Rozdział 42

16.8K 907 71
                                    


Na początku mój wzrok nie mógł się zupełnie przyzwyczaić do ciemności panującej dookoła nas. Stałam trzymając za rękę Ethana, czułam jakby serce miało mi zaraz wyskoczyć z klatki piersiowej. Starałam się opanować jakoś swój oddech, co nie było taką prostą sprawą. Wstrzymałam powietrze, póki w końcu nie zaczęłam widzieć co się dzieję naprzeciwko nas. Z cienia wyłoniła się postać, ale nie był to Luck tak jak myśleliśmy. Alex podtrzymywał się ściany i wyglądał jakby miał upaść. Podbiegłam do niego szybko i pomogłam utrzymać mu się na nogach. Był cały rozpalony na czole.

- Alex, co ty tu robisz o tej porze? – zapytałam spoglądając na chłopaka.

- Ja.... Ja... trochę źle się czuje. – powiedział chcąc wyrwać się z mojego uścisku. – Chciałem podejść do trenerów, ale nie daje już rady.

- Ethan leć po wujka. Ja zaprowadzę go do siebie. – chłopak kiwnął głową i szybko od nas odbiegł.. Alex nie miał nawet siły, żeby się sprzeciwić. Chwilę później chłopak leżał na miejscu Ethana. Wyglądał na wykończonego. Ponownie przyłożyłam rękę do jego czoła z którego kapał na poduszkę. Poszłam do łazienki i nasączyłam mały ręcznik do wyciera rąk zimną wodą. Wróciłam do chłopaka i położyłam zimny okład na jego czole. Nie musiałam długo czekać na powrót Ethana razem z wujkiem i trenerem Jackiem oraz paroma innymi ludźmi z personelu medycznego. Poproszono nas o wyjście z pokoju w celu zbadania Alexa. Nie poszliśmy daleko, dokładnie usiedliśmy prosto pod drzwiami mojego pokoju. Oparłam głowę o ramię chłopaka i czekaliśmy na jakiekolwiek informacje. Minuty dłużyły się jak godziny, a w mojej głowie roiło się pełno najdziwniejszych przyczyn stanu Alexa. W końcu drzwi się otworzyły. Wujek trzymała się za głowę.

- I jak? Co z nim? – zapytałam.

- Z tego co nam powiedział, wszystkie symptomy wskazują na grypę. Coś się musiało dziać już wcześniej. Wasz wypadek na kajaku prawdopodobnie pogorszył jego stan, a teraz po prostu choroba go zaatakowała. Podano już mu leki, teraz zostaje nam tylko czekanie. – weszliśmy do pokoju, kiedy akurat cały personel medyczny go opuszczał. – Musimy go tylko przenieść do siebie.

- Nie trzeba. Obudzi tylko resztę drużyny, a ktoś musi kontrolować jego stan. Niech tu zostanie ja i tak nie mogłam spać. Zajmę się nim.

- Jesteś tego pewna? – zapytał wujek.

- Obiecuję, że jeśli coś będzie się działo to zadzwonię do was.

-Nie chcę cię tym obciążać.

- Nie obciążasz. Dobranoc.

- No dobrze, nich ci będzie. Dobranoc. – powiedział wujek wychodząc z pomieszczenia. Został już tylko Ethan.

- A ty co tu jeszcze robisz? – zapytałam zdziwiona.

- Chyba nie myślałaś że będziesz tu sama z nim siedziała.

- O nie Ethan. Ty będziesz ostatnią osobą, która nie prześpi tej nocy. Jutro masz ważny mecz, zapomniałeś?

-Tylko... - chłopak chciał coś powiedzieć, ale weszłam mu w zdanie.

- Masz wracać natychmiast do Toma i iść spać. Wiem, że jesteś zmęczony nie ukryjesz tego. Dobranoc, Ethan.

- Dobranoc – chłopak w końcu odpuścił. Wychodząc zamknął otwarte na oścież drzwi. Zostałam sama z Alexem. To nie jest tak, że go nie lubiła tylko czasami był naprawdę irytujący. Patrzyłam teraz na jego twarz. Miłą zamknięte oczy i napięte usta, ale widać było, że nie męczy się już aż tak jak wcześniej. Postawiłam swoją poduszkę trochę wyżej i wróciłam do czytania opowiadania, co chwilę zerkając na Alexa. Około godziny pierwszej w nocy poszłam zmienić mu zimny ręcznik, który przestał spełniać swoją funkcje okładu. Jego czoło nie było już tak rozpalone jak minioną godzinę, a pod czas snu jego oddech zaczął się wyrównywać. Byłam może druga, albo trzecia, kiedy książka wysunęła mi się z rąk i zamknęłam oczy. Obudziło mnie pukanie do drzwi. Przez okno do pokoju wpadało słoneczne światło. Szybko usiadłam na łóżku przypominając sobie o minionym wieczorze. Alex ciągle spał i nie wyglądał, aż tak źle jak na korytarzu w nocy. Wstałam i podeszłam do drzwi w których stał wujek razem z jakąś kobietą i mężczyzną. Po ich rysach twarzy i blond kręconych włosach zrozumiałam, że muszą to być rodzice Alexa.

- Dzień dobry. Gdzie jest nasz syn? – zapytała zmartwiona kobieta. Otworzyłam szerzej drzwi pokazując śpiącego chłopaka na łóżku.

- Emily to rodzice Alexa. Zawiozą go do domu. – oznajmił wujek.

- Jasne, oczywiście. Proszę wejść. – w moim pokoju chyba nigdy nie było tyle osób więc dobrze, ze zrobiłam wczoraj porządek.

- Dziękujemy, że zajęła się pani naszym synem. – oznajmił mężczyzna w garniturze podając mi rękę.

- Nie ma sprawy. Jego stan nie pogorszył się w nocy. Odkąd leki zaczęły działać wydawało mi się, że odczuł dużą ulgę. Mam nadzieję, że szybko wróci do zdrowia. – kobieta uśmiechnęła się i pomogła swojemu synowi wstać z łóżka.

- Koledzy Alexa z pokoju pomogli mu się spakować. Jego rzeczy czekają już w holu. Zaprowadzę państwa. – oznajmił wujek. Chwilę później zostałam sama w pokoju. Zabrałam mokry ręcznik, który leżał na drugim nocnym stoliku prosto do łazienki, gdzie również wzięłam prysznic. Pomimo tylko kilku godzin snu starał się nie okazywać po sobie zmęczenia. Zeszłam na dół na śniadanie. Zamieniłam jedynie herbatę na dwie mocne kawy, żeby się choć trochę rozbudzić. Wszyscy przy stoliku rozmawiali o Alexie. Zjadłam tylko swoje kanapki i wróciłam do pokoju, gdzie po wymianie pościeli w końcu położyłam się do łóżka. Jednak na tym obozie nie dane jest mi zastać chwili spokoju. Do pokoju wbiegł Tom razem z Ethanem. Za niecałą godzinę miała się rozpocząć rozgrzewka, do wielkiego meczu chłopaków, więc ich widok trochę mnie zaskoczył. Zawsze woleli porozmawiać z trenerem przed meczem, dopytać się o wskazówki, a teraz stali tuż przede mną.

- Musisz nam pomóc! – powiedzieli jednocześnie.

~~~

Hejka! Oto kolejna część opowiadania!

 Zobaczę jeszcze czy dzisiaj wyjdzie kolejny rozdział ;>

Za wszystkie litrówki i błędy przepraszam, nie wiem czy je wszystkie wyłapałam. 

Summer campOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz