. Po prawo znajdowaly się dwie pary drzwi. Były to dwie łazienki. Naprzeciwko ich znajdował się duży pokój z balkonem. Byly na nim 4 leżaki, a widok z niego był na całą posiadłość i okolice.
Cały dzień minął im na zabawie, a wieczorem całą czwórką słuchali jak Staś gra na pianinie. Gdy zrobiło się już ciemno zmęczeni udali się spać.
Rano wstali radośni i w wesołej atmosferze zjedli śniadanie. Zaraz po nim wyszli na dwór pograć w badmintona.
Gdy chlopcy już sobię poszli Pan Ignacy dostał wiadomosć o treści: "Niestety, musze wyjechać z pewnych przyczyn. Niech pan się zaopiekuje moim synem na czas mojej nieobecności. Miejmy nadzieje, że nię bedzie to dluga nieobecność..."
Oznaczało to tylko jedno...
CZYTASZ
Idz tam gdzie musisz.
Short StoryHistoria o chłopcu który zrozumiał ile warte są dla niego życiowe cnoty: czas, uczciwość i zrozumienie.