6

250 25 22
                                    

Nowi zachowywali się dość dziwnie, bardziej jakby planowali jakiś napad czy zabójstwo niż coś milego, wszędzie gdzie tylko się dalo rozwieszali kartki z napisem Walkers Join - slupy, tablice informacyjne, mury, latarnie. Gdy zrobilo się naprawdę późno i wszystkie światla zgasly, a większość ludzi spala stwierdzili, że "To już czas" i prowadzili nas w najciemniejszy zakątek ulic. Serce walilo mi tak mocno, że niemal czulam je w gardle, w glowie mialam same czarne scenariusze i samo najgorsze. 

W rzeczywistości jednak kolejni Walkersi podeszli do nas i przekazali nam puszki i jakieś kije, które okazaly się farbami i walkami do malowania. Z uwagą przyglądalam się co dalej planują, sądzilam, że chcą zrobić jakiś durny żart czy po prostu coś zniszczyć, nie chcialam żeby zlapala nas policja i oskarżyla o wandalizm. Moje obawy rozwial jednak Adam, który wraz z jednym z nieznajomych zaczęli pisać na środku ulicy ogromne Walkers Join to samo, które bylo wypisane na rozwieszanych przez nich wcześniej kartkach. Gdy skończyli jeden z nich zdecydowanie wręcz zarządzil, że zadanie wykonane i pora ruszać dalej.

Wędrowaliśmy pieszo oraz poruszaliśmy się różnymi środkami transportu od lądowych i powietrznych po wodne. Nie mialam pojęcia dokąd i dlaczego podążamy i wszędzie zostawiamy po sobie ślady, ale serce mówilo mi iż to dobry wybór, że mogę zaufać tym wszystkim napotkanym osobom, że nie zrobią mi krzywdy, a wręcz przeciwnie - chcą pomóc i jeśli komuś dzieje się coś zlego i być zawsze przy sobie i się wzajemnie wspierać. 

Trudności bylo sporo więc nie sposób bylo pominąć pomocne zachowania innych Walkersów, przykladowo gdy jedna z dziewczyn skręcila kostkę pomagali jej iść i pilnowali by nie zostawala sama w tyle, albo gdy jeden chlopak stanąl w obronie drugiego bo jakiś miejscowy chuligan zacząl się do niego przyczepiać i szarpać bez powodu, no i oczywiście Adam, który uratowal mnie przed tym co chcialam zrobić...To tylko nieliczne z wielu sytuacji, które mialy miejsce podczas naszej wędrówki, wszyscy byli wspaniali, niezastąpieni, nikt nikogo nie ocenial, byli jak rodzina, a najważniejsze to, to że po prostu byli, sama ich obecność byla czymś wspanialym, nawet gdy siedzieliśmy lub szliśmy w milczeniu wiedzialam, że co by się nie dzialo można na nich liczyć.

Gdy spojrzalam na wyświetlacz telefonu zauważylam, że migający na czerwono punkt jet bardzo blisko celu oznaczonego na mapie, strasznie się ucieszylam ponieważ bylam już zmęczona tym ciąglym chodzeniem, które pomimo wsparcia innych wydawalo się bezcelowe.

Jednak gdy zobaczylam ogromne góry znajdujące się przed nami mialam ochotę krzyczeć ze zlości. Nienawidzę gór, nienawidzę po nich chodzić, bylam tak wściekla, że nawet nie zwrócilam uwagi na piękne krajobrazy znajdujące się wokól nas. Piękne widoki gór i malych oraz większych jeziorek tworzyly coś pięknego, widoki ze szczytu uwielbialam, jednak samo wchodzenie i chodzenie po górach mnie przeraża, trasa prowadzila jednak w górę więc zebralam się w sobie i zaczęlam się wspinać razem z resztą po dość stromych górach. Nie chcialam się wściekać i denerwować więc swoje myśli zajęlam podziwianiem przecudownych krajobrazów, które z każdym krokiem gdy byliśmy wyżej stawaly się piękniejsze, bardziej malownicze, prawie jak z bajki. To bylo coś wpanialego, niezastąpionego, coś czego nigdy nie zapomnę.





Uhh...Mam nadzieję, że nie jest zbyt naciągane i nudne ponieważ mialam opowiadanie zakończyć na tym rozdziale jednak chcialam by bylo trochę dluższe..Mam nadzieję, że nie wyjdzie to na gorsze..:/ :D

I teraz bardzo aIe to bardzo chcę podziękować Blaszczykowska16 ! Już Ci dziękowalam mnóstwo razy i to na pewno wciąż za malo! Dziękuje za rady, wspaniale komentarze, za obecność noo i w ogóle w ogóle za wszystko! Wybacz, że tak malutko napisalam, ale naprawdę nie wiem już jak Ci dziękować żeby się nie powtarzać (chociaż i tak to na pewno robię haha) Więc po prostu..Dobrze, że jesteś! <3




Walkers joinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz