Obudził mnie telefon, który od razu odebrał Tom.
-Coooo, mamy czekać jeszcze pięć minut?! Wie Pani która jest godzina?! Minął nam już jeden trening!
-Tom, odpuść już. Powiedziałeś już wystarczająco dużo. - chłopak spojrzał na mnie i cisnął słuchawkę na swoje miejsce.
-Mam już dość siedzenia w tym pokoju. Muszę coś zrobić bo mnie zaraz rozniesie.
-Z tego co słyszałam, zostało tylko 5 minut, więc możesz przez ten czas jeszcze poleżeć.
-Nawet nie wiesz jak bardzo umieram z głodu jest zaraz 12 już dawno powinniśmy być po śniadaniu i treningu.
- Jak to jest 12! To od jak dawna wy już nie śpicie?
-Od 8 możę 8:30.
-To dlaczego mnie nie obudziliście? Leżę wam przecież na środku pokoju.
-Nikt cię nie chciał budzić - powiedział Ethan wychodząc w samych spodniach z łazienki - O ile w ogóle jest to możliwe. Tak mocno spałaś, że chyba nawet koniec świata by cię nie zbudził.
-Bardzo śmieszne.
-Nawet nie wiesz jak mocno potrafisz kopnąć człowieka przez sen. Chyba pomyliłaś dyscypliny sportu. - dodał chłopak podnosząc nogawkę i ukazując swojego nowego siniaka. - Może chociaż ty się wyspałaś.
-Bardzo dobrze mi się spało. Chyba pierwszy raz od dłuższego czasu nie miałam koszmarów nocą. - Ethan zerknął na mnie przez ramię, jakby rozumiał co jest powodem tego wszystkiego, po czym szybko wrócił do wybierania koszulki.
-No widzisz, czynimy cuda. -powiedział Tom podchodząc do drzwi. - Ej, naprawili zamki. Jesteśmy wolni! Pewnie wszyscy zaraz pójdą na śniadanie.
-My też powinniśmy - dodał Ethan.
Wszyscy już zdążyli zająć swoje miejsca i nałożyć sobie coś do jedzenia kiedy na środek sali wyszedł wujek Fred.
-Cieszę się, że nic wam się nie stało przez tą noc. Jak już zresztą dobrze wiecie nastąpiła awaria systemu w całym obozie. Hotel nie spodziewał się takiej sytuacji dlatego jest parę możliwości rekompensaty, całej tej sytuacji. Ponieważ ominął nas dzisiejszy poranny trening, za pół godziny tuż po śniadaniu będziemy szli na bieganie dookoła jeziora. Drugi trening zrobimy pół godziny po powrocie tak, żeby wyjść wieczorem na mecz naszej reprezentacji. Będzie on wyświetlany przy miejscu hamakowym. Zostanie przyniesiony rzutnik i parę dodatkowych miejsc z kocami i poduszkami, żeby usiąść na ziemi. Wydaje mi się, że wszystko jest już jasne. Życzę wszystkim smacznego. - dodał siadając na miejscu obok mnie - Emily będziesz z nami biegła?
-Jasne, że pobiegnę. Mam dzisiaj zbyt dużo energii, żeby siedzieć w hotelu. Z resztą i tak za długo czasu spędziłam w jednym pokoju.
-Musiałaś naprawdę się nudzić sama przez ten cały czas. - zakrztusiłam się nagle herbatą słysząc te słowa.
-Taaaaak, bardzo.
-Mam nadzieje, że to się teraz jakoś poprawi.
~~
Tym razem postanowiłam się nie spóźnić. Byłam jedną z pierwszych osób które zjawiły się przed ośrodkiem. Mówiąc szczerze zaczynałam się powoli denerwować, bałam się, że zostane w tyle. Wcześniej biegałam już na dłuższe odległości, ale to wcale nie spowodowało, że czułam się bardziej komfortowo.
-Gotowa? - zapytał wujek, patrząc, że z nerów zaczynałam podskakiwać z nogi na nogę - Zachowaj te siły na bieg.
- Bo jeszcze nie dobiegniesz do końca i będziemy musieli zostawić cię w lesie. - dodał Ethan
- Jeszcze zobaczysz, że cię wyprzedzę.
Kiedy w końcu zebrała się cała grupa ruszyliśmy drogą w stronę jeziora. Wszyscy utrzymywali równy rytm. Oczywiście Ethan musiał biec na samym początku, nie chciałam być gorsza, więc starałam się dotrzymać mu kroku. Kiedy on przyspieszał, przyspieszałam i ja. Przez to znaleźliśmy się na samym początku i znacznie oddaliśmy się od całej grupy. Nagle zauważyłam bramę, tą samą od której wyruszaliśmy. Brakowało mi tlenu, a moje płuca piekły mnie jak nigdy, ale postanowiłam, że przegonię chłopaka. Niestety on nie odpuszczał i niestety nasz sprint na ostatnich 100 metrach zakończył się remisem. Przez chwilę nie mogłam oddychać, usiadłam opierając się o drzewo.
-A więc jednak rośnie mi konkurencja - powiedział chłopak wycierając pot o swoją koszulkę.
-Wygrałabym, gdy światło mnie nie oślepiło na początku sprintu.
-Mhhhmmm, już to widzę. I tak najlepiej biega się wieczorami. Ostatnio trener mi pozwalał wychodzić później, poza teren ośrodka, żeby pobiegać.
-No widzę, że się postaraliście. - powiedział wujek dobiegając do nas z resztą grupy. - Macie teraz pół godziny na krótki prysznic i widzimy się na hali.
Trening nie był na szczęście, aż tak męczący. Tym razem znowu grałam na pozycji atakującej. Ten bieg dookoła jeziora dużo mnie kosztował i niestety nie każdą akcję mogłam zakończyć atakiem. Pod koniec pomogłam jeszcze poukładać piłki i złożyć siatkę.
CZYTASZ
Summer camp
Novela JuvenilŻycie Emily zdawało się dla niej idealne. Jedna impreza, jeden chłopak zniszczył jej dotychczasowe życie. Oszukana i zdradzona dziewczyna postanawia wyjechać do swojego wujka na obóz podczas wakacji, żeby zapomnieć o wszelkich problemach. Czy jej lo...