Rozdział 46

17.4K 898 113
                                    


- Hej Emily, już jesteśmy – powiedział Ethan wchodząc o pokoju. Uśmiech na jego twarzy od razu zniknął, kiedy zobaczył mnie stojącą pośrodku potłuczonego szkła i skaleczonymi nogami. – Co ci się stało?

- Butelka mi upadła – otrząsnęłam się z szoku i szybko podeszłam zamknąć laptopa, który ciągle miał włączone zdjęcia z Luckiem. Teoretycznie nie skłamałam, bo rzeczywiście tak było. Chłopak spojrzał na mnie podejrzliwym wzrokiem. Złapał mnie za ręce i pomógł ominąć szkło tak, że chwilę później znalazłam się koło drzwi.

- Pójdziemy do nas, a Tom zawoła kogoś z obsługi, żeby to pozbierał.

W łazience u chłopaków przemyłam nogi. Na szczęści szkło jedynie drasnęło moje nogi, a nie wbiło się w nie. Kiedy usiadłam na łóżku Toma, dostałam opakowanie różowych plasterków.

-To twoje Ethan? – zapytałam.

- Mieli tylko takie więc nie marudź. – powiedział siadając naprzeciwko mnie.

- Zapomniałam się was zapytać jak tam rozmowa z prezesem klubu? – starałam się chociaż trochę udawać, że wszystko jest po staremu. Nawet udało mi się zdobyć na mały uśmiech.

- Gość jest surowy i bardzo porządny. Kiedy wrócimy z obozu możemy już zacząć treningi. Mówił nam głownie o naszej przyszłość, która nie będzie polegała jedynie na graniu meczy, ale na chodzeniu na gale sportowe i poznawaniu właściwych ludzi.

- Gale sportowe... Ciekawie się zapowiada. – powiedziałam kładąc rękę na ramieniu Toma. – Od początku wiedziałam, ze wam się uda.

- Gdybyś wtedy z nami nie zagrała to..

- Przestańcie mi już za to dziękować. Wy i tylko wy ciężko sobie na taki sukces zapracowaliście. Może kto wie gdyby mnie nie było na tym obozie Alex zagrałby w meczu i wcale nie musiałabym być wam potrzebna. Chodźcie lepiej na obiad. – nakleiłam ostatni plaster na ranę i wstałam z łózka.

Kiedy wróciłam ze stołówki do pokoju szkła już nie było. Po Lucku została jedynie pognieciona narzuta na łóżku. Mój pokój przestał być miejscem w którym czułam się komfortowo. Złapałam za koc leżący na fotelu i wyszłam na korytarz zatrzaskując za sobą drzwi. Wychodząc na świeże powietrze odetchnęłam z pewną ulgą. Poszłam w stronę hamaków, na których kiedyś oglądaliśmy mecz. Położyłam się na jednym z nich i przykryłam się kocem. Moje myśli ciągle wracały do słów Lucka i jego osoby. W co ja się wplątałam? Na początku nie mogłam zasnąć przewracałam się z jednego boku na drugi przez co hamak zaczął się bujać. No już Emily, śpij. Otworzyłam oczy i patrzyłam się na korony drzew, które delikatnie bujały się po wpływem wiatru. Wsłuchałam się w szumienie liści, nie sądziłam, że na terenie ośrodka może być tak spokojnie. Zawsze ktoś krzyczał, biegał, skakał, a teraz czułam się jakbym została tylko ja. Brałam jeden głęboki wdech za drugim i w pewnym momencie nawet nie wiem kiedy zamknęłam oczy i zasnęłam. Moja drzemka trwała dwie, może trzy godziny. Jednak obudziłam się w idealnym momencie, zaraz miała zacząć się kolacja. Wstałam i złożyłam koc w kostkę. Nie miałam na razie zamiaru wracać to swojego pokoju, dlatego ruszyłam w stronę stołówki. Wszyscy siedzieli już na swoich miejscach z pełnymi talerzem. Nie chciało mi się dzisiaj kombinować i robić jakiś niesamowitych kanapek, dlatego złapałam opakowanie jogurtu, garstkę musli i zajęłam swoje miejsce.

- Akurat musiałeś przegrać, kiedy stawka się zwiększyła. – powiedział Ethan, a następnie wziął ogromnego gryza bułki.

- Nie, moja wina zajechał mi drogę na ostatnim zakręcie. Nie mogłem nic zrobić – tłumaczył się chłopak – Przez cały wyścig prowadziłem, więc się nie czepiaj.

- Tylko, że nie chodzi o to kto dłużej prowadził, ale kto wygra cały wyścig.

- Każdemu może się zdarzyć porażka, a poza tym grałem z Brandonem on jest najlepszy.

- Następnym razem będę wiedział kogo ma obstawiać.

- Domyślam się, że chodzi o wasze zakłady.- wtrąciłam się do rozmowy.

- Żebyś wiedziała. Zawsze odstawiamy wygranego, kiedy Brandon przynosi konsole. – powiedział Ethan – Samemu też można startować. Może powinnaś spróbować?

- Ehhh jakoś się w tym nie wizę.

- Propozycja jest ciągle aktualna. – dodał Tom.

- Spokojnie i tak nikt nie będzie gorszy od Toma.

-Już nie przesadzaj Ethan. Jak tak bardzo pragniesz wyścigów to sam wystartuj.

- Może powinienem tak zrobić.

Wieczorem cała nasza trójka usiadła w salonie. Kominek jak zawsze dawał nam przyjemna ciepło. Popatrzyłam się na chłopak, obydwoje byli czymś zajęci. Dalej musisz im powiedzieć.

- Wiecie, że bardzo doceniam to co dla mnie robicie. To jak załatwiliście Lucka i pomagaliście mi kiedy leżałam nieprzytomna.

- I nadal będziemy – powiedział Ethan spoglądając na mnie.

- Tylko, że ten budynek jest bardzo dobrze strzeżony i Luck nie zaryzykuje, że bytu się ponownie zjawić.

- Ta, widzieliśmy przecież tyle razy interwencje ochrony w tym budynku – parskną śmiechem Tom.

- Uważam, że nie ma takiej potrzeby, żebyście już u mnie spali. – Ethan ściągnął brwi.

- Chodzi o to co się wczoraj wydarzyło? – zapytał brązowooki chłopak.

- Nie.

- To o co? Markus nadal jest w budynku. Naprawdę chcesz tak ryzykować? – ciągnął chłopak.

- Nic mi nie będzie. Markusa nie widziałam od bardzo dawna, a po za tym jesteście przecież tylko trzy drzwi dalej. – Ethan nadal nie czuł się do końca przekonany.

- Jeśli tego właśnie chcesz – powiedział Tom wstając z kanapy – Ja już lecę, dobranoc.

Ethan nadal mi się przyglądał, jakby chciał coś wyczytać z mojej twarzy. Kiedy zostaliśmy sami w pokoju chłopak usiadł obok mnie.

- O co chodzi Emily? Teraz możesz mówić.

- Matko zrozum, że o nic nie chodzi. Po prostu czuję się bezpiecznie i uważam, że niepotrzebnie się trudzicie. – co ja mu jeszcze mam powiedzieć? Nienawidziłam kłamać, szczególnie jemu.

- Czemu tak nagle zmieniasz zdanie? Wczoraj jakoś nie przeszkadzało ci moje towarzystwo. – wypytywał się chłopak. Czułam jakby czytał mi w myślach i wiedział, że wcale nie chcę, żeby nie było go przy mnie.

- Nie chcę z tobą spać Ethan. Zrozum w końcu. – chwyciłam za koc i już miałam wstać kiedy Mnie powstrzymał.

- Jeśli chcesz to nie będę tam spał, ale nie odchodź jeszcze. – przyciągnął mnie na swoje kolana uśmiechając się do mnie.

- Jestem zmęczona. Jutro pogadamy, dobrze? – powiedziałam przytulając się do niego. – Cieszę się, że zostałeś wybrany.

- Ja też – dodał całując mnie w głowę. – Teraz wszystko się zmieni.

A żebyś wiedział. Ethan oprowadził mnie pod drzwi pokoju. Tam każdy z nas poszedł w swoją stronę. Kiedy zapalałam lampkę przy łóżku zauważyłam, że dostałam nową wiadomość w telefonie.

,, Oby tak dalej. Zrobisz dla mnie parę rzeczy, a później zobaczymy... Nie zapominaj o Lucy. Jutro dostaniesz dokładniejsze wskazówki. L."

~~~

Hejka wszystkim :) 

Dzisiaj opowiadanie przekroczyło 70k WYŚWIETLEŃ!!! 

Nie sądziłam, że to opowiadanie odniesie taki sukces. Może uda mi się dzisiaj napisać kolejny rozdział, ale nie obiecuje ;) 

Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze ;> 

Przepraszam za wszystkie błędy w opowiadaniu

Miłego dnia :)

Summer campOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz