Nowi ludzie.

18 1 0
                                    

Czy czasami nie zastanawia was, dlaczego wszystko dzieje się tak jak sie dzieje. Czy my mamy na to wpływ? I dlaczego ludzie mają w naturze odchodzenie.-ta dość głęboka myśl Wojtka okazała się być czymś w rodzaje klucza.
-Moim zdaniem ludzie odchodzą bo ktoś tak chciał. Tak samo z wszystkim innym, przecierz jak dwa miesiące temu...- i wtedy Romkowi przerwał odgłos tupania na schodach. Już po chwili w progu stała ta sama kobieta. Polożyła kartkę na stole i odeszła. Była na niej lista osób, a raczej ich podział na trzy sierocińce. O dziwo z Wojtkiem jechał tylko Stefan. Był to podobno mały sierociniec wiec tylko ich dwójka zostala tam przydzielona.

No i się stało. Po trzech godzinach jazdy dojechali pod mały lecz zadbany budynek. Tylko wysiedli, a w oknie zobaczyli chichrające się dwie bląd-włose dziewczyny. Gdy tylko spostrzegły dwojgo elegancko jak na te warunki chłopców schowały się do środka. Złapali w ręce swe małe walizki, weszli po schodach i przeszli przez dębowe drzwi. Znaleźli się w długim korytarzu który oświetlały kandelabry wiszące w przerwach pomiędzy drzwiami biegnącymi po obu stronach korytarza. Tylko postawili kolejne kroki, a zza rogu wyskoczyła dziewczynka. Wydawała się być podekscytowana ich widokiem  lecz nie wygladała, na którąś z dziewczyn, które chłopcy widzieli w oknie.
-Jestem Alicja. Żebyście wiedzieli jak sie cieszymy, że w koncu dojechaliście. Wszyscy na was czekają.- złapała obu za ręce i pociagnęła ich po schodach w kierunku dobiegającej muzyki. Tylko przeszli przez próg jakiegoś dziwnego pomieszczenia usłyszeli cichy pisk trzech dziewczym siedzacych na kanapie. Ujrzeli w pokoju ośmioro dzieci, siedzacych w fotelach i sofach ulożonych w krąg. Rozejrzeli sie wokół i spostrzegli, że znajdują się w czymś w rodzaju salonu i biblioteki. Za fotelami stały regały z książkami również ustawione w okrąg. Nawet nie zdąrzyli wydobyć z siebie slowa, a wyprzedziła ich Alicja.
- To moi drodzy jest salon główny. Macie tu mnóstwo książek, wiec bie bedziecie się nudzić. Nie bede wam wszystkich przedstawiac, oni sami to zrobią, ale powie wam tylko, że pani Lucy wróci do nas za jakieś dwie godziny. Ona szczególnie chciala was poznać.- usiadła i wskazała im miejsce gdzie i oni mogą usiąść. Zrobili kilka kroków w prawo usieli na pojedyńczych fotelach. Popatrzyli sie na wszystkich w bezgłosie, po czym Wojtek zaczął wypytywać wszystkich o ich historie i imiona.
Z wszystkich dziewieciu historii najbardziej użekła Wojciecha historia Julii. W całej jej historii najciekawszy nue było jakieś jedno wielkie wydarzenie,  lecz podobienstwo do traumy, ktora przeżywał chlopiec. Ona również straciła rodzica i rodzenstwo. Lecz nie w wypadku. Zostali zabici przez jakiegoś szaleńca. Gdy opowiadała, na twarzy pojawiał się jej grymas złości i smutku. Wiedział, że to jest dla niej cieżkie. Gdy chciała jescze dopowiedzieć pare rzeczy do swojego opowiadania, przerwał jej i powiedział, żeby się już nie męczyła, po czym wskazał kolejną osobe, aby ona teraz opowiedziała o sobie. I tak doszło do Wojtka. Teraz on miał opowiedzieć swoją historię. Gdy już chciał zaczynać przez próg usłyszał dzwiek wchodzenia po schodach. Nadstawił ucha i usłyszał w  tej zastarszajacej ciszy, której nikt nie śmiał przerwać, jakieś delikatne buty na plaskim obcasie bijace o stopnie. Po chwili w pokoju stała wysoka, młoda brunetka o delikatnej urodzie. Była to pani Lucy.

Idz tam gdzie musisz.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz