Ktoś kto cie rozumie.

20 2 0
                                    

Od kobiety bił entuzjazm i czuć było, że lubi swoją prace. Stała wyprostowana i tylko czekała, aż ktoś się odezwie. I tak też się stało.
-To są nasi wyczekiwani goście, Proszę Pani. Przybyli jakąś godzine temu.-odparła jakby lekko zdenerwowana Julia. Widać było że czeka na historie Wojtka, a każda kolejna minuta czekania ewidentnie, doprowadzała ją do stanu jaki przeżywają dzieci dzień przed porankiem świątecznym w Boże Narodzenie, gdy widzą prezenty, ale nie moga ich otworzyć, a jedynie patrzeć.
-Jeżeli dobrze słyszałam teraz kolej Wojciecha na opowiastke o sobie. Nie ma co przedłużać. Po prostu opowiadaj...- spokojnym, niskim, pełnym troski głosem odparła kobieta. Słyszała w głosie Julii zniecierpliwienie i nie chciała juz tego przedłużać.
Gdy opiekunka usiadła, nastała cisza i Wojtek mógł zacząć opowiadać.
Pomimo, iż wszystko zdarzyło się daleko w czasie, emocje targały nim we wszystkie strony. Ledwo co powstrzymywał się od łez na końcu. Prawie godzine zajęło mu opowiadanie całego swojego życiorysu, a po minach innych dzieci można było stwierdzić, że jego opowiadanie wywarło na nich ogromne wrażenie. Ale największe na Julii. Gdy tylko skonczył opowiadanie wstała podeszła do niego i po prostu go przytuliła. Wojtek lekko zaszokowany, kontynuował to chyba intuicyjne zachowanie, obejmując ją. Powiedziała mu an ucho
-Współczuje...- puściła i uciekła z salony w kierunku pokojów.
Gdy Wojtek minimalnie ochłonął spojrzał się na innych, a oni tylko się uśmiechneli.
-Zadziwiające. Ostatni raz takie emocje wywarła na niej pocztówka od dalekiej krewnej, dwa lata temu. Ewidentnie znalazła w tobie osobe która ją zrozumie. Sam słyszałeś jej historie i widziałeś jej mine jak tu wszedłeś. Empatią nie świeciła. Ale gdy wysłuchała ciebie, w koncu pojawił się na jej ustach uśmiech. Widać, że się dogadacie. A teraz moi drodzy chodzcie na dół. Pora obiadowa się zbliża.- odparła z uśmiechem Lucy. Wstała i tak jak powiedziała, tak zrobiła. Udała się do jadalni.

Minęła już połowa dnia, a ponieważ nie potrafili ściagnąc Julii z góry, ani na obiad, ani na popołudniową przechadzke po parku, Wojtek postanowił zanieść jej kolacje do pokoju. Wziął w ręce talerz, spojrzał się na jednego z kolegów, który wskazał mu kierunek w który ma pójść. Wszedł po schodach. Skręcił w lewo przed wielkim salonem i już miał iśc dalej, ale kątem oka spostrzegł jak na parapecie za książkami siedzi najwyraźniej Julia. Wszedł do środka,  położył talerz na blacie stolika i przeciskajac się między regałami dotarł do dziewczyny. Dostrzegł wtedy  jej delikatne rysy twarzy opływajace światłem księżyca, który ewidentnie chciał jej dodać otuchy. Gdy tylko go usłuszała, panicznie odwróciła się w jego strone, ale spostrzegła, że to on, więc uspokoiła się, a w jej oczach zobaczycz można było jakby iskierke nadzieji i radości. Zeskoczyła, staneła przy nim i tym razem zapytała się czy może go przytulić. Wojtek ledwo pokiwał głową, a jego nowa koleżanka wisiała na nim.
-Chce ci coś opowiedzieć. Może wtedy zrozumiesz. Mam taką nadzieje.- wyszeptala mu do ucha po czym jakby bezsił oparła się o niego. Ten złapał ją, przeniósł na sofe i ułożył wygodnie. Wiedział że jest zmęczona więc nawet nie próbował  jej budzić. Na opowieśc przyjdzie jeszcze czas a dzisiaj musi dać jej odpocząć.

Idz tam gdzie musisz.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz